Mieszkańcy osiedla są oburzeni i zastanawiają się, czy jest to zgodne z prawem. Mówią otwarcie, że to przerażające, gdy pod kilkutonowymi płytami wiszącymi nad chodnikiem przechodziły dzieci i osoby starsze. "Podczas takiej budowy wykonawca powinien to jednak zabezpieczyć. Trochę jednak strach tutaj przechodzić. W miastach o gęstszej zabudowie buduje się wysokie budynki - często nad naszymi głowami wiszą ciężkie materiały. Zawsze istnieje możliwość, że coś może spaść" - przyznają w rozmowie z reporterką Radia Kraków okoliczni mieszkańcy.
Mieszkańcy nie muszą jednak znać przepisów, a w tym przypadku to zwyczajny niepokój i strach o bezpieczne przejście chodnikiem - mówi Agnieszka Wantuch radna dzielnicy Krowodrza. "W tej chwili jest tyle budów, że dźwigi chyba zwyczajnie się nie mieszczą albo po prostu są źle ustawione" - dodaje radna.
Postanowiliśmy zgłosić tę sprawę do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. "Przeciwwaga dźwigu powinna znajdować się na placu budowy. Mamy do czynienia z ruchem kołowym. Jeżeli takie rzeczy się zdarzają, musi zostać wyznaczona tzw. "strefa niebezpieczna". Określa to dokument "Plan bezpieczeństwa i ochrony zdrowia", który znajduje się na budowie i za który odpowiedzialny jest kierownik danej budowy" - wyjaśnia Przemysław Ziębacz, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego i dodaje, że nawet jeśli żuraw nie pracuje, to ma prawo kręcić się zgodnie z wiatrem, ale też powinno się to odbywać na terenie budowy. A niestety takich przypadków żurawi nad naszymi głowami jest znacznie więcej. "Niedawno jechałam obok ronda Grunwaldzkiego. Dźwig wisi nad kampusem Uniwersytetu Ekonomicznego, prawie że zahaczając o basen. Mam wrażenie, że czasem myślenie deweloperów ogranicza się do kupy kasy na koncie. A dźwig może się złożyć, sam się przewrócić. Z dwojga złego, lepiej żeby przewrócił się na niewybudowany budynek, niż na ludzi" - ocenia radna Agnieszka Wantuch.
Reporterce Radia Kraków udało się też skontaktować z kierownikiem budowy na Salwatorze. Jak twierdzi, wszystko odbywa się zgodnie z prawem i nie ma problemu z tym, że maszyna pracuje tuż nad chodnikiem prowadzącym do szkoły. "Przeciwwagi nie wiszą na sznurku. To konstrukcja, która została odebrana przez Urząd Dozoru Technicznego. Nie widzę więc przeszkód. Niestety nie ja wymyśliłem miejsce do budowania" - tłumaczy kierownik inwestycji.
Teren budowy jest niewielki, ale po interwencji mieszkańców i nadzoru budowlanego - udało się tam zmieścić dźwig. I jak dodaje Agnieszka Wantuch, mieszkańcy muszą o takich przypadkach informować. "Nie bagatelizujmy tego, bo, mówiąc kolokwialnie, będziemy sobie pluć w brodę, jak coś się stanie" - ostrzega krakowska radna. A przecież przede wszystkim chodzi o nasze bezpieczeństwo.
Przypomnijmy, że tragedie z udziałem dźwigów się zdarzają. Z ostatnich lat można wymienić katastrofy, gdy żurawie przewracały się na pracowników w Koszalinie, Katowicach, Lublinie, Warszawie, Gdańsku. Co ciekawe, są też przypadki, gdy od żurawia odczepiła się lub poluzowała przeciwwaga - na szczęście na terenie budowy.
(Dominika Baraniec/ew)