To standardowa procedura, postępowanie administracyjne trwa do 30 dni. Oczywiście przedsiębiorcy mogą odwoływać się od decyzji, ale muszą pamiętać, że od lipca naliczane są dzienne kary. Jeśli decyzja będzie negatywna, będą musieli zapłacić za cały przekroczony okres.

"Uchwała mówi bardzo rygorystycznie i precyzyjnie, że kara za każdy dzień to 122 zł wraz z odsetkami. Jeżeli to jest reklama duża, wielkopowierzchniowa, to rzeczywiście i ta kara może być duża" - tłumaczy Dariusz Nowak z Urzędu Miasta Krakowa.

Nowak dodaje, że usunięte muszą być nie tylko billboardy, ale także wszystkie nośniki reklamowe, czyli konstrukcje i stelaże. Do tej pory rozpoczęto około 700 postępowań. Problemem może być interpretacja przepisów, bo o ile wolno stojące nośniki nie stanowią większego problemu, trzeba je usunąć, z tymi umieszczonymi na ścianie może nie być tak prosto.

"Przecież w miejscu nośnika coś pozostaje. Pozostają dziury, pozostaje coś, co trzeba uzupełnić. Jeżeli jest budynek zabytkowy, to na takie prace też jest potrzebna zgoda" - mówi Dariusz Nowak.


Uchwała krajobrazowa to koniec pewnej epoki. Zniknęły ogromne tablice przy Górce Borkowskiej i na rondzie Matecznego. Miasto staje się bardziej przejrzyste. Anna Watza, specjalistka ds. PR, tłumaczy, że młodzi ludzie i tak nie zwracali na nie uwagi, dla nich dominują media społecznościowe, inaczej jest z seniorami.

"Te billboardy pewnie rzeczywiście ułatwiały dotarcie do nich, ale mamy chociażby osiedlowe gazety — wbrew pozorom te osoby je czytają. Mamy gazety telewizyjne, których czytelnictwo u osób starszych jest bardzo duże" - mówi Watza i dodaje, że to właśnie tam wciąż będą pojawiać się reklamy sklepów spożywczych i promocji na wybrane artykuły.

Zdaniem Anny Leszczyńskiej z Małopolskiego Związku Pracodawców Lewiatan przedsiębiorcy nie powinni odczuć różnicy, marketing przenosi się do sieci, a outdoorowy, czyli ten na ulicach w większości przypadków i tak nie przynosił rezultatów.

"To jest bardzo popularna forma reklamy, natomiast pytanie, czy ona działa, bo to mimo wszystko jest 'hammer advertisement', czyli reklama, która wielokrotnie uderzać ma odbiorcę po oczach. My stajemy się już na nią odporni, istnieje tak zwana ślepota bannerowa, więc udowodniono w badaniach, że my już tych reklam po prostu nie zauważamy" - komentuje Leszczyńska.