Gdy państwowa firma pozbywała się majątku, lokatorzy wykupili mieszkania w atrakcyjnej cenie. Jak teraz twierdzą, nikt nie powiadomił ich, że muszą też wykupić działki wokół bloku. W umowach kupna nie ma też zapisu, który gwarantowałby dojście i dojazd do budynku. Teren wokół bloku kupiło 12 prywatnych osób. Przez lata to oni opłacali podatek i uiszczali inne opłaty. Teraz właściciele gruntu za korzystanie przez 10 lat z chodników i dróg dojazdowych domagają się od pozostałych mieszkańców po 3 tysiące złotych.

– To absurd – mówią oburzeni lokatorzy "siedemnastki". - Gdy kupowaliśmy mieszkania, nikt nam nie mówił, że kupujemy je bez drogi, bez dojścia.

Właściciele gruntów uważają jednak, że nie chcą na nikim zarabiać i domagają się jedynie tego, co prawnie się im należy. Jeden z nich powołuje się przy tym na dokumenty, z których ma wynikać wynikać, że każdy mieszkaniec osiedla w 2002 roku został poinformowany o możliwości wykupu gruntów, ale zdecydowało się na to tylko 12 rodzin.

- W tej chwili chcemy odzyskać nasze pieniądze i odsprzedać działki – mówi jeden z właścicieli gruntów. - Te propozycje padały do każdego, były wywywieszane na klatkach i poruszane na zebraniach wspólnot. Chcemy uregulować stan prawny i sprawić, żeby ten grunt trafił do tych wspólnot, którym jest on potrzebny.

Spór między mieszkańcami bloku a właścicielami gruntów wokół budynku ostatecznie zakończy sąd. Rozprawa odbędzie się w najbliższą środę, 17 grudnia.

 

(Sławomir Wrona/ew)