Panie doktorze, pierwsze komentarze po zamachu na premiera Słowacji dotyczą bardzo prawdopodobnego przykręcania śruby w odpowiedzi na te wydarzenia. Pan też podziela tę opinię?

Niestety w kontekście troski o pewną spójność społeczną w obliczu jednak tragicznego wydarzenia, jakim był zamach na premiera kraju, wydaje się, że ku temu to właśnie zmierza. To zdają się sugerować pierwsze wypowiedzi polityków, zwłaszcza obozu rządzącego, bo po stronie opozycji nastąpiło pewne uspokojenie. Ono też może być związane z tym, że jednak premier jest z przeciwnego obozu politycznego, a jeden z nagranych filmików, zresztą troszkę w niejasny sposób upublicznionych już po zatrzymaniu tego zamachowca, wskazuje na to, że on był krytykiem działań rządu. Między innymi bardzo się negatywnie wyrażał o polityce gabinetów i Ficy względem mediów. Między innymi właśnie szef koalicyjnych narodowców powiedział, że to może oznaczać rozpoczęcie wojny politycznej, tak że raczej nie jest to zimny prysznic, a może nawet dolanie oliwy do ognia, ale bardzo bym chciał się mylić. Pewnie duże znaczenie będzie też miało to, jak wypowie się w tej sprawie sam Robert Fico. Ostatnie doniesienia są takie, że jego stan jest względnie stabilny i że ta operacja, która wczoraj trwała kilka godzin się powiodła.

Zaraz po zamachu rzeczywiście padły oskarżenia pod adresem opozycji i liberalnych mediów. Czy te głosy nadal słychać w Bratysławie?

Fico jest politykiem niezwykle kontrowersyjnym. Z jednej strony, jeśli popatrzymy na wskaźniki zaufania do liderów politycznych, bo tak to się właśnie na Słowacji nazywa, to jest na trzecim, a więc wysokim miejscu. Ufa mu nieco ponad 1/3 ankietowanych, ale z drugiej strony niespełna 2/3 Słowaków wyraża w stosunku do niego nieufność. Jest osobą, która nie pozwala być wobec siebie obojętnym, albo ma zdecydowanych, bardzo przekonanych zwolenników, albo ma nieprzejednanych wrogów. Jest takim politykiem niezwykle wyrazistym, moglibyśmy chyba zaryzykować stwierdzenie, że charyzmatycznym, a na pewno jest genialnym technokratą mocy bo jego ugrupowanie SMER – Socjalna Demokracja, o takim rysie lewicowo-narodowym, wygrało, było numerem jeden z pięciu, z sześciu ostatnich wyborów parlamentarnych.

Tym niemniej ten Fico w wersji 4.0, jak to niektórzy mówią, czyli Fico, który po raz czwarty teraz objął fotel premiera, jest postacią najbardziej kontrowersyjną, jeśli mielibyśmy go zestawiać z tymi premierami Fico z przeszłości, bo w przeszłości, też trzeba przypomnieć, to Fico wprowadzał Słowację do strefy euro, to fico był premierem, gdy Słowacja wstępowała do strefy Schengen, on też swego czasu bardzo mocno podpisywał się pod postulatami utrzymania Słowacji, jak to nazywał, w ścisłym jądrze integracji europejskiej.

Z drugiej strony teraz mamy Ficę, który dokręca śrubę mediom, i prywatnymi, i publicznym, próbuje ograniczać działalność trzeciego sektora i przede wszystkim, którego ekipa przeprowadza w tym momencie niezwykle kontrowersyjne zmiany w prawie karnym. Trzeba tutaj kontekstowo dodać, że w trakcie tego ostatniego pobytu w opozycji zarzuty przede wszystkim korupcyjne usłyszało wiele osób z otoczenia polityczno-biznesowego partii premiera i wielu ekspertów jest teraz przekonanych, że te próby obniżania kar, skracania okresów przedawnienia, poszerzania możliwości wydawania wyroków zawieszeniu są nakierowane na to, aby zapewnić bezkarność osobom z tego otoczenia i wprost wymieniają, których osób właśnie, w których konkretnie sprawach te zmiany w przepisach mogłyby dotyczyć.

Tak że Fico pozostaje postacią bardzo kontrowersyjną nawet pomimo tego zamachu. Tutaj opozycja zdobyła się na taki gest, że odwołała zaplanowane na wczorajszy dzień dość duże protesty przed kancelarią premiera właśnie w odniesieniu do zmian w mediach publicznych.

Jakie jest podłoże tych podziałów społecznych na Słowacji? Słyszymy w Polsce o tych wielkich podziałach społecznych. U nas to może wywoływać zdziwienie, przecież sami o sobie tak opowiadamy, tymczasem słyszymy, że za naszą granicą te podziały są jeszcze mocniejsze. Z czego one wynikają?

Słowacja jest krajem niezwykle podzielonym społecznie, a może nie tylko społecznie. Jest to kraj który jest niezwykle zróżnicowany etnicznie. Słowacy ze wschodu z trudem mogą się dogadać ze Słowakami z Bratysławy. Te różnice języka, którym oni się posługują są niezwykle duże. Mówimy o kraju, którego ludność odpowiada populacji województwa mazowieckiego z grubsza. Są ogromne różnice, jeśli chodzi o rozwój gospodarczy: mamy bardzo taką zachodnią w swoim sposobie myślenia Bratysławę, mówi się niekiedy w ogóle o aglomeracji wiedeńsko-bratysławskiej, tutaj czuć bardzo mocno silne oddziaływania większego znacznie Wiednia, i ogólnie bardzo uprzemysłowiony zachód kraju, i bardziej już rolnicze centrum i wschód, znacznie też biedniejsze. Zresztą sam Fico swego czasu zasłynął stwierdzeniem, że na wschodzie nic nie ma w odniesieniu do właśnie zarzutów opisywanych przez dziennikarza śledczego Jána Kuciaka ,zamordowanego w 2018 roku, jakoby na wschodzie Słowacji działała mafia kanabryjska, co zresztą się później potwierdziło.

A ta prorosyjskość i ten antyamerykanizm to jest coś, co dzieli społeczeństwo słowackie czy akurat coś, co jest spoiwem?

To jest coś, co zdecydowanie dzieli społeczeństwo słowackie. Bratysława w swoim oglądzie sytuacji jest z grubsza zgodna z tym, co myśli, powiedzmy, Warszawa czy Praga. Natomiast jeśli już zdobędziemy się na taką wyprawę na prowincję, poza większymi miastami, to tam te zadawnione sentymenty antyamerykańskie, prorosyjskie już są bardzo silne.

Niedawno ukazało się badanie ankietowe takiego dość dużego słowackiego think tanku Globsec, w którym też pytani są Słowacy o to, jaki mają stosunek do państw, które są uważane za mocarstwa albo przynajmniej silnych graczy w regionie czy na świecie. Słowacy wyróżniają się chociażby tym, że aż 40% z nich, zdecydowanie najwięcej wśród państw, naszego szeroko rozumianego regionu, za takiego potencjalnego wroga, państwo nieprzyjazne, uważa Stany Zjednoczone. Kolejni są bodajże Bułgarzy, z których jeśli dobrze pamiętam, 18% wyraża taką opinię. Tutaj ta gleba dla treści prorosyjskich, antyamerykańskich jest bardzo żyzna, bardzo podatna, a też trzeba dodać, że rosyjskie służby też w odpowiedni sposób tę glebę nawożą i bardzo intensywnie tutaj oddziałują.

Wracając do zamachu: jego sprawca z jednej strony sprzeciwiał się polityce Ficy, z drugiej współpracował z ugrupowaniami prorosyjskimi. To jest jakiś miszmasz czy przeciwnie, jakiś taki typowo słowacki punkt widzenia?

Trzeba chyba będzie zaczekać do jakichś finalnych konkluzji śledczych. Tak jak mówię, są pewne sprzeczne doniesienia, które z jednej strony wskazują, że nie podobały mu się działania rządu, który jednak jest skojarzony bardziej z taką polityką, a zwłaszcza retoryką prorosyjską, ale z drugiej strony on miał sympatyzować przed ośmioma laty z taką organizacją paramilitarną, która ma takie elementy też w swojej ideologii i w swoich kontaktach też prorosyjskie. Ta organizacje zresztą została rozwiązana przed dwoma laty. Wydaje mi się, że tutaj na na finalną konkluzję jeszcze jeszcze przyjdzie czas. Ja osobiście dostrzegam tu pewną sprzeczność, która też nie musi być typowa dla jakiegoś słowackiego wzorca.

A jaki wpływ na wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego może mieć i zamach. jak i te spodziewany reakcje rządu na te wydarzenia?

Trzeba na wstępnie powiedzieć że wybory do Parlamentu Europejskiego nie cieszą się na Słowacji dużą popularnością. Regularnie odkąd tylko Słowacja stała się członkiem Unii Europejskiej, to właśnie na Słowacji notowana jest najniższa frekwencja w całej Unii Europejskiej w tych wyborach. Także teraz zainteresowanie tymi wyborami jest niewielkie. Przed pięcioma laty zwycięzcą tych wyborów była Progresywna Słowacja, czyli ugrupowanie odchodzącej prezydent Zuzany Čaputovej. Wtedy wydawało się, że ta partia jest na fali i po tej wygranej w wyborach prezydenckich, następnie europejskich może zmierzać po przejęcie rządu, po czym okazało się, że w wyborach parlamentarnych, w których głosuje nawet i trzykrotnie więcej Słowaków, Progresywna Słowacja znalazła się poza parlamentem. Była troszkę też sama sobie winna przez to, że startowała w koalicji ze znacznie mniejszym ugrupowaniem, ale jednak tych siedmiu procent wymaganych do znalezienie się w parlamencie nie uzyskała.

Skoro Polacy deklarują się jako euroentuzjaści, cokolwiek to sformułowanie miało by tutaj znaczyć, to ja go sobie mówią Słowacy?

Słowacy są euroentuzjastami co do zasady. Trzeba powiedzieć, że od 2009 roku Słowacja jako jedyne państwo w Grupie Wyszehradzkiej ma w obiegu euro, wspólną walutę europejską. Co więcej, to euro i jego wprowadzenie było jednoznacznie popierane i do dzisiaj 80% Słowaków jest przekonanych, że była to właściwa decyzja i należy przy tej walucie pozostać. Te głosy postulujące opuszczenie Unii Europejskiej czy opuszczenie strefy euro są absolutnym marginesem. Z drugiej strony, w przeciwieństwie chociażby do Polski czy Republiki Czeskiej, Słowacy znacznie bardziej sceptycznie patrzą na działalność Paktu Północnoatlantyckiego. Nawet kiedy formowano w ramach wspierania flanki wschodniej sojuszu wielonarodowy oddziału NATO na Słowacji, Słowacja przecież graniczy z będącą w stanie wojny Ukrainą, to dbano o to, żeby na czele tych oddziałów nie znaleźli się Amerykanie, żeby nie budzić jakiś negatywnych konotacji, czy wpisywać się w te pewne słowackie stereotypy. Finalnie na czele tego oddziału stanęli Czesi.

A czy jest jeszcze jakieś spoiwo realne, które łączy V4, Grupę Wyszehradzką, bo w inną stronę zdają się podążać Słowacy i Węgrzy, wi nną Czesi i Polacy.

Jeśli chodzi o tą główną kwestię teraz tej debaty europejskiej czy nawet globalnej, którą jest w naszym regionie wojna ukraińsko-rosyjska, to tutaj zdecydowanie mamy podział na te dwa obozy. Ja bym nawet zarysował bardziej szczegółowy podział, to znaczy – mamy z jednej strony Polskę i Czechy, które są takim współbrzmiącym harmonijnym tandemem, jeśli chodzi o wspieranie militarne Ukrainy i tym podobne, mamy Słowację, która zasadniczo w tych kluczowych kwestiach politycznych Ukrainę wspiera i wspiera Ukrainę militarnie, ale na bazie komercyjnej, no i mamy też Węgry, które tutaj prowadzą politykę jawnie prorosyjską, a czasami wręcz wrogą względem Ukrainy. Tam są jeszcze zadawnione problemy związane z kwestią mniejszości węgierskiej.

Natomiast jest też wiele kwestii, które jak się okazuje, te państwa łączą. Już wkrótce będziemy mieli nową Komisję Europejską i nowe wyzwania. Mamy wspólny region, w którym są realne potrzeby inwestycji infrastrukturalnych, które też będą łączyć nasze państwa, jest podobne podejście do kwestii związanych chociażby z Zielonym Ładem. Ostatnio głosowanie w sprawie paktu migracyjnego pokazało, że tak naprawdę Polska, Słowacja i Węgry znalazły się po jednej stronie, Czechy wtedy się w głosowaniu wstrzymały, więc też nie były tak całkiem po drugiej stronie barykady. No i jest też pewien sceptycyzm co do konkurencji produktów rolno-spożywczych z regionu z tymi importowanymi z Ukrainy i do jakiego stopnia powinno to być poddawane regułom wolnorynkowym, a do jakiego jednak ograniczamy kierując się interesami państw regionu. Tutaj państwa V4 raczej dość zgodnie twierdzą, że to wprowadzanie zasad całkowitej wolnej konkurencji powinno następować stopniowo. Podobnie jest w kwestii konkurencji ze strony ukraińskich przewoźników, którzy stanowią poważne zagrożenie konkurencyjne dla tych w Polsce czy na Słowacji.

Na koniec wróćmy do samego Roberta Ficy. Mówił pan kilkukrotnie, że jest kontrowersyjną osobą na Słowacji. Na czym polega w takim razie jego fenomen, jak to w ogóle możliwe, że osoba, którą łączy się z zamordowaniem Jána Kuciaka czy też łączy się ze zorganizowaną grupą przestępczą, po raz kolejny staje na czele rządu?

Dwie kwestie tutaj chciałem poruszyć. Pierwsza, że to powiązanie Ficy z zabójstwem Jána Kuciaka jest jednak mocno, mocno pośrednie. On prawdopodobnie nic o tym zabójstwie nie wiedział i wydaje mi się, że gdyby o tym wiedział, to raczej by się mu sprzeciwiał. Jeśli popatrzymy na ten rachunek ostatecznych kosztów politycznych, on tak naprawdę na tym stracił. Stracił fotel premiera, jego faworyt przegrał wybory prezydenckie i w końcu jego ugrupowanie przegrało wybory parlamentarne. Dla niego rachunek była absolutnie ujemny tutaj.

Natomiast z drugiej strony stworzył pewien system, taki system quasi mafijny, w którym państwo ręcznie sterowało niektórymi sędziami i policją, który dał niektórym osobom znajdującym się w pewnym otoczeniu tego premiera śmiałość na podjęcie tego typu kroku.

Fico przede wszystkim jest genialnym technokratą mocy. On potrafi czytać słowacką duszę, identyfikować genialnie te problemy, które Słowacy gdzieś tam odczuwają, takich jak kwestia pewnych niskich wynagrodzeń. Nie waha się sięgać też po tematy tabu, czyli na przykład pewnych sentymentów antyromskich. To jest niespełna 10% ludności. Swego czasu potrafił też grać kartą antywęgierską – 8, 9% społeczeństwa to są Węgrzy.

W końcu też nie odejdziemy od jednego z kluczowych problemów, to znaczy słabości szeroko rozumianej sceny centro-prawicowej i liberalnej. Ona jest niezwykle podzielona, niezwykle skrócona i na poziomie ideologicznym, i personalnym. Ona wielokrotnie też nie zdała egzaminów, a jeśli już dostawała szansę, to też można powiedzieć nie szła jej karta, bo luty 2020 to jest wygrana wyborów przez centroprawicę właśnie i zarazem początek obostrzeń covidowych. Następnie kryzys energetyczny i kryzys inflacyjny, wojna ukraińsko-rosyjska, która też tym podzielonym w tej kwestii społeczeństwie słowackim jest odbierana mniej jednoznacznie niż w Polsce. To wszystko były bardzo trudne wyzwania, którymi nawet zjednoczonemu rządowi byłoby trudno stawić czoła, a co dopiero rządowi polityków niedoświadczonych, polityków, którzy przede wszystkim spędzali wcześniej swoje życie w opozycji i byli nakierowani na takie typowe dla polityki słowackiej happeningi polityczne, częste konferencje prasowe, a mniej na stworzenie pewnego systemu rządów, który byłby spójny.