Stany Zjednoczone w ostatnich miesiącach to synonim niestabilności. Czy Leon XIV stanie w kontrze do nieobliczalności Białego Domu?
- Patrząc na to, jak już wypowiadał się na temat działań Donalda Trumpa i J.D. Vance’a, nie ulega najmniejszej wątpliwości, że tak. W sytuacji, kiedy doktryna Kościoła katolickiego staje po stronie pokrzywdzonych, migrantów, po stronie uciśnionych, Leon XIV nie będzie miał problemu, żeby jasno powiedzieć, jakie jest stanowisko Kościoła w tych kwestiach.
Myślę, że też wybór imienia - Leon - w nawiązaniu do papieża Leona XIII, który wprowadził nowoczesne myślenie do katolickiej nauki społecznej, daje ku temu podstawy.
Trump: "To będzie bardzo znaczący moment"
Wprowadził Kościół w erę nowożytną.
- Idea subsydiarności, wpisana w działania Unii Europejskiej, jest tak naprawdę zapoczątkowana tym, co pojawiło się u Leona XIII – myśleniem, że trzeba spojrzeć nieco niżej, a nie narzucać swoją wizję innym. Leon XIV będzie bardziej w kontrze, niż we współpracy z tym, co proponuje Donald Trump i jego administracja.
„Wielki zaszczyt dla naszego kraju. Nie mogę doczekać się spotkania z papieżem Leonem XIV. To będzie bardzo znaczący moment” – napisał Donald Trump w mediach społecznościowych. Myśli pan, że Donald Trump w ogóle wiedział, kim jest Robert Prevost?
- Nie sądzę. Ale trudno też oczekiwać, że będzie wiedział, jeżeli sam nie jest praktykującym katolikiem. Pamiętajmy, że Robert Prevost znaczną część czasu spędził w Peru, nie w Stanach Zjednoczonych. W USA się urodził, wychowywał, studiował, skończył matematykę. To, że został powołany do Rzymu, że został kardynałem, jest związane z tym, czym zajmował się w Peru, nie w Stanach Zjednoczonych. Nie oczekujmy więc, że prezydent kraju, w którym żyje 340 milionów obywateli będzie wiedział wszystko o wszystkich biskupach, kardynałach i ważnych duchownych. Nie od tego jest, prawda?
Z mediów społecznościowych Roberta Prevosta zniknęły krytykujące Trumpa i J.D. Vance'a wpisy.
- Jeżeli jest się papieżem, biskupem Rzymu, inaczej trzeba ważyć słowa krytyki kierowane w stosunku do polityków, do możnych tego świata. Myślę, że to jest powód, dla którego te wpisy zniknęły, a nie, że Leon XIV zmienił zdanie i będzie teraz współpracował z Donaldem Trumpem, żeby uczynić Amerykę wielką albo jeszcze większą.
Znaczący moment, ale dla kogo?
No na to chyba nie liczą zwolennicy MAGA, którzy zaczęli krytykować nowego papieża w mediach społecznościowych.
- To nie jest zaskakujące. Papież Leon XIV może wspierać ludzi, którzy znaleźli się w sposób niezawiniony w trudnej sytuacji gospodarczej, na przykład migrantów z Ameryki Łacińskiej, którzy próbują dostać się do Stanów Zjednoczonych. A ruch MAGA chce, żeby trzymali się oni z dala od granicy Stanów Zjednoczonych, żeby ci, którzy już tam są, szybko USA opuścili.
Robert Prevost wspominał w swoich pierwszych słowach o zasadzie synodalności, którą trzeba rozumieć - tłumacząc na język niekościelny- jako współpracę z ludźmi stojącymi niżej w hierarchii, na niższym szczeblu drabiny socjoekonomicznej. A to nie jest dla zagorzałych trumpistów coś, co uważają za słuszne i właściwe.
Czy Leon XIV może zapobiec amerykańskiemu izolacjonizmowi?
- Pamiętajmy, że Donald Trump to jest Donald Trump.
Wiemy, że jest niesterowalny, ale tu przynajmniej będzie jakaś nić porozumienia.
- Nie przeceniałbym tego. Donald Trump jest nie tylko niesterowalny, ale też nieobliczalny. To, że skierował do papieża miłe słowa, że czeka na spotkanie… Tak, to będzie wielkie wydarzenie, tylko nie wiadomo, czy wielkie wydarzenie w jego mniemaniu dla papieża, czy dla Donalda Trumpa.
Prezydent USA jest niesamowicie skupionym na sobie politykiem. Uważa, że wszystko, co do tej pory zrobił, jest dobre; złe jest to, co zrobił Joe Biden i demokraci. Więc nie, tu raczej nie będzie budowania mostów.
Był pan zaskoczony tym wyborem?
- Tak. Dla mnie zaskoczeniem jest również to, że po raz drugi papieżem zostaje zakonnik.
Augustianin.
- I że po raz drugi z zachodniej półkuli, czyli z Ameryk. Ale, jak już został wybrany, byłem w stanie znaleźć racjonalne argumenty, dlaczego tak. Bo jest w stanie połączyć te dwa, nie tyle nurty w Kościele, co dwa światy Kościoła katolickiego - Kościół, który znajduje się w hiperuprzemysłowionych Stanach Zjednoczonych i ten z Globalnego Południa. Robert Prevost nie był biskupem najbogatszej diecezji biskupem w Peru; prowadził tam działalność misyjną i wie, że te światy bardzo się różnią.
"Było działanie Ducha Świętego, ale..."
W Watykanie też zajmował się Ameryką Łacińską.
- I dlatego właśnie mówił po hiszpańsku, kiedy wspominał wiernych ze swojej ulubionej parafii. To też pokazuje, że wybór takiego akurat człowieka ma naprawdę niezłe uzasadnienie.
A propos tego uzasadnienia i zostawiając na boku Ducha Świętego, który miał natchnąć kardynałów - elektorzy zrobili to celowo? Czy polityka mogła mieć znaczenie?
- Polityka zawsze ma znaczenie. Liczy się, jak będzie realizowana. W działaniach Kościoła katolickiego polityczność jest nieustająco widoczna. Jan Paweł II, Benedykt XVI i Franciszek - kogo kanonizowali? Kogo wskazywali jako wzory do naśladowania? To z jednej strony ma oczywisty wymiar katolicki, zgodny z doktryną, przekonaniem o stawiennictwie świętych i ich roli już po śmierci, a z drugiej strony to jest również wskazanie, w którym kierunku i jak należy budować relacje ziemskie.
Tam było działanie Ducha Świętego, ale Duch Święty działa przez ludzi, którzy są zanurzeni w rzeczywistości, na wskroś politycznej, prawda? Kardynałowie ze względu na swoje pozycje w Kościele, ale także w społeczeństwach, gdzie żyją, nie są w stanie odciąć się od realiów polityki.
Czy papież Amerykanin może rozumieć problemy naszego kontynentu? To pytanie w kontekście stanowiska papieża Franciszka do wojny w Ukrainie.
- Papież Franciszek, jako osoba żyjąca w realiach Ameryki Łacińskiej, musiała się zetknąć z bardzo mocno zakorzenionym antyamerykanizmem - w znaczeniu anty-Stany Zjednoczone, które istnieje w Ameryce Łacińskiej. Leon XIV na pewno doświadczył tego antyamerykanizmu, może spojrzeć szerzej na różnego rodzaju problemy i zjawiska. I myślę, że to tak samo będzie się przekładało na Europę - będzie próbował w sposób pełniejszy zobaczyć wszystkie te...
Zwłaszcza, że opowiadał się po stronie słabszych wtedy, gdy ujmował się za imigrantami w Stanach Zjednoczonych.
- Dokładnie tak. Franciszek, podróżując na Lampedusę, pokazał, po której stronie stoi.
Ale komunikacyjne to czasem było po prostu niezrozumiałe.
- Myślę, że Leon XIV będzie rozumiał wrażliwość świata zachodniego, która pewnych gestów, pewnych sformułowań nie jest w stanie zaakceptować.