Głównym problemem jest to, że w projekcie nie było mowy o stopie fundamentowej filarów kolejowego wiaduktu. O takim elemencie nie wiedziało nawet samo PKP PLK. Przy obecnym rozwiązaniu pod wiaduktem na Lwowskiej można by wybudować jedynie 3 pasy ruchu, a całą ideą tej inwestycji miało być poszerzenie przejazdu do czterech pasów. Dlatego jak wyjaśnia dyrektor Zarządu Dróg i Komunikacji w Tarnowie Grzegorz Wałęga, trzeba zaprojektować i uzgodnić z PKP zupełnie nowe rozwiązanie.
- Jest to główna magistrala kolejowa. Nie możemy sobie pozwolić na przestoje na tej magistrali, bo to są duże koszty, a tym bardziej na sprowadzanie jakichś sytuacji potencjalnie niebezpiecznych, które by mogły spowodować osiadanie tego wiaduktu i wykolejanie się pociągów. Zarówno my, jak i również PKP czuje temat powagi sytuacji. Chciałbym, żebyśmy do końca tego roku mieli wypracowane jakiekolwiek rozwiązania techniczne, projektowe z PKP - podkreśla.
Wykonawca rozbudowy ulicy Lwowskiej deklaruje, że po uzgodnieniu na nowo rozwiązania z PKP, potrzebuje 11 miesięcy na wykonanie inwestycji. To oznacza, że realnie termin zakończenia prac pod wiaduktem i w kluczowym miejscu dla ruchu tranzytowego przez Tarnów przypadnie na początek 2027 roku. Miasto zapewnia, że do tego czasu będzie trwał zakaz przejazdu przez tę trasę największych ciężarówek.
Będzie drożej
Nieoczekiwane problemy z rozbudową ulicy Lwowskiej spowodują na pewno także większe koszty. Miasto spodziewa się, że wykonawca po zakończeniu prac, które może w tej chwili realizować, będzie domagał się dodatkowych pieniędzy za opóźnienie niewynikające z jego winy. Jakie to koszty? Tego nie wiadomo. Będzie to zależne od tego kiedy miasto w uzgodnieniu z PKP będzie miało gotowe rozwiązanie umożliwiające rozpoczęcie prac pełną parą.
Do tej pory, od połowy maja, na budowie wykonano 16% zakładanych prac. Pierwotny termin zakończenia prac to styczeń 2026, a roboty skończą się najwcześniej na początku 2027 roku.
Inwestycja miała kosztować 22 miliony złotych, z czego 12 milionów to dofinansowanie z Ministerstwa Infrastruktury.
Projektant zniknął
Miasto zapowiada, że będzie się domagało od pierwotnego wykonawcy projektu zwrotu spodziewanych dodatkowych kosztów. Trudno się jednak spodziewać, że coś z tego wyjdzie, bo wykonawca dokumentacji zniknął i nie ma z nim kontaktu. Dlatego ZDiK musiał wydać dodatkowych 366 tysięcy złotych na nowego projektanta, który zajmuje się korygowaniem dokumentacji i będzie nadzorował same prace.
Wprawdzie drogowcy chcieli wydać na to 150 tysięcy złotych, ale zgłosiła się tylko jedna firma projektowa i według urzędników nie było już czasu na organizowanie ponownego przetargu i szukanie tańszej firmy, bez gwarancji, że taka się znajdzie.