Jak wyjaśnia rzecznik Sądu Okręgowego Tomasz Kozioł, zapis monitoringu zdaniem sądu przeczy tej tezie. "Wskazuje, że przez cały czas, kiedy samochód stał na skrzyżowaniu, kiedy miało dojść do wymiany miejsc, świeciło się światło stop. Trudno sobie wyobrazić taką zamianę miejsc w środku samochodu, w czasie której cały czas jest utrzymywany hamulec" - mówi.
Obrona Piotra K. podczas pierwszego procesu próbowała udowodnić, że światło świeciło się przez awarię. To jednak zanegował biegły. Sędzia Tomasz Kozioł dodaje, że wyjaśnieniom Piotra K. przeczy też opinia biegłego do spraw rekonstrukcji wypadków drogowych na temat powypadkowego ułożenia pokrzywdzonego, które jego zdaniem było typowe dla pasażera, a nie kierowcy.
Zarówno prokuratura jak i sądy podkreślały, że oskarżony dopasowywał wersje swoich wyjaśnień do sytuacji procesowej. Podczas eksperymentu procesowego udowodnił na przykład, że jest się w stanie zamienić miejscami wewnątrz samochodu z osobą o podobnej budowie ciała jak zmarły kolega.
Nie naciskał jednak wtedy na pedał hamulca. Kiedy wyszła na jaw kwestia świecącego się światła stop i media o tym poinformowały, Piotr K. wyjaśniał, że nie trzymał nogi na hamulcu, bo podczas eksperymentu procesowego na prośbę prokuratora był bez butów, żeby nie zniszczyć wypożyczonego do tych celów auta. Wtedy nie miał jednak do tego zastrzeżeń.
Od wyroku sądu pierwszej instancji odwołał się także prokurator, który domagał się podwyższenia kary dla Piotra K. do 7 lat więzienia. Sąd jednak uznał, że kara 4,5 roku więzienia będzie adekwatna. Jak wyjaśnia sędzia Tomasz Kozioł, za okoliczność łagodzącą wzięto m.in. pod uwagę to, że mężczyzna z narażeniem swojego życia próbował ratować kolegę z płonącego auta.
Podczas pierwszego procesu obrońca oskarżonego Wojciech Wolski przekonywał, że Piotr K. tego dnia nie miał zamiaru jechać samochodem, ale zrobił to pod naciskiem swojego kolegi policjanta, z którym wcześniej pił alkohol. Sąd Rejonowy stwierdził jednak, że nie jest to jednak najistotniejsze, bo Piotr K. miał nieskrępowaną wolę i świadomie zdecydował się na działanie sprzeczne z prawem.
Przypominamy: Zapadł wyrok w sprawie głośnego wypadku, w którym zginął tarnowski policjant
(Bartłomiej Maziarz/ko)