Dzisiejszy mecz Wisły Kraków z łódzkim Widzewem odbędzie się bez udziału kibiców gości. O zamknięciu trybun stadionu dla przyjezdnych zdecydował wojewoda małopolski. Jerzy Miller tłumaczył w porannej rozmowie Radia Kraków, że klub nie poprawił stanu bezpieczeństwa po ostatnich zamieszkach na meczu z warszawską Legią. Przyjezdni kibice odpalili race i wykrzykiwali obraźliwe hasła. Wojewoda tłumaczył, że nie tylko on nie lubi awantur na meczach piłkarskich.
Decyzja wojewody małopolskiego wywołała kontrowersje , skrytykował ją miedzy innymi szef Polskiego Związku Piłki Nożnej - Zbigniew Boniek.
Rozmowa Jacka Bańki z Jerzym Millerem, wojewodą małopolskim.
Pan nie lubi piłki nożnej?
- Dlaczego pan tak pyta?
Znowu zamyka pan sektory dla kibiców gości na stadionie Wisły.
- Bo ja nie lubię awantur na stadionie. Chyba większość z nas uważa, że stadion nie jest od tego, żeby rzucać petardy i zmuszać sędziego do przerwania meczu. Stadion jest od dopingowania swojej drużyny. My się chcemy bawić i cieszyć a nie patrzeć czy służby pożarnicze potrafią szybko ugasić pożar.
Rzeczywiście jest tak źle na stadionie Wisły?
- Zadał pan trudne pytanie. Z Wisłą pracujemy już drugi sezon. Zawarliśmy dżentelmeńską umowę. My zdajemy sobie sprawę, że klub z dnia na dzień nie może zmienić sytuacji, natomiast klub wie, że każde wykroczenie, które nie jest wykroczeniem formalnym, kończy się decyzją o ograniczeniu możliwości korzystania z tego stadionu. Ograniczeniu w zależności od sytuacji. To nie jest pierwszy przypadek. W rozgrywkach jesiennych tak samo zamykaliśmy sektory. W zależności od sytuacji, albo trybuny gospodarzy albo gości. Zdziwienie, że dzisiejszy mecz odbędzie się z pustką na sektorze gości jest chyba nieusprawiedliwione.
Zbigniew Boniek mówi, że skoro zamykane są sektory gości to może być problem z organizacją spotkań reprezentacji w Krakowie, bo nie wiadomo czy nie zostaną zamknięte sektory kibiców biało-czerwonych.
- Po pierwsze wszyscy wiemy, że dzisiejszy mecz jest tak zwanym meczem podwyższonego ryzyka. Mecze międzypaństwowe nie są takimi meczami. Przyjeżdżający do Krakowa kibice nigdy nie byli sprawcami burdy na stadionie. Mówimy nie o gościach, ale o gospodarzach. Za bezpieczeństwo nie są odpowiedzialni goście, ale gospodarze. Klub Wisły, doceniając wszystkie zmiany jakie wprowadził, jeszcze nie potrafi zapewnić porządku w sytuacji meczu podwyższonego ryzyka. Stosunki między Wisła i Widzewem są znane nie od dzisiaj. Reasumując, nie porównujmy dzisiejszego meczu do meczu reprezentacji.
Zamykając tą sprawę, czego oczekuje pan od klubu?
- Tego, że będziemy mieli pewność, że wchodzimy na imprezę sportową, a nie na spotkanie, które będzie upstrzone różnymi innymi, niepiłkarskimi wydarzeniami.
Rozpoczęliśmy o sporcie i przy nim pozostaniemy. Deklaruje pan wsparcie dla budowy toru wyścigowego w Małopolsce. Potrzebujemy takiego toru?
- Nie w kontekście sportowym. Chodzi o nasze bezpieczeństwo. Większość z nas posiada prawo jazdy. Po drogach poruszamy się z różnymi umiejętnościami zachowania w trudnych warunkach atmosferycznych. Dobrze by było, żebyśmy mogli ćwiczyć nasze umiejętności nie na drodze, ale na torze. Druga kwestia to kierowcy zawodowi. Oni mają obowiązek przechodzenia testów umiejętności zachowania się w trudnych warunkach drogowych. Nie mamy takiego obiektu w Małopolsce, musimy jeździć do innych województw. Dla tak dużej aglomeracji jest to przydatne. Kolejna kwestia to nocne wyścigi motocyklistów. Rozumiem temperament młodych ludzi, ale nie rozumiem dlaczego to musi być na drodze publicznej. Chcę podkreślić, że to nie będzie inwestycja za publiczne pieniądze. Na to muszą się znaleźć prywatne fundusze.
Czyli chodzi o partnerstwo publiczno-prywatne?
- Tak. Ryzyko na siebie musi wziąć firma prywatna. To, że w innych krajach się sprawdza taka inwestycja to nie znaczy, że się sprawdzi w Małopolsce. Szkoda pieniędzy publicznych na ten cel.
Gdzie taki tor mógłby powstać?
- Kiedyś miał być na wysypiskach żużlu z ówczesnej Huty Sędzimira, później miał być w okolicy Trzebini, a dzisiaj się mówi o północy województwa.
Czekamy na rozwiązanie tej sprawy. Życzymy owocnej współpracy z firmami, które by mogły to sfinansować.
- Mam nadzieje, że Radio pomoże.
Na pewno redakcja motoryzacyjna się przyłączy. Zmieniając temat, przed nami 3 maja. Pan nie lubi ułanów? Znowu nie będzie ich na obchodach, pewnie będą osobno świętowali.
- Ja chciałbym żebyśmy wszyscy świętowali. Chodzi o to, żeby 3 maja zachować się tak, żeby to nie były sztywne obchody, ale także radosne i rodzinne. Tak jak było kiedyś, kiedy 3 maja był świętem oficjalnym. Później władza nie pozwalała na świętowanie tej rocznicy. Była reguła imprezy oficjalnej, z dużym zadęciem. Dzisiaj nikt nam nie zabrania. Ułani mogą spacerować na koniach. Każdy niech zaoferuje to co mu jest potrzebne. Oficjalne obchody będą podzielone na dwie części. Złożymy kwiaty pod pomnikiem Hugona Kołłątaja, bo to jest właściwie miejsce do składania kwiatów 3 maja, i będzie msza święta za ojczyznę w katedrze wawelskiej. Następnie zapraszamy na Błonia. Tam będziemy mogli pooglądać ofertę wojska, policji, straży pożarnej.
Tam też jest miejsce dla Ułanów jak rozumiem.
- Tak, wszyscy się tam zmieścimy. Akademia Wychowania Fizycznego zaprasza do wspólnej zabawy połączonej z imprezami sportowymi. Zobaczymy tam też pokazy skoczków spadochronowych. Zapraszamy także na Rynek. Mam nadzieje, że na Małym Rynku wszyscy zaśpiewamy pieśni patriotyczne. Jeszcze bym zapomniał, że Akademia Muzyczna zagra wieczorem w filharmonii. Dołóżmy do tego co jest oficjalne wszystko to, co jest nam potrzebne do bycia współtwórcami obchodów rocznicy, która napawa nas dumą narodową.
(Daniela Motak/ko)