Wczoraj prezydent-elekt spotkał się z marszałkiem Sejmu. Rozmowy dotyczyły CPK, ustawy medialnej i bezpieczeństwa kraju. Nowy prezydent jednak przyznał, że nie śpieszy mu się do spotkania z premierem. Jak pani sobie wyobraża teraz pracę całego aparatu państwowego? Jesteśmy skazani na tę wojnę?
- Wojna trwa od dawna. Zakładam, że prezydent tak działa, ponieważ rząd nie wykazuje chęci. Wiemy, jak było z gratulacjami, które są kurtuazyjne, ale pokazują chęć współpracy. Cieszę się z tego spotkania. Widać, że prezydent chce współpracować z Sejmem; to konieczne. Zapowiada wiele projektów ustaw. Współpraca z marszałkiem jest konieczna. Myślę, że w sprawach bezpieczeństwa zgoda będzie. Prezydent jest racjonalnym patriotą. Dobro Polski jest na pierwszym miejscu. Karol Nawrocki ma jednak swoje zdanie, jeżeli chodzi o ocenę rządów premiera Tuska.
"Uważam, że dwukadencyjność nie jest zła"
Wie pani jakie to będą ustawy? Pierwsza to na pewno CPK.
- O CPK mówił sam pan prezydent, także o kwocie wolnej od podatku - 60 tysięcy. Nie znam projektów tych ustaw, ale pewnie Polacy na to czekają. Projekt ws. asystencji osobistej - jest w Sejmie, bo to projekt, który dwa lata temu złożył prezydent Duda, ale niestety nie jest procedowany albo utknął na etapie komisji, z argumentem, że rząd przygotowuje lepszą ustawę.
Z Ministerstwa Pracy płyną głosy, że jest gotowy, jest konsultowany i powinien trafić do procedowania.
- Konsultowany dwa lata. Projekt jest gotowy, parlamentarzyści go nie widzieli. Minister Krasoń dwoi się i troi, żeby to wytłumaczyć. Rząd wiele nie zrobił. Konsultowanie, powoływanie kolejnych rad nuży Polaków. Coś się obiecało w 100 dni, w dwa lata się nie zrobiło. Teraz jest nowa struktura, ministrowie będą się uczyć, konsultować, zaraz będzie kampania wyborcza i tym się zajmą.
Ministerstwo Pracy się nie zmieniło. Te deklaracje padały i to całkiem niedawno - jeszcze przed wakacjami. Mamy wakacje, więc może...
- Ustawę blokuje minister finansów, nie odpuszcza. Ta ustawa kosztuje, trzeba mieć na to środki. Obawiam się, że to dalej będzie tylko obietnica.
Polityk Prawa i Sprawiedliwości mówił mi, że podczas jednego ze spotkań jeszcze przed wyborami prezydenckimi, Karol Nawrocki zadeklarował, że podpisałby ustawę znoszącą dwukadencyjność w samorządach. Czy pani poparłaby taką ustawę? Ludowcy przygotowali projekt.
- Tak, ale on nie trafił do Sejmu. Uważam, że dwukadencyjność nie jest zła. W wielu samorządach to daje przestrzeń do tego, żeby ludzie mogli zmienić czasem to, co trwa przez 10 lat. Dekada dla wójta, burmistrza to dużo czasu, żeby zrealizować plany. Jedną alternatywą, z którą można połączyć ustawę, byłaby zmiana ustawy o referendum lokalnym, obniżenie progów. Wtedy byłoby narzędzie do zmiany włodarza.
"Czy przez stawianie wiatraków zaszkodzimy ludziom?"
Czyli znosimy dwukadencyjność i zmieniamy reguły dotyczące referendum?
- Tak. To byłoby do zaakceptowania. To jednak wstępne moje deklaracje. Będzie rozmowa na klubie, trzeba wysłuchać opinii samorządowców i społeczników.
Jakie jest to lobby samorządów? Ponad połowa samorządowców będzie musiała odejść, kiedy skończy się druga kadencja, która trwa obecnie.
- Nie jest powiedziane, że wszyscy chcą startować. Jest przestrzeń dla tych osób w samorządzie województwa, w parlamencie. Ich doświadczenie można gdzieś wykorzystać. Nie jest tak, że kategorycznie mówię „nie”. Poczekajmy na projekt ustawy, decyzję Sejmu, pracę nad ustawą.
Obóz władzy zwleka z procedowaniem ustawy wiatrakowej, bo prezydent Andrzej Duda nie jest zwolennikiem wiatraków, dlatego trafić to już ma do prezydenta Karola Nawrockiego. Co się mówi w szeregach Prawa i Sprawiedliwości? Raczej podpisze czy zawetuje nowy prezydent?
- Wiatraki to pewna uciążliwość dla mieszkańców. Mieszkańcy, którzy będą je mieli blisko domów, mają prawo, żeby się na to nie zgodzić. Teraz jest to w gestii gmin, one mogą decydować, ale nie może to być bliżej niż 700 metrów. Wiatraki to alternatywa dla energii. Ale czy przez stawianie wiatraków nie zaszkodzimy ludziom?
W okolicach Miechowa są wiatraki, czy są tam jakieś problemy?
- Nie słyszałam, żeby były. To jednak kwestia lokalna, uwarunkowania terenu. Czasem odległość jest daleka, ale jest hałas, który przeszkadza. Muszą być konsultacje społeczne, dobra decyzja środowiskowa. Wiatraki nie mogą być tak blisko, a 500 metrów duża odległość. Musi być bezpiecznie dla mieszkańców.
Jakie są oczekiwania wobec prezydenta-elekta w związku z tą ustawą? Jest w niej jeszcze zapisane zamrożenie cen energii.
- To pułapka. Zakładam, że zamrożenie cen energii dla obu prezydentów i PiS jest ważne, ale nie może być tak, że ludzie są szantażowani. To szantaż społeczny, nie tylko polityczny; manipulacja.
"Bolesław, Olkusz. Tam czas ma kluczowe znaczenie"
Powstały dwa superresorty. Jeden to resort finansów i gospodarki, drugi energii. Tym drugim pokieruje zresztą minister z naszego regionu. Czy rzeczywiście jest dzisiaj społeczna zgoda dotycząca budowy elektrowni jądrowej? Wiemy, że są protesty tam, gdzie ona ma powstać. Z drugiej strony pamiętamy to, co Prawo i Sprawiedliwość, zaraz po przyjęciu władzy, zrobiło właśnie z ustawą wiatrakową.
- Jeżeli chodzi o elektrownię jądrową, jest to konieczność. Wojna w Ukrainie nam pokazała, jak jej potrzebujemy. Mówiąc o superresortach… Zostało zlikwidowane ministerstwo, które było mocno zaangażowane w lokalne problemy - zalewanie gmin w powiecie olkuskim. Samorządowcy byli mamieni koordynacją, pieniędzmi i że resorty pomogą mieszkańcom. Sytuacja jest dramatyczna, a ministerstwa teraz nie ma. Nie wiemy, kto się tym zajmie.
Przypomnijmy, że chodzi o te zapadliska...
- Bolesław, Olkusz. Tam czas ma kluczowe znaczenie. Znowu będzie reorganizacja, nie znamy kompetencji superresortów, gdzie będzie koordynacja prac po szkodach górniczych. Znowu poczekamy 10 miesięcy na zespoły międzyresortowe, a woda wpływa do domów. Są miejsca, gdzie zalewane są drzewa. Jest wielki bałagan.
Likwidacja tych skutków już się rozpoczęła. Rozumiem, że chodzi o to, żeby prace były kontynuowane i żeby był ktoś, kto zarządza?
- Dobrze, że marszałek Smółka się w to włączył, choć nie miał takiego obowiązku. To sprawa, która musi być podjęta przez rząd. Samorządy z takimi kwotami sobie nie poradzą.