Był to pierwszy przedsezonowy obóz wolniaków. Ćwiczyli głównie na macie i w siłowni, ale nie zabrakło też górskich eskapad. Szesnastu kadrowiczów odbywało codziennie trzy kilkugodzinne treningi.

Na siłowni i w górach kształtowaliśmy wytrzymałość, były też zajęcia techniczne, ale bez walk, w których pomagało nam sześciu Rosjan z Kaliningradu. Według mnie zrealizowaliśmy sto procent tego, co zamierzaliśmy i chociaż zawodnicy dostali w kość, to jestem przekonany, że te trzy tygodnie zaprocentują podczas następnych zgrupowań – ocenił Grzywiński.

Olimpijczyk z Seulu (1988) i Barcelony (1992) oraz trener reprezentacji Polski przed igrzyskami w Atenach (2004) dodał, że dwa razy w tygodniu przeprowadzane były marszobiegi po tatrzańskich szlakach. – Jeżeli chodzi o skalę trudności, to były zróżnicowane. Byliśmy m.in. w Dolinie Strążyskiej, na Hali Kondratowej, ale i też w Morskim Oku. Taki wysiłek doskonale buduje bazę tlenową, która przekłada się na tę beztlenową, tak bardzo przydatną na macie – tłumaczył trener.

Zbigniew Baranowski, występujący w kategorii 86 kg, potwierdził słowa szkoleniowca. – Wszystko jak należy przepracowane, więc zgrupowanie naprawdę udane. Teraz cieszę się na wypoczynek i chociaż mamy rozpisane zajęcia na te dni, to na pewno całe ciało odpocznie po potężnym wysiłku, jaki włożyliśmy w zakopiańskie treningi – ocenił zawodnik AKS Białogard.

O zmęczeniu mówił też Robert Baran (Ceramik Krotoszyn, 125 kg). – Wszystkie zajęcia były intensywne. Do tego trzeba było bardzo uważać na kontuzje, o które łatwo nie tylko w górach. Czuję to wszystko w mięśniach, dlatego z radością teraz odetchnę w domu. Czeka na mnie żona, która w lutym urodzi naszą córeczkę, więc to będą prawdziwie rodzinne święta – cieszył się Baran.

Po świątecznym odpoczynku zaplanowane są kolejne zgrupowania. – 7 stycznia wylatujemy do Machaczkały w Dagestanie. Tam przez trzy tygodnie już będzie bardzo specjalistycznie, czyli mata i formy walkowe oraz sparingi. W lutym Szczyrk lub Zakopane oraz pierwszy turniej w Kijowie. W marcu Puchar Polski w obsadzie międzynarodowej, a kolejny miesiąc to zgrupowania w Rosji przygotowujące już stricte do majowych mistrzostw Europy – wyliczył drugi trener kadry.

Czempionat Starego Kontynentu to poważny sprawdzian przed główną imprezą sezonu, czyli mistrzostwami świata w Budapeszcie (22-28 października). – Z Kaspijska chcemy wrócić przynajmniej z dwoma medalami i jednym miejscem punktowanym, natomiast z Węgier z jednym krążkiem i dwoma miejscami. Mam nadzieję, że wykonamy ten plan, tym bardziej, że myślimy już o igrzyskach w Tokio w 2020 roku, gdzie naszym marzeniem i celem jest nie tylko mieć reprezentanta w każdej z siedmiu kategorii wagowych, ale i też widzieć go na podium – podsumował Grzywiński.

Abdusalamow, który prowadzi reprezentację Polski około cztery lata, uważa, że czeka go jeszcze sporo wyzwań. – Idziemy małymi kroczkami do przodu, ale przed polskimi zapasami jeszcze cały ocean pracy! Nie ma takich tradycji jak w Iranie, Rosji czy USA, gdzie szkolący seniorów już tylko szlifują ich umiejętności. My tu mamy zdolnych zawodników, ale talent i chęci to nie wszystko. Wciąż należy doskonalić technikę, której od początku ich kariery w tej dyscyplinie było zdecydowanie za mało lub była niewłaściwa. To trudne, ale nie niemożliwe i nad tym właśnie pracujemy. Zwalczymy złe nawyki to będą wyniki – podkreślił.

Trzykrotny olimpijczyk (2004-2012) i srebrny medalista igrzysk w Pekinie dodał, że efekty pracy sztabu szkoleniowego powoli już widać. – W stylu wolnym w ciągu ostatnich 12 lat nie było medalu MŚ i tylko trzy medale ME, no i brak kwalifikacji na igrzyska w Londynie. Teraz, w ciągu jednego cyklu olimpijskiego, mamy w sumie dziewięć medali i były kwalifikacje na igrzyska w Rio. Jeżeli będziemy pracować tak ciężko jak do tej pory, to w 2020 roku będziemy mieć mocną ekipę, w której każdy zawodnik bez kompleksów będzie mógł zawalczyć o najwyższą stawkę z najbardziej utytułowanym przeciwnikiem – zapewnił pochodzący z Dagestanu szkoleniowiec.

PAP/AD