Goście od początku narzucili swoje warunki gry. W 7. minucie po faulu Janiego Atanasova z boku okolic pola karnego Bartłomiej Wdowik popisał się precyzyjnym strzałem z rzutu wolnego i przelobował Sebastiana Madejskiego. Dla obrońcy Jagiellonii był to już czwarty gol w tym sezonie i trzeci strzelony bezpośrednio z rzutu wolnego.
Gospodarze nie zdołali ochłonąć, gdy przyjęli drugi cios. Madejski odbił przed siebie strzał Josego Naranjo, do piłki pierwszy dopadł Dominik Marczuk, podał do Kristoffera Hansena, a były piłkarz Widzewa Łódź z bliska dopełnił formalności.
Potem odważniej zaatakowała Cracovia. W 17. minucie kontaktową bramkę mógł zdobyć Paweł Jaroszyński, lecz kopnął piłkę tuż obok słupka. Później po podaniu od Michała Rakoczego, Takuto Oshima nie trafił piłkę, mając przed sobą odsłonięty cały róg bramki. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy Zlatan Alomerovic odważną interwencją uprzedził szarżującego Benjamina Kallmana.
Początek drugiej połowy znowu należał do gości, którzy w 49. minucie podwyższyli prowadzenie. Tym razem Wdowik dośrodkował z rzutu wolnego, Adrian Dieguez przedłużył lot piłki, a Hansen z bliska skierował ją do siatki. Norweg, który kontrakt z Jagiellonią podpisał 11 września, bardzo udanie zastąpił w składzie Imaza.
A Jagiellonia nie odpuszczała i po chwili prowadziła już 4:0. Tym razem do bramki trafił Marczuk, po podaniu od Hansena.
Cracovia odpowiedziała szybko, a Alomerovica strzałem z 15 metrów pokonał Virgil Ghita. To trafienie pobudziło gospodarzy do agresywniejszej gry i w 60. minucie było już 2:4. Z rzutu rożnego dośrodkował Atanasov, a Kamil Glik strzałem głową zdobył swoją premierową bramkę dla Cracovii. Był to też jednocześnie trzeci gol 103-krotnego reprezentanta Polski w ekstraklasie, a pierwszy w barwach "Pasów".
Cracovia uwierzyła w możliwość odrobienia straty i uzyskała sporą przewagę. Defensywa Jagiellonii miała sporo problemów, zwłaszcza po rzutach rożnych. Bliski zdobycia bramki był m.in. Karol Knap.
Gospodarzom nie udało się już jednak przeprowadzić skutecznego ataku i musieli pogodzić się z drugą kolejną porażką na własnym boisku. Dla ekipy z Białegostoku to drugie wyjazdowe zwycięstwo w tym sezonie.
Po meczu Cracovia – Jagiellonia (2:4) powiedzieli:
Adrian Siemieniec (trener Jagiellonii): "Cieszymy się ze zwycięstwa, gratulacje dla drużyny, bo był to trudny mecz. Musimy lepiej zarządzać wynikiem przy tak wysokim prowadzeniu. Pochylimy się nad tym i przeanalizujemy to z zespołem. Jesus Imaz na jednym z treningów doznał kontuzji. Na razie trwa diagnostyka i czekamy na informacje. Imaz to dla nas bardzo ważny zawodnik i z nim jesteśmy tylko mocniejsi. Cieszę się, że pod jego nieobecność cała drużyna wzięła na siebie odpowiedzialność za wynik. Chciałbym też życzyć profesorowi Januszowi Filipiakowi szybkiego powrotu do zdrowia".
Jacek Zieliński (trener Cracovii): "Jesteśmy w fatalnych nastrojach, bo liczyliśmy, że pod dwóch poprzednich meczach, w których lekko przytłumione zostało nasze fatalne spotkanie z Pogonią Szczecin, podtrzymamy zwycięską passę. Bardzo chcieliśmy wygrać, choćby dla profesora Filipiaka. Nie udało się i ponieśliśmy kolejną przykrą porażkę u siebie. Tracimy dużo bramek i to spędza nam sen z powiek. Trudno powiedzieć dlaczego, bo gramy w podobnym ustawianiu od dawna. Doszedł tylko Kamil Glik, ale jego trudno za to winić, bo popełniane są indywidulane błędy. Dwie pierwsze bramki podarowaliśmy Jagiellonii jak na tacy. Naszym problemem jest także fakt, że napastnicy nie strzelają goli. Mają okazje, a bramki zdobyli obrońcy Virgil Ghita i Glik. Bardzo chcą się przełamać, ale im nie wychodzi. Mamy w przerwie reprezentacyjnej nad czym pracować".