Przez całą noc w działaniach brało udział również około stu strażaków zawodowych i ochotników z Zakopanego. Teraz, jak przyznaje Andrzej Król - Łęgowski, z zakopiańskiej Straży Pożarnej, strażacy zakończyli działania. Wcześniej zajmowali się głównie transportem rannych ze schroniska do szpitala:

- Te osoby były zmarznięte, przemoczone, w złym stanie psychicznym. Staraliśmy się też pomóc, udzielając wsparcia psychicznego. Jest to duży stres.

 

Wojewoda małopolski Piotr Ćwik: "Wydarzenia w Tatrach to dowód na to, że człowiek przegrywa z naturą"

 

 

Stan poszkodowanych - stabilny

Poprawia się stan poszkodowanych po nawałnicy w Tatrach. W szpitalach w całym regionie jest jeszcze ponad 30 osób. Część z nich ma urazy głowy, obrażenia wielonarządowe oraz poparzenia ciała. Według lekarzy ich stan jest jednak stabilny i nie zagraża życiu.

Najnowsze informacje przekazane przez naczelnika TOPR mówią o tym, że w czasie akcji ratowniczej udzielono pomocy 157 osobom. Część trafiła do szpitali, większość po zaopatrzeniu na SOR została odesłana do domu. Poszkodowani są hospitalizowani w: szpitalu im. Rydygiera w Krakowie - 4 osoby z poparzeniami, Centrum Urazowym Medycyny Ratunkowej i Katastrof w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie - 5, Szpitalu Wojskowym w Krakowie - 1, szpitalu w Suchej Beskidzkiej - 1, szpitalu w Nowym Targu - 15, szpitalu w Zakopanem – 27, w tym 5 na oddziale ratunkowym. Lekarze określają ich stan jako stabilny, niezagrażający życiu.

Troje dzieci, w tym dwoje z poparzeniami, a jedno z urazem głowy przebywają w Krakowie, w szpitalu w Prokocimiu. W najcięższym stanie jest 11-latek – ponad 40 proc. powierzchni jego ciała jest poparzona. Dziecko po opuszczeniu sali operacyjnej zostało zaintubowane. Z kolei 16-letnia dziewczyna ma oparzone ponad 30 proc. powierzchni ciała. Mniejsze oparzenia ma 16-latek. Dzieci są przytomne i jest z nimi kontakt.

Krakowski Szpital Specjalistyczny im. Ludwika Rydygiera zdradził także nieco na temat stanu swoich pacjentów. Jedna osoba, ta najlżej ranna, znajduje się na oddziale oparzeń, a najpoważniej ranni pacjenci przebywają na oddziale intensywnej terapii - zdradził dyrektor szpitala, Artur Asztabski - Ranni objęci są także opieką psychologiczną, bo wczorajsze wydarzenia są dla nich ogromną traumą - przyznaje Asztabski. Szpital jest gotowy na przyjęcie kolejnych pacjentów.

 

 

Prokuratura Rejonowa w Zakopanem wszczęła śledztwo

"Sprawę zarejestrowaliśmy i wyjaśniamy w kierunku artykułu 155 Kodeksu Karnego, czyli nieumyślnego spowodowania śmierci czterech osób, bo takie mamy na tą chwilę ustalenia. Będziemy ustalać wszystkie okoliczności tego zdarzenia i odtwarzać przebieg zdarzenia. Chcemy zebrać wszystkie niezbędne materiały i przesłuchać świadków" – powiedziała PAP prok. Bogdanowicz.

Prokurator dodała, że powszechnie wiadomo, że tragedia była następstwem uderzenia pioruna, jednak postępowanie w tej sprawie musi być przeprowadzone "z uwagi na ogrom tragedii, jaka się wydarzyła w górach".

"Wiadomo, że to katastrofa naturalna, ale musimy prześledzić jakie były zachowania turystów, jak przebiegała akcja ratunkowa. Poszkodowani doznali obrażeń i nie tylko spowodowanych uderzeniem pioruna. Mają też szereg innych urazów. Tam był ogrom ludzi i musimy wszystko prześledzić czy nie było na przykład tam jakichś działań w panice. Z naszej wstępnej oceny wynika, że zaangażowano wszelkie możliwe siły i zrobiono wszystko, aby jak najlepiej przeprowadzić akcję ratunkową" – podkreśliła szefowa zakopiańskiej prokuratury.

Śledczy będą ustalać całą listę poszkodowanych. Zabezpieczono już część znalezionych w górach przedmiotów. Są to rzeczy osobiste jak dokumenty czy telefony.

"Sprawa jest na tyle poważna, że wymaga kompleksowego wyjaśnienia. Taka tragedia nie wydarzyła się jeszcze w Tatrach. Nadal będziemy wyjaśniać czy nie ma więcej ofiar" – zakończyła prok. Bogdanowicz.

 

 

Jedna z najtrudniejszych akcji w historii Tatr

W centrali TOPR wszyscy ratownicy zostali postawieni na nogi. Pomagali im GOPR-owcy, ratownicy medyczni, służba graniczna, strażacy i policjanci. Do Zakopanego skierowano służby z kilku powiatów. W akcji ratunkowej uczestniczyło pięć śmigłowców w tym cztery LPR i jedna maszyna TOPR, 13 karetek, 22 zastępy PSP i OSP, łącznie niemal 80 strażaków oraz Straż Parku. Naczelnik Jan Krzysztof ocenił, że była to jedna z najtrudniejszych akcji w historii Tatr.

"Piloci śmigłowców wystartowali jeszcze w trakcie burzy. Zaangażowanie naszej całej ekipy lotniczej jest nie do ocenienia. W pierwszej możliwej chwili zostały podjęte działania śmigłowcem TOPR Sokół, zresztą jak działania LPR, bo przylot do Zakopanego w tych warunkach też nie był prosty. Trzeba mieć na uwadze, że pierwsi ratownicy na Giewoncie byli jeszcze w trakcie burzy, więc ryzyko było bardzo duże" – powiedział podczas piątkowego briefingu naczelnik TOPR Jan Krzysztof. Ocenił on, że koordynacja lotów śmigłowców wyszła bardzo dobrze.

"Bez naszego śmigłowca Sokół nic byśmy nie zrobili. Również nieocenione były cztery śmigłowce LPR, w tym jeden, który działał w górach, a trzy pozostałe transportowały poszkodowanych do szpitali w Małopolsce" – wyjaśnił naczelnik TOPR. W gotowości do akcji ratunkowej był także policyjny śmigłowiec Black Hawk.

W Starostwie Powiatowym w Zakopanem działa infolinia. Pod numerami telefonów 18 2017100 i 18 2023914 można uzyskać informacje o poszkodowanych. Osoby potrzebujące mogą także uzyskać wsparcie psychologiczne w szpitalu im. Chałubińskiego w Zakopanem.Jak powiedziała naszej reporterce Teresie Gut, rzeczniczka wojewody małopolskiego Joanna Paździo, specjalnie utworzone linie telefoniczne dzwoniły bez przerwy przez cały wieczór i noc. Telefonujący chcieli sprawdzić, w jakim stanie są ich bliscy. 

Po tragedii w Tatrach do odwołania zamknięto szlak na Giewont. Burmistrz Zakopanego ogłosił trzydniową żałobę w mieście. 

 

Zobacz: Poszkodowana z Giewontu: "Tego sobie nie można wyobrazić"

 

 

(Teresa Gut, PAP/ew)


Skontaktuj się z Radiem Kraków - czekamy na opinie naszych Słuchaczy


Pod każdym materiałem na naszej stronie dostępny jest przycisk, dzięki któremu możecie Państwo wysyłać maile z opiniami. Wszystkie będą skrupulatnie czytane i nie pozostaną bez reakcji.

Opinie można wysyłać też bezpośrednio na adres [email protected]

Zapraszamy również do kontaktu z nami poprzez SMS - 4080, telefonicznie (12 200 33 33 – antena,12 630 60 00 – recepcja), a także na nasz profil na Facebooku  oraz Twitterze.

Zastrzegamy sobie prawo publikacji wybranych opinii.