Plan na najbliższe miesiące to rozpocząć prace i oddać nowy park przy ulicy Opolskiej już w przyszłym roku. Chodzi o fragment bulwarów rzeki Białuchy między ulica Korczaka a aleją 29 listopada. To teren nieuporządkowany i zaniedbany. Przecięty dzikimi ścieżkami, które wiosną i jesienią toną w błocie. Na uporządkowanie tego miejsca mieszkańcy czekali od lat. Pojawiły się jednak problemy z projektem i Zarząd Zieleni Miejskiej musiał wyłonić nowego wykonawcę dokumentacji.
"Mamy tam styk bardzo wielu problemów, bo i przez ten teren biegnie magistrala ciepłownicza, i trzeba było pogodzić kwestie przyrodnicze, kwestie Wód Polskich. Projektant nie mógł sobie poradzić i nie przedstawił ostatecznie nam rozwiązania, choćby koncepcyjnego, które godziłoby wszystkie te wskazania" - opowiada Jarosław Tabor z Zarządu Zieleni Miejskiej.
Ostatecznie zakres prac ograniczono, a park zamieni się w plac budowy jesienią tego roku lub najpóźniej na wiosnę. Do użytku zostanie oddany w przyszłym roku.
"Wydaje mi się, że ta koncepcja, która jest przedstawiona przez Zarząd Zieleni Miejskiej, będzie satysfakcjonująca dla mieszkańców. Ten trakt i przejście tutaj to nie będzie jakiś beton czy asfalt, to będzie droga wykonana ze ścinek drewna. Będą ławki, będą siedziska dla mieszkańców, będzie również trochę informacji na temat flory i fauny wzdłuż rzeki Białuchy" - mówi radny Dzielnicy Prądnik Biały Antoni Matras.
W rejonie przystanku "Plac Imbramowski" także pojawi się więcej ławek i zostaną posadzone wysokie drzewa dające cień. Trwają też prace koncepcyjne dotyczące zejścia z ulicy Zdrowej. Schody od lat wymagają remontu. Zdaniem radnego Łukasza Maślony, członka stowarzyszenia "Funkcja Miasto", działania Krakowa w kwestii zieleni są niewystarczające.
"Myślę, że więcej mamy takich miejsc parkopodobnych niż samych parków, których oczekiwaliby mieszkańcy, realnej zieleni, w której można odpocząć. Badania naukowe wskazują wprost, że żeby człowiek mógł się zregenerować i odpocząć, to musi być to teren przynajmniej kilku, kilkunastu hektarów" - komentuje Maślona.
Miasto pozyskuje na własność zbyt mało terenów zielonych, co często kończy się inwestycjami budowlanymi - tak było na Klinach, wskazuje Maślona.
Mamy rejony Słonej Wody, mamy Dolinę Prądnika, mamy łąki w Toniach. Tych przestrzeni jest mnóstwo, które są niestety w rękach prywatnych, a przez to są zagrożone, bo nawet plany zagospodarowania nie chronią tak dobrze terenów zielonych, jak właśnie własność i tej własności radni i aktywiści od dawna się domagają. Domagają się, żeby przynajmniej jeden procent budżetu Krakowa był przeznaczany na wykup gruntów, a tak się nie dzieje" - mówi radny.
Tym samym moment, w którym Kraków stanie się nasycony zielenią może nie nadejść nigdy.