Fot. Emilia Wietecha
Wystarczy popatrzeć w statystyki straży miejskiej: na przykład w 2023 roku 3600 osób przewiezionych zostało do tego, rok później już 3930. Ten rok będzie pewnie z jeszcze wyższymi danymi
– przyznaje bez ogródek Marek Anioł z krakowskiej straży miejskiej.
Pan Marek w swoich przewidywaniach zapewne się nie pomyli. Według danych, które uzyskało Radio Kraków w Miejskim Centrum Profilaktyki Uzależnień, w 2025 roku aż do 1 grudnia obsłużono tam 7418 osób. To wszyscy ci ludzie, którzy zostali tam dowiezieni przez straż miejską oraz policję i zostali na miejscu aż do wytrzeźwienia.
Fot. Emilia Wietecha
Co ciekawe, mówimy tu o tych, którzy z jakiegoś powodu nie mogli być przewiezieni do domu, bo przecież w pierwszej kolejności to właśnie starają się robić służby.
Problem w tym, że za pobyt w izbie wytrzeźwień obecnie płaci zaledwie około 30 proc. pensjonariuszy. O to ile kosztuje teraz pobyt, spytaliśmy Andrzeja Wróblewskiego z Miejskiego Centrum Profilaktyki Uzależnień w Krakowie. Tanio nie jest.
Pobyt kosztuje 453 złote. Koszt jest uzależniony od poziomu inflacji. Jedna trzecia płaci za swój pobyt, ale około 60% to osoby bezdomne. Dyżurując tutaj mamy do czynienia z tymi bezdomnymi, którzy prowadzą taki tryb życia, jaki prowadzą. Na przykład: ktoś spadnie z ławki, ma uraz głowy i jedzie do szpitala. To on będzie obsłużony przez lekarza w pierwszej kolejności, bo jest jakieś niebezpieczeństwo, bo ciężko zebrać dane od niego, bo trzeba mu zrobić tomografię. Tę tomografię ma robioną w skali miesiąca na przykład 6-7 razy. Te osoby obciążają system i są badane w pierwszej kolejności
– mówi Wróblewski.
Fot. Emilia Wietecha
To jeden z tych argumentów, które przemawiają za tym, by instytucja, jaką jest izba wytrzeźwień, wciąż działała. Choć dla niektórych to może być kontrowersyjne, zatrzymywanie ludzi wbrew ich woli w praktyce często ratuje im zdrowie lub nawet życie i znacznie odciąża służbę zdrowia.
Tyle, że... dzieje się to za pieniądze z budżetu miasta. Bo to właśnie nasze miasto z własnej kasy utrzymuje izbę wytrzeźwień. Niestety, jak mówi Marek Anioł ze straży miejskiej, obciążone są też służby, na czym znów tracą mieszkańcy.
Mieszkańcy zwracają uwagę, że muszą czekać na patrol straży miejskiej. Każdego dnia wielokrotnie wozimy takie osoby do Miejskiego Centrum Profilaktyki Uzależnień. Zabranie takiej osoby, przewiezienie i przekazanie jej pracownikom izby czasem zajmuje około 3-4 godzin. Proszę sobie wyobrazić, ile w tym czasie można by przeprowadzić innych interwencji porządkowych
– wyjaśnia Anioł.
Dlatego coraz głośniej mówi się o tym, by z prośbą o współfinansowanie izby wytrzeźwień zwrócić się do rządu. Taki pomysł ma już powoli dojrzewać w krakowskiej radzie miasta. Skoro bowiem Kraków płaci za to odciążanie pogotowia, szpitali i policji, powinna mu się należeć jakaś rekompensata. I to mając na uwadze fakt, że izba to nie jest firma, która ma na siebie zarabiać.
Uważam, że wsparcie ze strony rządowej w takim projekcie jest jak najbardziej wskazane i mam nadzieję, że taka inicjatywa się pojawi. Może to jest właśnie dobry moment, żeby zmienić zasady finansowania takich miejsc. Głos decydujący należy tu do Warszawy
– mówi Jakub Kosek - przewodniczący Rady Miasta Krakowa.
Niepokoją nie tylko dane o systematycznym wzroście osób, które trafiają do izby wytrzeźwień. O ile kilka lat temu kobiety stanowiły zaledwie kilka procent, dziś jest to już 12-13 proc. Liczba pań, które nie kontrolują spożycia alkoholu, systematycznie więc rośnie. Co więcej, rośnie też liczba osób, które po zatrzymaniu mówią wprost o tym, że zamierzają rozstać się z własnym życiem.
Problemów jest więc sporo, ale jeden z nich, ten związany z finansami, może pomóc rozwiązać państwo. Tutaj pierwszy ruch należy do rady miasta.
Fot. Emilia Wietecha