Odcinek Wiślanej Trasy Rowerowej, o który chodzi, biegnie przy forcie 50A "Lasówka" w krakowskim Płaszowie. Konkretnie: na jednym z wałów przeciwpowodziowych po południowej stronie Wisły. Wystarczyło kilkanaście miesięcy, by ścieżka przestała być "nieśmigana".
Radny Krakowa Rafał Zawiślak, który poinformował Radio Kraków o sprawie, podkreśla, że pęknięcie pojawiło się bardzo szybko po otwarciu trasy i stanowi zagrożenie dla użytkowników, ponieważ znajduje się na odcinku serpentyny zakrętów.
Pęknięcie jest dość długie. Myślę, że ma około 15-20 metrów. Boję się, że będzie coraz szersza. Ja na przykład jadąc na rolkach boję się, że jedna z rolek może utknąć w takiej szczelinie i mogę się wywrócić
– mówi Zawiślak.
Marcin Dumnicki ze stowarzyszenia Kraków Miastem Rowerów przyznaje, że ktoś może sobie zrobić krzywdę:
Tam jeżdżą na przykład rowerzyści na bardzo wąskich oponach. To jest coś, czego rowerzysta może się po prostu nie spodziewać, jak jest ciemno, nie zauważyć. Mogą być z tego nawet wypadki.
Za wał odpowiada państwowe przedsiębiorstwo Wody Polskie, jednak ścieżka rowerowa to kwestia krakowskiego Zarządu Zieleni Miejskiej. Wody Polskie odmówiły nam komentarza w tej sprawie.
Bardziej pomocni byli urzędnicy w miejskiej jednostce. Aleksandra Mikolaszek z Zarządu Zieleni przyznaje, że o sprawie dopiero co się dowiedzieli.
Uszkodzenia będą przez nas sprawdzane. Wykonany zostanie przegląd techniczny. To pozwoli na stwierdzenie, jaka była tego przyczyna i jakie możemy zastosować rozwiązanie
– komentuje Mikolaszek.
Problem w tym, że uszkodzony może być nie tylko asfalt na ścieżce. Może się okazać, że osuwa się wał, na którym trasa biegnie. Na szczęście: od czegoś są umowy. Aleksandra Mikolaszek uspokaja, że gwarancja wciąż obowiązuje.
Pozostaje więc czekać i liczyć, że pęknięcie się nie powiększy. Co więcej, nawet zerkając w szczelinę w asfalcie można dostrzec promyczek światła.
Zasięgnęliśmy informacji u Holendrów. Tam jest taki argument, że wprowadzenie ruchu rekreacyjnego na wały zdecydowanie zwiększa kontrolę nad tymi wałami. Cokolwiek się zdarzy, natychmiast mamy informację do odpowiednich jednostek, że coś się dzieje, coś trzeba zrobić. Po prostu jest społeczna kontrola nad tym, czy wał spełnia swoją funkcję
– zauważa Dumnicki.