Do tragedii w Lasku Lipie doszło wieczorem w piątek 4 kwietnia. Najpierw grupy Szymona oraz Kacpra przypadkowo spotkały się w restauracji nieopodal Lasku. Tam znajomi Szymona mieli obrażać Kacpra. Później obie grupy spotkały się w Lasku Lipie i doszło między nimi do kłótni oraz przepychanki. W pewnym momencie 16-letni Kacper wyciągnął nóż i śmiertelnie ugodził nim Szymona w szyję.
Sprawa dotyczy nieletniego, więc ani prokuratura, która uważała, że Kacper do czasu wyroku powinien przebywać w zamkniętym ośrodku wychowawczym, ani Sąd Okręgowy w Tarnowie, który kazał jeszcze raz zbadać te kwestie, nie ujawniają uzasadnienia takich, a nie innych kroków.
16-latek prawdopodobnie nadal pozostanie jednak na wolności do czasu ponownego rozpatrzenia tej kwestii przed Sąd Rodzinny. To, jak powiedziała w rozmowie z Radiem Kraków rzeczniczka Sądu Okręgowego w Tarnowie Małgorzata Stanisławczyk Karpiel, najprawdopodobniej zostanie zbadane 22 sierpnia. Na ten termin Sąd Rodzinny wcześniej wyznaczył rozprawę zasadniczą w sprawie zabójstwa.
16-letniemu Kacprowi, który podczas sprzeczki śmiertelnie ugodził nożem Szymona, którego nie znał, grozi umieszczenie w zakładzie poprawczym do 21. roku życia z możliwością przedłużenia tego okresu o trzy lata.
Jak mówił Radiu Kraków w połowie maja rzecznik prokuratury okręgowej w Tarnowie Mieczysław Sienicki, wniosek o przekazanie sprawy do prokuratury, żeby 16-latek odpowiadał jak dorosły, byłby zasadny gdyby okoliczności zdarzenia oraz stopień rozwoju sprawcy, jego właściwości oraz warunki osobiste za tym przemawiały.
- W szczególności jeżeli poprzednio stosowane środki wychowawcze lub poprawcze okazały się bezskuteczne. O tym czy takie ustawowe przesłanki wystąpią w tej konkretnej sprawie, zadecyduje materiał dowodowy, a w szczególności opinia psychologiczna oraz psychiatryczna dotycząca sprawcy. Prokurator zapozna się z tymi opiniami i jeżeli okaże się, że nieletni spełnia te wymienione przesłanki i może odpowiadać na podstawie kodeksu karnego, wówczas prokurator wystąpi do sądu rodzinnego o przekazanie tej sprawy prokuraturze - dodawał Sienicki.
Do dziś się jednak tak nie stało i raczej już się nie stanie.