Wisła w nowej trzeciej lidze
W obliczu reformy rozgrywek i poszerzenia trzeciej ligi o przedstawicieli dwóch kolejnych województw, utrzymanie w tej klasie rozgrywkowej traktować można nawet w kategoriach awansu. Taki właśnie awans w sobotę zagwarantowały sobie rezerwy Wisły Kraków, które w Zabierzowie podejmowały Poprad Muszyna. Aby o utrzymanie móc być już w pełni spokojnym, Wiślakom potrzebne było zwycięstwo, o które, wbrew pozorom, wcale nie było jednak łatwo. Choć Poprad od dłuższego czasu nie ma już nadziei na utrzymanie, zespół z Muszyny w sobotę postawił Wiśle trudne warunki. Goście atakowali z dużą regularnością zatrudniając Mateusza Zająca. Młody golkiper raz po raz zmuszany był do interwencji, ale wywiązywał się ze swoich zadań znakomicie.
Mecz musiał być trudny dla defensywy Wisły choćby ze względu na eksperymentalne jej zestawienie. Filip Szczypkowski, Bartosz Dyszy i Jakub Ptak trzecioligowe doświadczenie mieli dotychczas nikłe bądź, jak w przypadku Dyszego, żadne, a w meczu z Popradem spędzili na boisku po 90 minut. Połówkę w sobotę rozegrał natomiast Kevin Kuźba, który w samej końcówce zapewnił Wiśle trzy punkty. W 81. minucie syn legendy Białej Gwiazdy huknął w okienko bramki Damiana Paździora nie dając mu szans na skuteczną interwencję i dając gospodarzom prowadzenie. Po końcowym gwizdku zespół Macieja Musiała śledził jeszcze doniesienia z Ostrowca, gdzie do pełni szczęścia potrzebował porażki Spartakusa Daleszyce. Ta stała się faktem i jeszcze w sobotę rezerwy Wisły Kraków mogły świętować utrzymanie, które jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się praktycznie niemożliwe.
Wisła II Kraków - Poprad Muszyna 1:0 (0:0)
Kuźba 81'
Garbarnia kończy na szczycie
Stało się to, co prędzej czy później stać się musiało. Na dwie kolejki przed końcem Garbarnia Kraków zapewniła sobie mistrzostwo małopolsko-świętokrzyskiej grupy III ligi i weźmie udział w barażach o centralną II ligę. Pięć punktów przewagi nad KSZO sprawiało przed tą serią spotkań, że Brązowym w dwóch ostatnich meczach do szczęścia wystarczał zaledwie jeden punkt. Podopiecznym Mirosława Hajdy bardzo mocno zależało jednak na tym, aby kropkę nad "i" postawić jeszcze w sobotę i za tydzień w meczu z rezerwami Wisły Kraków nie być postawionymi pod ścianą. Mistrzostwo Garbarnia świętować chciała więc w Połańcu, gdzie w sobotę o 17 rozpoczęła mecz z wierzącymi w utrzymanie Czarnymi.
Czarni nie zamierzali jednak sprzedać skóry tanio. Od początku to oni atakowali, a w 23. minucie pierwszą bramkę w tym spotkaniu zdobył Piotr Obierak. Gospodarze swoje prowadzenie mogli jeszcze podwyższyć, ale umiejętności i doświadczenie Marcina Cabaja sprawiły, że w Połańcu po 40 minutach było 1:0. O losach meczu przesądziły natomiast ostatnie minuty pierwszej połowy. Najpierw w 43. minucie Nowak dośrodkował z rzutu rożnego wprost na głowę Kamila Moskala, który doprowadził do remisu, a kolejne trafienie przyjezdni zdążyli zanotować jeszcze przed przerwą. W ostatniej akcji pierwszej połowy Kitliński zagrał do Patryka Serafina, a ten skierował piłkę do siatki i podłamał w ten sposób Czarnych. Gospodarze w drugiej połowie nie byli już w stanie się podnieść i Garbarnia ostatecznie przywiozła z Połańca trzy punkty. Teraz Brązowym pozostaje rozegrać spotkanie derbowe z Wisłą i czekać na rywala w barażach. W grupie kujawsko-pomorsko-wielkopolskiej szanse na mistrzostwo mają bowiem wciąż Warta Poznań, Pelikan Niechanowi i rezerwy Lecha.
Czarni Połaniec - Garbarnia Kraków 1:2 (1:2)
Obierak 23' - Moskal 43', Serafin 45'
Smutne pożegnanie Hutnika
W sobotę z Suchymi Stawami w trzeciej lidze pożegnali się natomiast piłkarze Hutnika Nowa Huta. Pożegnali się, niestety, podobnie, jak do tego kibiców przyzwyczaili. Do meczu z Sołą Oświęcim Hutnicy podchodzili już bez nadziei na utrzymanie - kilka godzin wcześniej swój mecz wygrała bowiem Unia Tarnów odbierając podopiecznym Mateusza Stańca jakiekolwiek szanse na trzecioligowy byt. Na taki właśnie brak nadziei wskazywała pierwsza połowa. Na boisku działo się bardzo mało, a jedyną klarowną sytuację do otwarcia wyniku w 29. minucie zmarnował Damian Guzik.
Nieco ciekawiej było po zmianie stron, choć mecz wciąż był raczej niemrawy. W 69. minucie w poprzeczkę trafił Mateusz Kotwica, a jedyna bramka w tym spotkaniu padłą sześć minut później. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego w polu karnym osamotniony pozostał Marcin Drzymont i z wyrachowaniem godnym przeszło stu meczów ekstraklasie wykorzystał błąd defensywy rywala. W sobotę na Suchych Stawach piłka do bramki wpadła więc tylko raz - do tej strzeżonej przez Hutników. W kiepskim stylu Hutnik kończy więc przed własnymi kibicami kiepski sezon zakończony spadkiem do IV ligi. Choć jesienią przez chwilę w Nowej Hucie tliły się nawet myśli o walce o awans, ostatecznie Hutnik kończy sezon w dolnej połówce tabeli, a w ostatniej serii spotkań w Andrychowie zagra z najsłabszym zespołem ligi - Beskidem.
Hutnik Nowa Huta - Soła Oświęcim 0:1 (0:0)
Drzymont 75'
W 33. kolejce pauzowały natomiast rezerwy Cracovii. Przed ostatnią serią spotkań Pasy zajmują 8. miejsce, ale aby móc być całkowicie spokojnym o utrzymanie, muszą wskoczyć o lokatę wyżej. Taki stan rzeczy zapewnią trzy punkty w meczu ostatniej kolejki, gdy Pasy podejmą przy Wielickiej Wisłę Sandomierz
Adam Delimat