Łęczowski podkreślał, że „rower elektryczny” nie zawsze jest po prostu rowerem. W przepisach liczą się konkretne parametry i sposób działania napędu. Rower ze wspomaganiem pozostaje rowerem wtedy, gdy silnik ma ograniczoną moc, a przede wszystkim działa wyłącznie podczas pedałowania i przestaje wspierać jazdę po osiągnięciu 25 km/h. Problem zaczyna się wtedy, gdy pojazd ma manetkę gazu, czyli pozwala ruszyć i jechać bez pedałowania, albo gdy jest „odblokowany” tak, że rozpędza się do 30, 40 czy 45 km/h. W takiej konfiguracji, mimo że z wyglądu przypomina rower, w praktyce jest już motorowerem, a to oznacza zupełnie inne wymagania i konsekwencje w razie kontroli.
W rozmowie padł też ważny argument czysto praktyczny: czym innym jest przejazd zwykłym, lekkim rowerem, a czym innym pędzenie masywną konstrukcją ważącą kilkadziesiąt kilogramów, zwłaszcza w miejscu, gdzie dominują piesi. Rozpędzenie takiego pojazdu z pomocą silnika nie jest trudne, ale zatrzymanie go w sytuacji nagłej bywa bardzo problematyczne. Wystarczy, że dziecko nagle zmieni kierunek, ktoś wyjdzie zza zakrętu albo pies szarpnie smyczą. Wtedy ryzyko zderzenia rośnie błyskawicznie, a skutki mogą być poważne.
Prowadzący zwracał uwagę, że szczególnie często tak szybko jeżdżą kurierzy dostarczający jedzenie i przesyłki. Łęczowski wskazywał, że w wielu przypadkach użytkownik nie jest właścicielem sprzętu, tylko dostaje go od firmy, która ma całą flotę takich pojazdów. To jednak nie zmienia faktu, że odpowiedzialność na drodze ponosi osoba, która jedzie, także wtedy, gdy wjeżdża na chodnik czy parkową alejkę w miejscu, gdzie taki ruch nie powinien się odbywać.
Gość Radia Kraków zapowiadał, że nadchodzący sezon może być dla użytkowników szybkich e-pojazdów „weryfikujący”. Policja i straż miejska mają się przygotowywać do wzmożonych kontroli, a równolegle prowadzone są działania edukacyjne, by osoby kupujące albo używające e-bike’ów potrafiły odróżnić legalny rower ze wspomaganiem od pojazdu, który w świetle prawa przestaje nim być. W rozmowie pojawiły się też przykłady z zagranicy: w niektórych miastach i krajach ogranicza się ruch takich pojazdów w centrach, a bywa, że kary są bardzo surowe.
Na koniec padł jeszcze jeden mocny wątek: konsekwencje wypadków z udziałem elektrycznych hulajnóg i szybkich jednośladów. Łęczowski mówił, że Kraków jest jednym z liderów, jeśli chodzi o liczbę zdarzeń z udziałem hulajnóg, a lekarze, zwłaszcza z oddziałów zajmujących się urazami twarzoczaszki, widzą skutki tych wypadków na co dzień.