Zdanie, że dla Kenijki stanik to produkt luksusowy nie jest przesadą - mówią organizatorzy akcji. A brakuje nie tylko bielizny.
"Dla nas to żaden problem. U nas takie produkty higieniczne lub bielizna są stosunkowo tanie, podczas gdy w budżecie domowym Kenijki to ogromny wydatek. Dzienny zarobek to 4,5 zł. A paczka podpasek kosztuje 3 złote" - mówi Paulina Donicz, organizatorka akcji i dodaje, że problem jest poważniejszy, niż może się wydawać. Chodzi bowiem o zdrowie kobiet.
"Jesteśmy studentami medycyny, więc kierujemy się aspektami zdrowotnymi. Brak biustonosza u kobiety wiąże się z problemami z kręgosłupem i zwyrodnieniami" - mówi Paulina Donicz.
Jak podkreśla Ewa Piekarska z Polskiej Misji Medycznej, sytuacja kobiet najgorsza jest na wsiach. "Zupełnie inaczej jest w miastach, a inaczej na terenach pustynnych. Inaczej będzie przy granicy z Somalią, a inaczej z Ugandą. W akcji myślimy o kobietach pracujących ciężko fizycznie,w polu, które na dodatek mają sporo dzieci: 6, 7, 8, 10. Piersi kobiece są obciążone samym wykarmieniem takiej liczby dzieci" - tłumaczy Ewa Piekarska.
W czasie trwania akcji w samym Krakowie udało się zebrać 400 staników. "Zebrane rzeczy pojadą do Poznania, gdzie zostaną zgromadzone w specjalnym kontenerze, który z kolei popłynie drogą morską do Kenii" - mówi Paulina Donicz.
Organizatorzy akcji już się zastanawiają, jak kontynuować przedsięwzięcia. Być może w przyszłym roku zorganizowana zostanie kolejna zbiórka środków potrzebnych mieszkańcom Kenii.
(Teresa Gut/ew)
Obserwuj autorkę na Twitterze: