Cały konflikt na linii klub – związek rozpoczął się pod koniec stycznia. Właśnie wtedy wiceprezesi Cracovii: Jakub Tabisz oraz Radomir Szaraniec zwołali konferencję prasową, na której wyjaśnili powód swojego sprzeciwu wobec działań PZHL. Chodziło przede wszystkim o niejasne, według Pasów, przepisy regulujące uiszczanie kar nakładanych na kluby za niedopełnienie klubowych obowiązków. Więcej o tej sprawie pisaliśmy PZHL łamie prawo - twierdzą władze Cracovii .

Dzisiaj władze Comarch Cracovii oskarżyli włodarzy polskiego hokeja o nieznajomość przepisów. Tym razem punktem zapalnym stała się kara nałożona na Patrika Valčaka w drugim spotkaniu ćwierćfinału play-off z HC GKS Katowice. Czeski napastnik Pasów został ukarany przez sędziów tamtego spotkania za udział w bójce, niesportowe zachowanie oraz nadmierną ostrość w grze co poskutkowało nałożeniem na gracza kary większej wraz z karą meczu. Ta sankcja oznaczała, że Valčak nie zagra w trzecim spotkaniu w ramach ćwierćfinału play-off.

Działacze krakowskiego klubu uznali, że kara została nałożona bezpodstawnie. Zgodnie z przepisami złożyli odwołanie do Wydziału Gier i Dyscypliny Polskiego Związku Hokeja Na Lodzie. Odpowiedź jaką otrzymali szczerze zaskoczyła Cracovię. Otóż wedle WGiD PZHL organem uprawnionym do rozpatrywania tego typu wniosków nie są oni, lecz Wydział Sędziowski. W efekcie sprawa trafiła właśnie tam.

Opóźnienie w rozpatrzeniu odwołania skutkowało brakiem podjętej decyzji przed trzecim meczem z HC GKS Katowice. Patrik Valčak nie mógł wystąpić w tym meczu, choć jak wykazały powtórki telewizyjne, w sytuacji o którą został oskarżony nie brał udziału.

Działacze Pasów, dla uargumentowania swojego wzburzenia, cytują paragraf 43 Postanowień Wspólnych. Wedle tego zapisu organem uprawnionym do rozpatrywania protestów dotyczących przebiegu zawodów jest właśnie WGiD PZHL.



(Krzysztof Orski)