Na policję zadzwonił anonimowy informator, który przekazał, że w jednym z gospodarstw w gminie Zakliczyn zabito konia.
Policjanci potwierdzili, że doszło do uboju źrebięcia, które miało półtora roku; właściciel przyznał się do tego. Tłumaczył, że dzień wcześniej koń uległ kontuzji (przetrącony kręgosłup), z niewyjaśnionych przyczyn. Nie mógł skontaktować się z żadnym z weterynarzem, więc podjął decyzję, że uśmierzy ból zwierzęcia. Badamy okoliczności zdarzenia, biegły ustali, w jaki sposób i dlaczego doszło do tego zdarzenia
- tłumaczy Kamil Wójcik z tarnowskiej policji.
Wójcik dodaje, funkcjonariusze sprawę traktują bardzo poważnie. Sprawdzą, czy opiekun konia miał prawo, żeby tak postąpić. Agnieszka Szewczyk-Kuta z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Tarnowie nie ma wątpliwości, powołuje się przepisy ustawy o ochronie zwierząt:
Właściciel zwierzęcia nie może sam podjąć decyzji, tu zawsze musi być lekarz weterynarii, który zbada stan zdrowia zwierzęcia. Czy to zwierzę choruje, czy jest to choroba zakaźna, czy faktycznie zdarzył się wypadek. Wtedy podejmuje decyzję co dalej. Jeśli mamy zwierzę gospodarskie, zdrowe, które uległo wypadkowi, przyjeżdża lekarz i decyduje, co dalej. Jeżeli zwierzę już wcześniej było chore, procedura wygląda dokładanie tak samo - badanie zwierzęcia i decyzja. Oczywiście może to być decyzja o humanitarnej eutanazji.
Zabicie konia i śmierć psa w rozgrzanym samochodzie (o tej drugiej sprawie pisaliśmy kilka dni temu) to zgłoszenia od anonimowych informatorów. Mieszkańcy Tarnowa przyznają, że dziś ludzie są bardziej wrażliwi na los zwierząt:
Czasami o zwierzęta dba się tak samo, jak o człowieka. Zwierzęta mają uczucia, też trzeba je chronić. Nie wolno się znęcać nad nimi. Ale gdyby ten opiekun wezwał weterynarza, to może sprawa zakończyłaby się inaczej?
W sprawie śmierci konia w Zakliczynie nikomu nie postawiono na razie zarzutów. Jeżeli jednak śledczy udowodnią, że hodowca nielegalnie pozbawił zwierzę życia i znęcał się nad nim, może mu grozić do trzech lat więzienia.
Patrycja Hajek z tarnowskiego TOZ, przekonuje, że ludzie są coraz bardziej wrażliwi na los zwierząt; zdają egzamin z empatii:
Ludzie, którzy dziś reagują też mieszkają na wsi. Dawniej uważali takie sprawy za "sąsiedzkie", tłumaczyli, że rzecz ich nie dotyczy. Każdy wolał siedzieć cichutko w kącie.