Orkiestrę i Chór Filharmonii Krakowskiej poprowadził ustępujący ze stanowiska dyrektora artystycznego tej instytucji Alexander Humala. W partiach solowych wystąpili: Magdalena Drozd – sopran, Joanna Święszek-Przeliorz – alt, Bartłomiej Chorąży – tenor, Maciej Drużkowski – baryton. Koncert odbył się w niedzielę, 31 sierpnia, w Sali Filharmonii Krakowskiej, instytucji która była współorganizatorem Festiwalu. Przypomnijmy, że organizatorem tego święta muzyki od lat jest Fundacja dla realizacji siedziby Capellae Cracoviensis.
Wieczór zaczął się niezwykle wzruszająco. Na estradę, zaproszony przez dyrektora Mateusza Prendotę, wszedł pomału, krok za krokiem, niepewnie, podpierając się laską Stanisław Gałoński, twórca Festiwalu „Muzyka w Starym Krakowie”. Gdy tak skromnie stał, czekając aż ucichnie owacja zgotowana mu przez publiczność zdałam sobie sprawę, że on był jednym z pierwszych; on torował drogę pod rozwój w Polsce wykonawstwa muzyki dawnej. I to właśnie jemu środowisko muzyki dawnej zawdzięcza bardzo wiele.
Miał okazję w latach 60. być przez kilka tygodni we Włoszech, gdzie poznał najlepsze zespoły muzyki dawnej. A tamte czasy na Zachodzie, to był moment rewolucji muzycznej. Powstawały grupy grające na starych instrumentach, wertowano w bibliotekach traktaty wykonawcze, szukano zapomnianych utworów, rodziły się festiwale i wielkie gwiazdy jak choćby Jordi Savall, genialny gambista twórca zespołu Hesperion XX i XXI. Jeszcze w latach 60. Stanisław Gałoński, będąc w jury konkursu w Szwajcarii, nagrodził młodego Savalla i ściągnął go później na koncerty do Polski. Słynny artysta do dziś czuje wdzięczność do Stanisława Gałońskiego. Często bywa w Krakowie w ramach „Muzyki w starym Krakowie”. Był i w tym roku, a jego koncert dla wielu okazał się fascynujący.
Przypomnijmy, że Stanisław Gałoński, to dyrygent, twórca i wieloletni dyrygent Capelli Bydgostiensies założyciel i prawie przez 40 lat dyrektor i dyrygent Capelli Cracoviensis, twórca Starosądeckiego Festiwalu Muzyki Dawnej i twórca i dyrektor Festiwalu „Muzyka w Starym Krakowie”.
I oto Stanisław Gałoński, rocznik 1930, stanął na estradzie Filharmonii Krakowskiej by podziękować publiczności, która od lat wspiera festiwal przychodząc na koncerty a także by podziękować władzom miasta za festiwal, za jego finansowanie (od siebie dodam, że skromne, z roku na rok skromniejsze). I tak sobie pomyślałam: jubileuszowy 50. Festiwal, 95-letni artysta wielce zasłużony dla Krakowa i Polski dziękuje, ale na widowni nie ma prezydenta Krakowa.
Wracając do muzyki. Msza h-moll Bacha, monumentalna, wykraczająca poza ramy kompozycji obrzędowej, jest uważana za odwołanie się do religijności, nie do konkretnej parafii czy wspólnoty. Co ciekawe, dwie pierwsze części tego dzieła – Kyrie i Gloria – to polonicum! Bo oto Bach protestant pisał je starając się o posadę nadwornego kompozytora na katolickim dworze elektora Saksonii i króla Polski Augusta III. Ta ekumeniczna msza nie była użyteczna i też pewnie dlatego nie zabrzmiała nigdy za czasów Bacha.
Alexander Humala pokazał jak bardzo jest sprawnym dyrygentem, jak jest muzykalny i wrażliwy. Prezentacja, jak przystało na wykonanie na współczesnych instrumentach, była monumentalna, choć nie brak w niej było momentów niezwykle lirycznych, wręcz kameralnych. Mnie zapadło w pamięć chóralne Et incarnatus est (przygotowanie chóru Piotr Piwko), albo Benedictus, czyli piękna aria tenorowa w interpretacji Bartłomieja Chorążego w duecie z doskonałą flecistką Magdaleną Di Blasi. Jakie to było wspaniałe muzykowanie! Flecistka aż śpiewała na swoim instrumencie. Podziwiałam też Andrzeja Zawiszę, który na pozytywie realizował basso continuo. On najbardziej napracował się na tym koncercie. Ponad godzina czterdzieści minut grania, bez odpoczynku, w ciągłej koncentracji i w dodatku z niezwykłym wyczuciem.
Koncert był wspaniałym zakończeniem 50. Festiwalu „Muzyka w Starym Krakowie”. A potem odbyło się pożegnanie Alexandra Humali: tortem, owocami i lampką wina. Żal, że odchodzi, ale dobra wiadomość jest taka, że będzie się pojawiał w Filharmonii Krakowskiej w najbliższym sezonie. I to cieszy.