Miasto tłumaczyło, że wydawało ogromne pieniądze na dyżury lekarskie, z których korzystali przede wszystkim tarnowscy policjanci, mający obowiązek przebadania zatrzymywanych przez siebie osób. Te osoby stanowiły ponad połowę przyjętych przez lekarza w miejskim punkcie.
Prezydent Jakub Kwaśny przekonuje, że utrzymywanie dyżuru lekarza w punkcie dla nietrzeźwych przy Tuchowskiej było marnotrawieniem publicznych pieniędzy.
- Było to finansowanie dyżuru 24-godzinnego lekarza, który dziennie, statystycznie przyjmował około 3 pacjentów, a miesięczne wynagrodzenie sięgało około 50 tysięcy złotych - mówił.
Prezydent Tarnowa dodaje, że policja ma pieniądze, żeby za takie badania płacić, ale nie mogła tego robić w miejskim punkcie. Jak podkreśla komendant tarnowskiej policji Tomasz Bojanowski, po rozmowach z miejskimi placówkami medycznymi oraz szpitalami udało się wypracować tymczasowe rozwiązanie.
- Dzwonimy do tych placówek. Jak jakaś jest wolna, tam jedziemy i realizujemy badanie - podkreśla.
Jak udało się dowiedzieć reporterowi Radia Kraków, nie wszyscy lekarze z tarnowskich placówek chcą przyjmować na badania nietrzeźwych przywożonych przez policję. Na razie ten system jednak jeszcze funkcjonuje.
- Dążymy do podpisania formalnych umów na realizację takich badań - dodaje Bojanowski.
Pieniądze zaoszczędzone na dyżurach lekarzy w punkcie opieki nad nietrzeźwymi Tarnów przeznaczy na jednorazowy bon 700 złotych dla uczniów pierwszych klas na zajęcia sportowe. To też ma być przeciwdziałanie uzależnieniom, tyle że od komórek i internetu.