Samochód należał do dziadka pani Katarzyny.

„Jak się urodziłam, to dziadek już miał ten samochód. Zawsze był zadbany, pod plandeką, kocem. Zaopiekowany najlepiej na świecie. Dziadek tym autem czasem jechał do pracy, na zakupy, na działkę. Ale wielkim hobby było „dłubanie” w samochodzie – żeby było w jak najlepszym stanie. Zawsze wszystko robił sam, nigdy nie oddawał mechanikowi” – wspomina pani Katarzyna.

„Co więcej auto zawsze było zaparkowane tak, by dziadek mógł je widzieć z balkonu lub okna i być pewnym, że nikt nie robi Fiacikowi krzywdy” - dodaje Jacek Wolnicki, mąż pani Katarzyny.

Auto zostało sprzedane dziesięć lat temu. „Nigdy nie byłem wielkim miłośnikiem tego auta, ale zawsze chodził mi po głowie. Bardzo żałowałem, że go nie uratowałem” – mówi pan Jacek.

Ostatnio pan Jacek zdecydował się spróbować odnaleźć samochód, a jeśli się uda - to go odzyskać. „Mamy umowę kupna sprzedaży. Mamy więc rok produkcji samochodu, numer nadwozia. Jeżeli dotrzemy do nowego właściciela, który zgodzi się, byśmy zajrzeli pod maskę, to być może znajdziemy cechy charakterystyczne samochodu, np. czerwone gniazdo haka” – podkreśla pan Jacek.

Przez zaledwie kilka dni poszukiwań odezwało się sporo osób, które pamiętają starszego pana dbającego o samochód, ale też takich, które ten lub podobny samochód widziały. Doniesienia bywają jednak sprzeczne. „Mieliśmy informacje, że to auto było widziane i dalej jeździ. Ale też takie, że auto zostało dawno skasowane”.

Julek Michalski - fan motoryzacji i właściciel kilku egzemplarzy dużego Fiata jest zdania, że samochód jest jak najbardziej do znalezienia. „To nie jest stara sprawa. A i środowisko miłośników nie jest aż tak duże. Może się okazać, że ktoś kogoś zna. Poszukiwania mogą zająć chwilę, ale są do zrealizowania” – twierdzi Michalski.

A sam duży Fiat do sprzedaży trafił pod koniec lat 60. Choć na ulicy widywany jest coraz rzadziej, budzi raczej dobre skojarzenia. Z panem Jackiem w sprawie samochodu można skontaktować się przez jego profil na Facebooku.