Mamy kwiecień, więc dla narciarza biegacza czas odpoczynku, roztrenowania. W jakim jesteś teraz momencie i gdzie przebywasz?
Teraz jest taki okres bez trenowania, troszkę taki czas dla siebie, prywatny, bo jak wiadomo po intensywnym sezonie startowym troszkę się prywatnych rzeczy nazbierało. Miałam tydzień takiego swojego urlopu, ale już od kilku dni wróciłam do planowych treningów i w sumie fajnie. Już mi było tęskno, więc taka przerwa łącznie trzytygodniowa z jakąś aktywnością fizyczną, z czasem spędzonym z rodziną była fajna, ale już brakowało tej systematyczności i tego, żeby myśleć o przyszłym, olimpijskim roku.
No właśnie, sporo tych nadziei olimpijskich przed Tobą, ale jesteś po sezonie, który przyniósł owoce w postaci Zimowej Uniwersjady w Turynie (Iza zdobyła dwa złote i dwa brązowe medale – przyp.red.). Czy to był najbardziej szczególny moment tych ubiegłych miesięcy?
To na pewno było bardzo fajne doświadczenie. Myślę, że pozostanie w moich wspomnieniach i w moim sercu w ogóle ten cały czas, ilu fantastycznych ludzi poznałam. Na pewno dało mi to bardzo wiele i jestem bardzo wdzięczna za ten czas. Miał być to tylko przystanek do mistrzostw świata seniorów, no ale niestety po uniwersjadzie, w czasie której naprawdę świetnie się czułam, byłam w świetnej formie, niestety się pochorowałam i potem nie zdołałam wrócić do formy sprzed choroby. Można powiedzieć, że tak, uniwersjada, analizując cały ten sezon, to był najważniejszy i najlepszy moment tego sezonu, ale myślę, że początek też miałam całkiem fajny. Gładko wchodziłam w sezon, Puchar Świata w Lillehammer, gdzie po dwóch latach wróciłam do top trzydziestki Pucharu Świata. Dla nas jest to bardzo dobry wyznacznik, więc były fajne przebłyski. Myślę, że psychicznie też bardzo dobrze to znosiłam. Tę drugą część sezonu pokrzyżowała mi choroba, ale to nic. Myślę, że dużo mnie to nauczyło pokory i same Mistrzostwa Świata Seniorów w Trondheim myślę, że coś dobrego z nich wyciągnę.
Myślę, że w opinii publicznej dalej jest takie trochę niezrozumienie, dlaczego na takich uniwersjadach, gdy rywalizujesz z rówieśnikami, z młodzieżą, z juniorami tak dobrze to wypada, a dlaczego na tym seniorskim szczeblu już wśród tych bardziej doświadczonych, te wyniki są słabsze. Jak szacujesz, ile czasu Ci potrzeba, żeby wejść na wyższy poziom w seniorach, czy to jest w ogóle możliwe na tym poziomie, który jest wysoki, patrząc po tym, co się działo na mistrzostwach świata, patrząc po formie Therese Johaug, która świetnie wróciła po urlopie macierzyńskim.
Znaczy w ogóle nie porównujmy się to do Theresy, czy do Skandynawii, bo tam przynajmniej jest tak zwany system szkoleniowy. No na ten moment na tyle, ile mogłam sobie zorganizować szkolenie, treningi i na tyle, na ile miałam do tego warunki i fundusze to mi się udało. Na własną rękę zaznaczę, więc to też myślę, że powinno być bardziej zrozumiałe. Po drugie, nasz sezon zaczyna się tak naprawdę w listopadzie, a kończy końcówką marca, więc to jest bardzo długi sezon, a jeżeli nie ma odpowiedniego sztabu odpowiednich ludzi wokół ciebie, to czasami zrządzenie losu. Naprawdę czułam się świetnie na tej uniwersjadzie i był to nasz taki plan, przystanek do kolejnych startów. Tak też mówiłam na uniwersjadzie, no ale siła wyższa, prostu się pochorowałam i co mogę zrobić? Mogę tylko siedzieć i płakać, ale faktycznie było to dla mnie bardzo przykre, bo naprawdę złapałam tam bardzo dobrą formę i już tydzień później na Pucharze Świata w Cogne już było widać to, że coś jest nie tak. Było dla mnie przykre także z tego tytułu, że po prostu nikt o to nie zapytał. Proszę mi uwierzyć, że na przykład maratończycy rocznie przygotowują się do maksymalnie dwóch maratonów, a odkąd wyrównali nam dystanse z mężczyznami, no to biegamy co weekend praktycznie 20 km, więc dla nas to jest bardzo duży przeskok, jeżeli chodzi o kobiety i wyrównanie tych dystansów. Dużo czynników ma na to wszystko wpływ, a na tyle, na ile mogłam sobie stworzyć warunki i na tyle, ile miałam funduszy, to myślę, że i tak jest świetnie. To jest na pewno pozytyw tego wszystkiego, że wracam po roku przerwy można powiedzieć.
Przed sezonem powiedziałaś w jednym z wywiadów, że uznałaś, że chcesz mieć wpływ na to, co się dzieje z Twoją karierą i nie chcesz już pozostawać w rękach osób, które nie do końca mają na to jakiś plan i pomysł (cyt. za sport.interia.pl) Czy na tym wyszłaś dobrze, czy nie, myślę, że pokazała to uniwersjada czy też Twoje odczucia, ale rzeczywiście ten system szkolenia w Polsce jest na tak słabym poziomie?
Chciałabym się do tego odnieść, ale myślę, że osoby, które są za to odpowiedzialne, albo może kibice niech sami to wezmą pod lupę. Aktualnie większość zawodników odłączyła się od kadr - głównie najstarsi, więc jest to jakiś sygnał, że pewnie coś jest na rzeczy, coś jest nie tak. Życzę im jak najlepiej to na pewno. Mam nadzieję, że ten system, który chcą budować dla najmłodszych się powiedzie, ale trzeba też słuchać teraz starszych, co jest im potrzebne. Wkraczamy w seniorskie trenowanie. To już nie są juniorzy czy młodzieżowcy, tylko tutaj już naprawdę jest pełen profesjonalizm. Tak jak mówię, większość zawodników po prostu się odłączyła. Nawet nasza trójka (Izabela Marcisz, Dominik Bury i Kamil Bury – przyp.red.) można powiedzieć, że rok temu odłączyła się od kadr. Trenowaliśmy sami i można powiedzieć, że wyszliśmy na tym jak najlepiej.
Tak też o tym myślę w kontekście Moniki Skinder, bo też w opinii publicznej przejawiały się takie pytania, dlaczego mistrzyni świata juniorek, tak świetna sprinterka niegdyś wśród właśnie tych młodszych dziewczyn, ale też w Pucharze Świata punktowała regularnie, a teraz po prostu ta forma zanikła i właściwie nie wiedzieć czemu jest cieniem samej siebie, więc myślę, że to dużo daje do myślenia. Pewnie jako osoba, która trochę wyszła już z tego rozumiem, nie chcesz pewnie się na ten temat wypowiadać...
Znaczy nawet nie o to chodzi, że nie chcę się wypowiadać. Po prostu teraz jestem naprawdę bardzo zadowolona z tego, co mam i wokół czego się obracam. Dużo mnie to kosztowało zdrowia, nerwów i myślę, że też pieniędzy, ale jestem zadowolona, więc raczej nie chciałabym już się wgłębiać, bo za dużo mnie to pracy kosztowało, żeby trochę się usamodzielnić. Jeżeli jest dobry system, to system działa i nie trzeba wymieniać trenera praktycznie co rok. Przez ostatnie osiem lat można naliczyć ośmiu trenerów. To jest dosyć dużo.
Czy drażnią Cię w dalszym ciągu takie nagłówki i tytuły, że miałaś być drugą Justyną Kowalczyk – co poszło nie tak?
Ojejku, tak, padły w tym roku słowa, że to już po prostu przeszłość. To oznacza to, że jest to przeszłość, że nie można tak porównywać ludzi. Gdybym miała te same warunki i możliwości, to myślę, że byłoby zupełnie inaczej, ale ich nie ma i na te warunki, na które ja się teraz mierzę i na to, co mam tu i teraz, to myślę, że i tak jest dobrze, bo nadal jestem biegaczką narciarską i mogę reprezentować nasz kraj oraz wojsko polskie na arenach międzynarodowych. Myślę, że będzie tylko lepiej. W nadchodzącym sezonie są igrzyska, przygotowuje się do nich jak najlepiej, więc naprawdę z bardzo świeżą głową, z dobrym nastawieniem, pozytywnie patrzę na to wszystko. Na tyle, ile będę mogła wycisnąć się z siebie, to postaram się pokazać, co mogę.
No właśnie zanim o igrzyskach, to jeszcze jedna kwestia, bo wspomniałaś o tym, ile Cię to kosztowało. Tak sobie myślę, że im więcej życie rzuca kłód pod nogi, to czasami chce się iść pod prąd, ale czy te gorsze momenty Cię w jakiś sposób nie zniechęciły? Chociaż pochodzisz przecież z tak fajnej, sportowej rodziny z tradycjami, że chyba też to w jakim sensie Cię trzymało.
To jest dosyć trudny temat, bo ta przerwa, którą miałam w zeszłym sezonie, była trochę też spowodowana tym, że ja już po prostu miałam tego wszystkiego dość. Doszły do tego problemy zdrowotne, brak snu i to miało też wszystko podłoże psycho-fizyczne. Potrzebowałam już takiej przerwy, bo miałam wrażenie, że walczę z całym światem i ciężko jest się w ogóle z kimkolwiek dogadać, żeby widzieć jakiś jeden kierunek, w którym chcemy podążać. To nie było łatwe, więc wtedy naprawdę musiałam sobie zadać pytanie, co ja właściwie chcę i jak chcę, bo niekoniecznie na tym, na czym jest to wszystko budowane, można budować siebie jako zawodnika i też jako człowieka. Nie zapominajmy, że już jesteśmy dorośli, więc też musimy myśleć o tym, że nie carpe diem i co będzie to będzie, tylko za parę dni będę miała 25 lat. Muszę analizować to, jak ta moja przyszłość potem czy nawet po zakończeniu kariery, będzie wyglądała. Podjęłam decyzje, że jednak chcę to dalej robić i po prostu wystartować na igrzyskach w Cortinie, bo myślę, że będą to piękne igrzyska. Jeżeli chodzi o rodzinę, tak, mamy ogromne tradycje, ale to nie zawsze wygląda dobrze i fajnie, bo kiedy w rodzinie ciągle było mówione tylko o sporcie, to czasami już naprawdę człowiek może zwariować. Natomiast miałam ogromne wsparcie w mamie, która walczyła, żebym w ogóle wyszła na powierzchnię i wykaraskała się z tych wszystkich moich problemów. Myślę, że ta usportowiona rodzina dała mi świetne geny, charakter oraz waleczność.
Kiedy też mówiłaś o tym, że jeszcze dobrze nie chodziłaś, a już miałaś narty na nogach, to też obrazuje tę chęć zaszczepienia sportu w Tobie od najmłodszych lat.
Tak, tylko że w tych czasach, kiedy rodzice biegali, kiedy moje rodzeństwo jeszcze biegało, to było troszeczkę inaczej. Teraz to myślę, że jest dużo bardziej brutalne. Wszystko idzie do przodu i też widzimy poziom dziewczyn, z którymi ja jeszcze nie tak dawno wygrywałam. Czasem się tak zastanawiam z moim z trenerem, że gdybym przez tyle lat była w tak dobrze działającym systemie jak one, to myślę, że walczyłybyśmy ramię w ramię.
Patrzymy w przyszłość. Przed Tobą Zimowe Igrzyska Olimpijskie Cortina – Mediolan. Jakie nadzieje wiążesz z tym występem tam, jakie dystanse są w Twoim zasięgu?
Na pewno 10 km łyżwą. Myślę, że tam naprawdę mogę fajnie powalczyć. Sprinty są także klasykiem, a jak widzimy od kilku sezonów sprinty klasykiem też mi fajnie wychodzą, bo na Mistrzostwach Świata w Planicy też walczyłam w sprincie klasykiem, więc myślę, że na te konkurencję będę się szykowała. Jeszcze nie wiem jak 50 km, bo to jest klasykiem, a jak wiemy w Cortinie, czy w Val di Fiemme dokładnie, ta trasa jest naprawdę piekielnie ciężka i nie wiem czy będę po prostu gotowa, żeby wystartować na 50 km. Myślę, że to, wszystko wyjdzie ,,w praniu” i po prostu zobaczymy. Na ten moment też myślę, że z Moniką (Skinder – przyp.red.) powalczymy w team sprincie. Nie wiem jak sztafeta, bo nie wiem jak reszta dziewczyn, bo w tym przypadku do tego tanga trzeba czterech zawodniczek. Jeżeli będzie taki poziom, żeby faktycznie też ta sztafeta wystartowała, to dlaczego nie. Na ten moment mamy trzy miejsca na igrzyska i z tego będzie ciężko ,,uszyć” sztafetę, więc trzeba powalczyć, żeby więcej zawodników jechało.
Czego Ci życzyć na koniec?
Uśmiechu, zdrowia i chyba tyle. Naprawdę wszystko jest teraz w porządku.