Prawo i etyka wciąż się rozmijają
„Jeżeli zwierzę bardzo cierpi – doświadcza bólu fizycznego, nudy czy stresu – to należy z takiego badania zrezygnować – to model etycznej oceny badań Patricka Batesona z lat 80. Zakłada, że każde badanie powinno uwzględniać trzy czynniki: skalę cierpienia zwierząt, potencjalną korzyść społeczną oraz jakość metod. W praktyce jednak – jak zauważa profesor – mało kto go zna, a jeśli nawet, to nie jest to sformalizowane w przepisach”.
W Polsce obowiązuje ustawa o ochronie zwierząt wykorzystywanych w celach naukowych i edukacyjnych, jednak – jak tłumaczy Urbaniak – „przepisy są na tyle ogólne, że łatwo je ominąć”. Co więcej, nie definiują precyzyjnie, czym jest „potencjalna korzyść społeczna”, co pozwala badaczom interpretować to pojęcie bardzo swobodnie – często nawet jako zysk finansowy z grantów. W efekcie wiele badań jest powielanych, mimo że ich wyniki są już znane. Profesor nazywa to „najbardziej oczywistym dowodem na nadużywanie zwierząt”.
Szczury za kierownicą i w grze wideo
Jednym z przykładów, o których mówi prof. Urbaniak, jest głośny eksperyment z Uniwersytetu Richmond (2019), gdzie naukowcy nauczyli szczury prowadzić miniaturowe samochodziki zbudowane z plastikowych pojemników.
”Kabina samochodu to była odwrócona na bok butelka plastikowa, z odciętą ścianką. Szczur chwytał łapkami druciki, zamykał obwód elektryczny i pojazd ruszał” – relacjonuje profesor.
Badacze odkryli, że jazda autkiem obniżała poziom hormonów stresu u szczurów. Jednak, jak zauważa Urbaniak, „cel był szczytny, ale rezultat banalny” – bo od dawna wiadomo, że urozmaicone środowisko poprawia dobrostan zwierząt. Nie trzeba budować mikromeleksów – wystarczy ściółka, korzenie czy drabinki.
Jeszcze bardziej kuriozalnie brzmi eksperyment węgierskiego neurobiologa Wiktora Totha, który nauczył trzy szczury... grać w grę. Zwierzęta, biegnąc po obracającej się piłce, poruszały się po wirtualnym labiryncie, a następnie – po odpowiednim treningu – zaczęły „strzelać” do obiektów na ekranie.
„To naiwna, metodologicznie mało inteligentna procedura” – komentuje Urbaniak. – „Być może szczury po prostu nauczyły się reagować na pojawiającą się plamę, nie rozumiejąc w ogóle sensu działania”.
Świnie przy joysticku i gołębie znawcy sztuki
Nie wszystkie badania, o których mówi profesor, są jednak pozbawione sensu. W jednym z późniejszych eksperymentów naukowcy nauczyli świnie obsługi joysticka i sterowania obiektem na ekranie. Tu już, zdaniem Urbaniaka, „udało się udowodnić, że świnie mają zdolność rozumienia abstrakcyjnych zasad – podobnie jak szympansy czy delfiny”.Z kolei japońscy neurobiolodzy w latach 90. nauczyli gołębie rozpoznawania stylów malarskich – i choć może to brzmieć jak żart, wyniki pokazały, że ptaki rzeczywiście potrafią rozróżniać barwy, kształty i kompozycje w sposób zaskakująco precyzyjny.
Większość tych eksperymentów – jak przyznaje sam profesor – nie wnosi jednak realnego wkładu w wiedzę o świecie. „Wszystkie te rezultaty są czysto teoretyczne. Trudno nie odnieść wrażenia, że w wielu przypadkach chodzi raczej o medialny efekt niż naukowy przełom. „Komunikat, że szczury jeżdżą meleksami, musi się przedostać do mediów. I prawdopodobnie o to chodzi w większości takich eksperymentów” – podsumowuje profesor. Choć eksperymenty tego typu budzą uśmiech, ich istnienie pokazuje, jak łatwo nauka może przejść od poszukiwania prawdy do produkowania ciekawostek. „Zwierzęta laboratoryjne są skazane na badania” – przyznaje Urbaniak – „więc można im tylko życzyć, by raczej jeździły samochodzikami niż uczestniczyły w bardziej inwazyjnych procedurach.”