Zacięta dyskusja ws. budżetu
Dyskusja od samego początku jest zacięta i pełna emocji. Trwają wystąpienia radnych w sprawie budżetu miasta. Klub Kraków dla Mieszkańców zarzuca prezydentowi, że budżet, jak i złożona przez niego autopoprawka, są niedopracowane, a dług będzie się pogłębiał. Dziura budżetowa w przyszłym roku wyniesie ponad miliard złotych.
Radni krytykują, że w prezydenckiej autopoprawce nie ma dodatkowych pieniędzy na transport publiczny czy wypłaty dla nauczycieli, a także na walkę z długiem szpitala miejskiego imienia Narutowicza. Radni podkreślają, że zdaniem Regionalnej Izby Obrachunkowej dług Krakowa sięga pod korek. To, ich zdaniem, może skutkować problemem w uchwaleniu budżetu na 2027 rok.
Zdaniem większości radnych opozycyjnych projekt budżetu jest stagnacyjny i nierealistyczny. Zarówno PiS jak i KdM zapowiadają, że zagłosują przeciw budżetowi.
Klub prezydencki natomiast nazywa budżet "bezpiecznym" i zaprogramowanym tak, aby Kraków mógł dalej się rozwijać.
Jest dziura, jest i nadwyżka
Deficyt, który zakłada krakowski magistrat, w całości będzie przeznaczony na inwestycje. To oznacza, że - według planu - po raz pierwszy od 5. lat Kraków wypracuje nadwyżkę operacyjną - w wysokości 140 mln zł. Jest to kluczowy wskaźnik kondycji finansowej, świadczący o tym, że w okresie bieżącym przychody były wyższe niż koszty stałe.
Oznacza to, że Kraków zadłuża się dalej, jednak nie są to już kredyty na bieżące utrzymanie miasta. W ostatnich latach zdarzało się, że miasto brało kredyty bądź emitowało obligacje, żeby - na przykład - utrzymać komunikację miejską, a tramwaje mogły w ogóle jeździć po szynach. Całość zaplanowanego na przyszły rok deficytu to wydatki inwestycyjne.
Jak przekonuje prezydent Aleksander Miszalski, to ostatni tak trudny rok budżetowy w Krakowie. Według prezydenckich prognoz Kraków wyjdzie "na plus" w 2029 roku. To wówczas nadwyżka operacyjna ma wynieść tyle, by móc z niej finansować coroczne, "rutynowe" inwestycje w mieście. W konsekwencji zaś - w kolejnych latach, od 2030 roku - powoli spłacać zadłużenie.
Podwyżki w komunikacji miejskiej
Drugim gorącym tematem będą podwyżki opłat za komunikację miejską. Tu również opozycja zapowiada głos przeciw. Ich zdaniem, pasażerowie zrezygnują z komunikacji zbiorowej, bo będzie za drogo.
Droższe mają być bilety okresowe, jednorazowe i czasowe. Zmiany wiążą się z – jak podał urząd miasta – „zamiarem wzmocnienia oferty i stale rosnącymi kosztami przewozów” oraz mają zapewnić lepszą jakość usług transportowych. Prezydent Krakowa Aleksander Miszalski zaproponował, aby zmiany weszły w życie od 2 marca 2026 r.
I tak, np. bilet miesięczny mieszkańca na wszystkie linie miałby kosztować 109 zł (obecnie 90 zł), bilet miesięczny mieszkańca na jedną linię 90 zł (obecnie 64 zł), bilet półroczny: 565 zł (obecnie 470 zł). W ofercie pojawiłby się bilet studencki roczny za 470 zł (dla studentów posiadających status Karty Krakowskiej).
Wprowadzony zostałby bilet 15-minutowy za 4 zł, 30-minutowy – 6 zł, 60-minutowy – 8 zł (obecnie 6 zł), 90-minutowy – 9 zł (obecnie 8 zł). Znikłyby obecne bilety 20-minutowe (4 zł) i 60-minutowe (6 zł). Bilet na jeden przejazd kosztowałby tak jak dotychczas 6 zł. Bilety ulgowe byłyby o połowę tańsze.
Ceny biletów grupowych, określanych przez radnych turystycznymi, miałyby pozostać bez zmian.
Kara za brak ważnego biletu podczas kontroli w pojeździe komunikacji miejskiej równa ma być stukrotności ceny biletu czasowego 15-minutowego, czyli – w przypadku normalnego biletu będzie to kara w wysokości 400 zł (obecnie 300 zł).
Zdaniem dyrektora Zarządu Transportu Publicznego Łukasza Franka nowy cennik przyniesie miastu dodatkowe wpływy w wysokości prawie 66 mln zł. Franek w uzasadnieniu uchwały podał, że obecnie miasto dokłada niemal 65 proc. środków własnych na transport zbiorowy.