A chodzi o to co napisałam o niedzielnej giełdzie na Grzegórzkach. Właśnie - o to co napisałam, a nie czego nie napisałam.
Opisałam pewne zjawisko, charakterystyczne dla naszego miasta, jego urok wynikający z różnorodności, gdzie miejsce jest i dla kolekcjonerów i dla tych, którzy nie odróżnią oleodruku od dzieła sztuki. Czy w jakimkolwiek miejscu wyraziłam się pogardliwie o sprzedających i kupujących? Oczywiście nie, ale każdy przeczyta co chce - np, że uważam się za lepszą od innych.
Również nie napisałam, że sprzedawanie " pamiątek historycznych" jest nielegalne, napisałam jedynie, że między nimi są współcześnie produkowane neonazistowskie gadżety. Chyba nie dla kolekcjonerów?
A maczety? Małopolska nie jest porośnięta dżunglą, więc nietrudno się domyślić kto je kupuje i w jakim celu.
A jeśli już mowa o historycznych pamiątkach, to niestety po moim dziadku, przedwojennym oficerze, nie zachowało się wiele. Z szablą i orderami został pochowany. Została nominacja oficerska podpisana przez Piłsudskiego, szkicownik z legionowych czasów, pamiętnik z wojny 1920 roku i przepiękna finka z rękojeścią intarsjowaną masą perłową i zakończoną srebrną główką konia. Służy mi do rozcinania kopert, choć jest tak ostra, że gdybym miała mordercze zamiary, mogłabym nią z łatwością poderżnąć komuś gardło. Szabla i ordery leżą z dziadkiem na wojskowej kwaterze na Powązkach. Nie przyszłoby mi do głowy, żeby kupić taką samą szablę i takie same ordery, bo to nie byłyby te same.
Giełdę na Grzegórzkach lubię, czasem uzupełniam tam mój zbiór międzywojennych figurek jamników z mosiądzu, brązu i srebra. I to wszystko.
Natomiast mogę się domyślić co czują ludzie, którzy przeżyli okupację niemiecką, czy sowiecką, widząc swastyki, czy bolszewickie symbole. Pewnie to samo co czują widząc idiotów na motocyklach w czarnych kaskach wyglądających jak hełmy formacji SS. Jak chcą być oryginalni, to niech jeżdżą w pickelhaubach. Będzie przynajmniej śmiesznie, a na dodatek można mieć pewność, że ludzie, którzy tamte czasy pamiętają już nie żyją.