To ostatni moment na przeprowadzkę, ponieważ jeszcze w tym roku ma rozpocząć się rozruch elektrowni i napełnianie zbiornika. Rodzina przeprowadza się do mieszkania wynajmowanego od gminy. To jednak nie koniec sporu. Durdowie, którzy przez kilkanaście lat prowadzili negocjacje z Regionalnym Zarządem Gospodarki Wodnej, chcą walczyć w sądzie o wyższe odszkodowanie za przesiedlenie.

Władze województwa i Zarząd Gospodarki Wodnej od lat nie mogły nawiązać porozumienia z rodziną mieszkającą na dnie przyszłego zbiornika, a prace przy jego budowie były już tak zaawansowane, że mieszkanie na terenie budowy prawdopodobnie nie było bezpieczne. Pierwsza próba eksmisji mogła skończyć się jednak tragicznie. Gdy policja i urzędnicy próbowali 17 sierpnia dostać się do domu, jeden z mieszkańców zagroził, że się zastrzeli. W efekcie eksmisję wstrzymano. Rodzina zgodziła się usiąść ponownie do rozmów. 

W czasie wcześniejszych negocjacji rodzinie zaproponowano mieszkanie zastępcze i 120 tysięcy złotych rekompensaty, chociaż rodzina Durdów utrzymuje, że zaproponowano im 100 tysięcy złotych. Rodzina nie chciała się zgodzić na takie warunki. Jak przyznawali, mieszkali w tym domu od lat i miał on dla nich wartość sentymentalną, ale nie tylko. "Przez lata inwestowaliśmy w ten dom. Udowodniliśmy w sądzie, że remonty kosztowały nas 150 tysięcy złotych. Kilka lat temu nasz dom był zalany, po tym, jak chwycono wodę w Świnnej Porębie. Zniszczono nasze nakłady, więc wnieśliśmy sprawę do sądu" - mówi Monika Porębska, córka Haliny Durdy. Rodzina ubiega się o 75 tysięcy złotych odszkodowania, wraz z dodatkowymi odsetkami naliczanymi od dnia zalania.

W ciagu ostatnich 20 lat z terenu powstającego zbiornika wysiedlonych zostało 400 rodzin.

 

 

 

 

(Teresa Gut/ko)