Na naszej antenie posłanka Bubula zapowiedziała, że zwróci się z interpelacją do ministra Zdrojewskiego, by ujawnił na podstawie jakich planów dotyczących teatru, Jan Klata został jego dyrektorem. "Wielu widzów oczekuje, by scena narodowa dawała odważne, ale nie obrazoburcze przedstawienia" - przekonywała posłanka Bubula. Jej zdaniem porównanie Teatru Starego z Teatrem Narodowym w Warszawie wypada na niekorzyść krakowskiej placówki.
Przeczytaj: Jan Klata: "Mamy dość bezsensownej krytyki"
Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PiS, Barbarą Bubulą.
Andrzej Duda nadal pozostaje naturalnym kandydatem PiS na urząd prezydenta Krakowa czy funkcja rzecznika prasowego PiS może te plany zmienić?
- Nie ulegną zmianie. Ta funkcja, którą on traktuje przejściowo, będzie służyła jego lepszemu przygotowaniu. Prezydent Krakowa musi również umieć komunikować się z wyborcami. Funkcja rzecznika prasowego do tego przygotowuje. To się przyda.
Sam Andrzej Duda miał wątpliwości. Mówił, że nie bardzo chce być rzecznikiem oraz, że jest to gorące krzesło.
- Tak, ale życie polityczne na tym polega. Andrzej jest młodym politykiem i dobrze, żeby pełnił takie funkcje. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. To gorące krzesło, ale także szansa na pokazanie swoich umiejętności. Życzę mu dobrze.
W publikowanych przez Radio Kraków i ostatnio Gazetę Wyborczą badaniach, Andrzej Duda jest trzeci po Jacku Majchrowskim i Jarosławie Gowinie. Wyobraża sobie pani poparcie Jarosława Gowina w II turze?
- Myślę, że do II tury przejdzie Andrzej Duda i nie będzie takiej dyskusji. Cieszę się, że jest oczekiwanie mieszkańców na zmianę. Jeśli zsumować głosy dla prawicowych kandydatów, to głosów jest więcej niż na obecnego prezydenta. Coraz więcej ludzi uświadamia sobie, że pora na zmiany. To dobra wróżba.
Chodzi pani regularnie do Starego Teatru?
- Regularnie nie, ale bywam. W niedzielę byłam na spektaklu „Wanda”. Muszę powiedzieć, że nie dziwię się protestom. Przepraszam, ale trochę się czuje jak żona alkoholika. Ilekroć tam pójdę z nadzieją na ładną inscenizację, tylekroć dostaję po głowie. To odczucie wielu krakowian, tych, którzy chcą, żeby narodowa scena dawała zgodne z tradycją interpretacje dzieł. To nie ma prowadzić do kontrowersji.
Czytaj także: Protest w Narodowym Starym Teatrze
Może scena narodowa powinna otwierać wielką dyskusje, w którą włączają się różne środowiska? To się właśnie stało.
- Ja nie tylko chadzam do Starego, ale chodzę także w Warszawie na sceny narodowe. Warszawskie sceny inaczej pojmują swoją rolę. Tam jest ciekawy, dobry i bliski spokojowi stosunek do sztuk. Porównanie z Teatrem Narodowym w Warszawie wypada na niekorzyść sceny pana Klaty. Mam nadzieję, że minister Zdrojewski to zrozumie. Nawet posłowie PO są tym oburzeni. Ludzie są zbulwersowani tymi premierami.
Jerzy Fedorowicz tak mówił. Może jednak scena narodowa to miejsce na eksperyment. Mówi pani o scenie warszawskiej. Może to powinny być placówki komplementarne a nie identyczne?
- To jest tak, że pan Klata został mianowany przez Ministra na podstawie planu działania. Zwracam się do ministra, żeby upublicznił program działania teatru wedle Jana Klaty, żeby wszyscy się mogli dowiedzieć, jak Klata został dyrektorem. Wtedy możemy dyskutować w gronie ludzi, którzy się znają, na temat tego, czy repertuar powinien iść w tym kierunku. Od tego musimy wyjść i myślę, że ocena będzie negatywna. Tam są ekscesy.
Mówi pani o ekscesach, nie boi się pani, że dotykamy absurdów? Wszyscy mówią o „Nie-boskiej Komedii”, ale nikt jej nie widział.
- Fakty są takie, że aktorzy się wycofali z tego projektu. Próby są zawieszone i premiery nie będzie. Coś się dzieje. Wśród ludzi, którzy są związani z teatrem, są wątpliwości, czy tak ma się odbywać dekonstrukcja dzieł. To performance, darcie nożem świętych obrazów. Nie można tak robić. To nie jest zadanie współczesnej sztuki.
Ale wie pani, że w ten sposób reinterpretuje się dzieła klasyczne.
- Ale nie powinien to być główny nurt, ale margines. Sztuka polega na mówieniu. Jestem wychowana na Norwidzie i Wyspiańskim. Ich sztuka jeśli coś burzyła to po to, żeby budować coś pozytywnego. Tam jest bełkot.
Przeczytaj: J. Fedorowicz: "Teatrowi Staremu może zostać odebrany status sceny narodowej"
Zgadza się pani z organizatorami protestu przeciwko szefowi Starego?
- Jak najbardziej. Taką decyzję powinien podjąć minister.
Zmieńmy temat, ponad połowa krakowskich liceów ma ujemną edukacyjną wartość dodaną. To znaczy, że szkoły uczą poniżej przeciętnej. Może rację miała Anna Okońska-Walkowicz, która chciała po prostu zamknąć te najsłabsze placówki?
- EWD to miernik, który powinien być publicznie znany, ale nie jedyny, który powinien decydować o tym, czy szkła jest dobra czy zła. Jeśli podchodzimy tak, że szkoły mają produkować kapitał ludzki, który ma znaleźć pracę to tak. Funkcja szkoły to także wychowanie. Ja jestem absolwentką XI liceum w Krakowie. W latach 70. i 80. szkoła miała niższe wyniki w nauczaniu, ale lepsze wyniki wychowawcze. Dobrze radziliśmy sobie w pracy i na studiach. Nie wszystko da się mierzyć takimi ścisłymi wartościami.
Przez lata radni PiS mówią tak, że jakość nauki trzeba podnieść przez obniżanie liczby uczniów w szkole. Najlepsze szkoły mają ponad 30 uczniów w klasie a słabsze mniej. Jak to jest?
- Oczywiście jest tak, że tam gdzie są lepsze szkoły, są także wyselekcjonowani uczniowie. Zawsze jest łatwiej w takim zespole wynajdywać zdolnych uczniów i ich promować. Winę ponosi reforma z końca lat 90. Zniszczono system 8+4. Trzeba wrócić do dobrych wzorów z nowymi programami nauczania i będzie można powiedzieć, które szkoły trzeba zamknąć.
Nie powinno być tak, że wyniki powinny zostać upublicznione. i to rodzice i uczniowie zdecydują, do której szkoły idziemy?
- To jest postulat, który powinien być spełniony, ale nie jedyny, który ma decydować, czy dziecko ma iść do danej szkoły. Wróćmy do systemu 8+4 to wskaźniki edukacji i wychowania będą lepsze.
Prasę przeglądał Krzysztof Globisz: