Ale Prokuratura Rejonowa w Brzesku właśnie uznała, że była to fikcja. Oraz że hodowla w przydomowym ogródku lwów, tygrysa, kucyków i małpy kapucynki, to znęcanie się nad nimi. Mężczyzna odrzuca ten zarzut, a a gmina Czchów nie wie, co ma zrobić z tym problem.
"Nie jesteśmy specjalistami"
Łukasz Ch. co najmniej od końca 2019 roku prowadził przy swoim domu działalność pod nazwą "Fun Animals". W internecie pokazywał, że zwierzęta są łagodne, wprowadzał do ich klatek ludzi. Przyjeżdżały do niego nawet dzieci, którym mówił, że lew i tygrys to "większe kotki".
Mężczyzna zarejestrował hodowlę jako działalność cyrkową, co było możliwe jeszcze do 2021 roku. Po tej dacie takie zwierzęta mogą sprowadzać właściwie wyłącznie ogrody zoologiczne.
Przy domu w Czchowie dzikie zwierzęta żyją nadal i zdaniem Powiatowej Inspekcji Weterynaryjnej w Brzesku mają się dobrze - przekonuje szefowa instytucji Bożena Urbaniec:
Zwierzęta nie były nigdy agresywne, nawet wobec pracowników, którzy się tam zbliżali. Były w dobrej kondycji, zaopiekowane i odżywione. Ale my nie zajmujemy się takimi przypadkami, nie jesteśmy specjalistami.
Inne zdanie ma dr hab. Agnieszka Sergiel z Instytutu Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk, której nie mieści się w głowie, że można hodować lwy i tygrysa przy domu (zwierzęta te potrzebują dużo przestrzeni):
Opiekun na pewno nie może zagwarantować, że nic się nie wydarzy. Nie wiemy, jak zachowają się inni ludzie, którzy wchodzą do tych klatek. To, że zwierzęta są nieagresywne wobec osoby, z którą są związane, którą widują regularnie, nie oznacza, że zadbano o ich dobrostan. Przepisy się zmieniły i nie można trzymać zwierząt niebezpiecznych w nieuprawnionych jednostkach.
Cyrk był fikcją
Podobnie uważa Prokuratura Rejonowa w Brzesku, która zajęła się sprawą w tym roku po anonimowych zgłoszeniach o uciążliwościach związanych z hodowlą. W czwartek (30 października) właścicielowi egzotycznej hodowli w Czchowie koło Brzeska postawiono szereg zarzutów - między innymi znęcania się nad lwami, tygrysem i innymi zwierzętami.
Nie jest możliwe przetrzymywanie tych zwierząt zgodnie z prawem. Przyjmujemy więc, że prowadzona przez opiekuna działalność o charakterze cyrkowym była fikcją
- tłumaczy w rozmowie z Radiem Kraków prokurator rejonowy w Brzesku Andrzej Leśniak.
Mężczyzna nie przyznaje się do winy. Tymczasem prokuratura już wcześniej, na podstawie opinii biegłego, wystąpiła do gminy Czchów o czasowe odebranie zwierząt. Urzędnicy w asyście policji pojawili się na miejscu, ale nie byli w stanie ocenić, co dzieje się ze zwierzętami, bo nie znają się na tym. Nie znaleźli też nikogo, kto mógłby im pomóc. Nie znaleźli również miejsca, w którym zwierzęta dostałyby fachową opiekę.
Może zdarzyć się tak, że w przypadku decyzji o odebraniu lwów i tygrysa właścicielowi z Czchowa, władze gminy będą musiały poszukać pomocy zagranicą. Co może wiązać się ze sporymi kosztami.