Po straconych punktach podczas wyjazdowego meczu z Kazachstanem tym razem reprezentacja prowadzona przez Adama Nawałkę miała odbudować lekko nadszarpnięte zaufanie kibiców. Kibiców, którzy wypełnili w sobotę do ostatniego miejsca stadion PGE Narodowy w Warszawie. Dla narodowej reprezentacji Polski mecz z Duńczykami był pierwszym spotkaniem na tym obiekcie od czasu pamiętnego starcia z Irlandią zakończonego fetowaniem awansu na mistrzostwa Europy do Francji.

Biało-Czerwoni od początku meczu z Danią ruszyli do przodu. Polacy powinni objąć prowadzenie już w 11. minucie, gdy Kamil Grosicki dośrodkował wprost na głowę Arkadiusza Milika, któremu zabrakło jednak nieco precyzji. Grosicki był zresztą, obok Roberta Lewandowskiego, kluczem do zdobywanych przez naszą ekipę bramek. To własnie on w 20. minucie świetnie urwał się lewą stroną, dograł płasko w pole karne, gdzie Lewandowski zamknął akcję pokonując Schmeichela. Boiskowa intuicja Grosickiego okazała się kluczowa również dla drugiej bramki zdobytej przez Polaków. W 34. minucie właśnie po takim nieszablonowym podaniu pomocnika francuskiego Rennes w polu karnym powalony został Arkadiusz Milik, a strzałem z jedenastu metrów Lewandowski podwyższył na 2:0. Nie obeszło się jednak bez strat - Milik w pełni sił już na boisko nie wrócił, a po zmianie stron zastąpił go Karol Linetty.

Druga połowa również rozpoczęła się dla Polaków w sposób wymarzony. W 48. minucie defensywie rywali w pozornie niegroźnej sytuacji urwał się Robert Lewandowski, samotnie pognał z piłką atakowany przez kilku rywali i uderzeniem z ostrego kąta sprawił, że Schmeichel zmuszony był po raz trzeci wyciągać piłke z siatki. W tamtej chwili wydawało się, że mecz właściwie można byłoby już zakończyć. Trzybramkowe prowadzenie zdawało się niezagrożone, a kwestią czasu miały być kolejne bramki Polaków. Wszystko zmienił jednak indywidualny błąd elektrycznego przez cały mecz Kamila Glika. W 49. minucie nieatakowany przez przeciwników stoper w kuriozalnych okolicznościach zaskoczył Łukasza Fabiańskiego, przenosząc piłkę głową ponad bramkarzem naszej reprezentacji.

Gol na 1:3 sprawił, że Duńczycy nabrali wiatru w żagle. W poczynania Polaków wkradła się z kolei nerwowość, która jeszcze kilka minut wcześniej wydawała się niemożliwa. W 60. minucie wprowadzony po przerwie Poulsen zmarnował niezłą okazję, ale w 69. był już skuteczniejszy. Duńczycy wykorzystali moment dekoncentracji w defensywie naszej ekipy, a na tablicy świetlnej ukazał się wynik 2:3. Końcowe 20 minut przebiegało więc z perspektywy Polaków pod hasłem obrony wyniku - trzeba jednak przyznać, że podopieczni Adama Nawałki robili to naprawdę dobrze i konsekwentnie. Gościom nie udało się wypracować już żadnej groźnej okazji do wyrównania, a wraz z końcowym gwizdkiem sędziego na PGE Narodowym dało się usłyszeć głęboki oddech ulgi.

Choć nie bez problemów, reprezentacja Polski inkasuje po starciu z Danią trzy punkty. Kolejny eliminacyjny mecz już za trzy dni. We wtorek 11 października o godzinie 20:45 na Stadionie Narodowym podejmiemy reprezentację Armenii.

AD