Teraz wszyscy lokatorzy Tarnowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej za odbiór śmieci płacą 24 złote od osoby. To domyślna stawka za śmieci posegregowane. Bo miasto, które zarządza tematem odbioru odpadów, uznało, że każdy osobno wyrzuca plastiki, papier, szkło czy bioodpady. Jak jednak wykazują kontrole przeprowadzane na tarnowskich blokowiskach przez Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej, z tym sortowaniem odpadów u źródła wcale tak różowo nie jest. Dlatego pojawiło się ryzyko, że miasto zastosuje drugą stawkę - tym razem za śmieci niesegregowane - a to już wydatek 84 złotych od osoby.
Nie chcemy, by nasi lokatorzy płacili więcej, dlatego podjęliśmy akcję edukacyjną, wywieszając plakaty informujące o niebezpieczeństwie wzrostu stawki - mówi Zbigniew Sipiora, prezes Tarnowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
- To nie było straszenie, to była nasza prośba do mieszkańców, żeby należycie segregować odpady, bo chcieliśmy powiedzieć, co nam grozi. Wychodziliśmy też w kierunku osób, które sobie lekceważą te sprawy segregacji, żeby im uświadomić, że oni też zapłacą. To, że mają w danym momencie w nosie to, w jaki sposób i gdzie co wyrzucają, to za chwilę uderzy ich po kieszeni.
Jak dodaje Sipiora, mieszkańcy nie stosują się do obowiązku segregacji odpadów między innymi dlatego, że w dalszym ciągu to zjawisko jest nowe.
- Zbyt szybko dla naszego społeczeństwa, nie jesteśmy przyzwyczajeni do czegoś takiego i takie ślepe zapatrzenie na to, co się w UE dzieje, że mają w ten sposób segregowane śmieci. Tutaj ludzie nie są doedukowani. Często nie mają pojęcia, dlaczego musi to robić spółdzielnia czy każdy zarządca nieruchomości.
O zastosowaniu nowej stawki nie będzie decydowała spółdzielnia, ale tarnowski magistrat. TSM będzie musiał jedynie i aż wprowadzić taką podwyżkę w życie, czym na pewno nie zaskarbi sobie sympatii spółdzielców.
Tymczasem lokatorzy TSM są oburzeni wysokością proponowanych stawek. Wszyscy solennie zapewniają, że sami śmieci segregują, a jeśli już do kubła trafia coś niezgodnie z normą, to na pewną za sprawią bliżej nieokreślonych "innych" - może sąsiadów, a może wręcz przyjezdnych.
To, co jest w całej sytuacji krzepiące, to fakt, że akcję edukacyjno-inforamacyjna, którą podjęła Tarnowska Spółdzielnia Mieszkaniowa, należy na razie traktować jako drogowe światło ostrzegawcze, taką żółtą kartkę dla tych bardziej opornych wobec segregowania u źródła. Na razie bowiem nie ma planów podwyżek - oczywiście w tej bliższej perspektywie czasowej. Ale jeśli tarnowianie nie wezmą sobie do serca tej przestrogi, to być może jedynym sposobem do pilnego sortowania będzie przysłowiowy i niezwykle skuteczny w Polsce bat finansowy.
Kontrolerzy Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Tarnowie mieli zastrzeżenia do zawartości kubłów na śmieci z co najmniej 30 miejscach.