Majka linię mety minął dziesiąty. Zawodnik Bora-Hansgrohe w końcówce rozprowadzał Słowaka Petera Sagana, który ostatecznie był drugi. Wygrał Kolumbijczyk Fernando Gaviria (Quick-Step Floors).

"Dzisiejszy etap był bardzo nerwowy, jak to zwykle bywa na początku Tour de France. Jestem zadowolony, ponieważ przyjechałem z przodu. Dziękuję całej drużynie za to, że pracowali dla mnie i mogłem czuć się komfortowa na froncie dzisiejszego odcinka w głównej grupie. Nie straciłem żadnych sekund, a to ważne żeby być skoncentrowanym na tych pierwszych nerwowych etapach i nie tracić w głupi sposób nawet tych paru sekund. Jestem pozytywnie nastawiony na walkę i wierzę że ten mój pech się odwróci na tym wyścigu" - napisał Majka na swoim profilu na Facebooku.

Wspominając o pechu 28-latek z Zegartowic nawiązał do swojego ubiegłorocznego startu w "Wielkiej Pętli". Wówczas celował w miejsce w najlepszej piątce, ale z powodu poważnego upadku na dziewiątym etapie musiał się wycofać.

Teraz pech, choć nie tak duży, dosięgnął Froome'a (Sky). Czterokrotny zwycięzca TdF z powodu kraksy zajął 91. miejsce, kończąc etap 51 sekund po zwycięzcy. Opóźnienia zanotowali również inni pretendenci do triumfu - Australijczyk Richie Porte, Brytyjczyk Adam Yates (obaj również 51 s) i Kolumbijczyk Nairo Quintana (1.15 min).

"Byliśmy na czele peletonu. Nagle wszystko pogrążyło się w chaosie, sprinterzy zaczęli się przeciskać do przodu. Takie jednak jest kolarstwo. Najważniejsze, że nie odniosłem obrażeń. Do Paryża wciąż jeszcze daleka droga" - powiedział Froome.

W niedzielę drugi etap wyścigu z Mouilleron-Saint-Germain do La Roche-sur-Yon (182,5 km).

PAP/AD