24 sierpnia 1991 parlament w Kijowie proklamował niepodległość ukraińskiego państwa. Za deklaracją zagłosowało 321 deputowanych, 2 było przeciw i 6 wstrzymało się od głosu.
W Moskwie dogorywał pucz Janajewa, ostatnia nadzieja twardogłowych komunistów na uratowanie ZSRR. Od prawie roku Niemcy żyli w zjednoczonym państwie. Jesień Narodów 1989, zapoczątkowana polskimi wyborami 4 czerwca, przyniosła wolność również innym narodom Europy środkowo-wschodniej: Czechom, Słowakom, Rumunom i Węgrom. Stary świat, oparty na doktrynie zimnej wojny i totalitarnych dyktaturach komunistycznych partii pod protektoratem ZSRR, rozsypał się w kilkanaście miesięcy. Rodził się nowy porządek, którego zasad, relacji, nadziei i zagrożeń nikt do końca nie potrafił ani określić, ani przewidzieć.
Odważny gest polskiego rządu
Tym bardziej należy docenić odważny ruch polskiego rządu (premierem był wtedy Jan Krzysztof Bielecki), który jako pierwszy na świecie uznał istnienie nowego ukraińskiego państwa. Co prawda stało się to może w niezbyt uroczystej formie, bo deklarację ogłosił dyrektor jednego z departamentów MSZ, ale jednak Rzeczpospolita zdobyła się na odważny polityczny gest.
Marzenia kilku pokoleń świadomych swojej narodowej tożsamości Ukraińców spełniły się za pomocą parlamentarnego głosowania, bez ani jednego wystrzału i bez przelewu krwi. W naszej części Europy, nazywanej przez Tymothy Snydera „skrawionymi ziemiami”, to rzecz niezwykła.
Trudna droga do niepodległości
Radykalnie odmienne okoliczności towarzyszyły nieudanym próbom stworzenia ukraińskiego państwa pod koniec I Wojny Światowej. Geopolityka i słabość ukraińskich elit politycznych skazały te próby na porażkę.
Z marzeń ostała się pamięć o zatwierdzonej w 1917 niebiesko-żółtej fladze (symbolizującej niebo i łany zboża), ukraiński hymn i hrywna, nazwa przyjętej wówczas waluty. Te atrybuty państwa powróciły decyzją ukraińskiego parlamentu z sierpnia 1991 r.
Całą resztę państwowości trzeba było dopiero zbudować i to w warunkach nieporównywalnie trudniejszych do innych państw tzw. bloku wschodniego jak np. Polska czy Węgry, a nawet państw bałtyckich, które mogły się odwoływać do tradycji niepodległości w okresie międzywojennym.
Spuścizna radzieckiej przeszłości
Ukraińcy mieli więc wprawdzie własne państwo, ale spuścizna po rosyjskiej i radzieckiej przeszłości kładła się na nim głębokim cieniem. W każdym sensie: ekonomicznym, politycznym, językowym, społecznym. W następnych latach nowe, świadome swoich aspiracji pokolenie Ukraińców musiało bronić marzeń o wolnej i demokratycznej ojczyźnie.
Pierwszy raz w 2004 podczas Pomarańczowej Rewolucji, kiedy setki tysięcy zaprotestowały przeciwko sfałszowanym wyborom prezydenckim. Ponownie jesienią 2013, kiedy wybuchła tzw. Rewolucja Godności, po tym, jak prezydent Janukowycz odmówił podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE. Podczas krwawych starć z oddziałami milicji w Kijowie zginęło ponad 100 osób, zabici przeszli do narodowej historii pod nazwą Niebiańskiej Sotni. Młodzi Ukraińcy protestowali przez 94 dni i zwyciężyli. Prorosyjski prezydent został zmuszony do ucieczki do Moskwy.
Nie wiedzieli wtedy, że zaledwie 9 lat później przyjdzie im bronić niepodległości i europejskich aspiracji nie na Majdanie, ale w okopach, na pełnoskalowej wojnie z Rosją. Na wojnie, która pochłonęła już dziesiątki tysięcy ofiar i trwa do dziś. Cud bezkrwawej ceny niepodległości nie trwał długo. Imperialna Rosja, jeszcze raz pokazała swoje brutalne i bezwzględne oblicze.
„Łatwo się zmęczyć cudzą wojną”
Entuzjastyczny podziw dla bohaterstwa Ukraińców i ogromna fala humanitarnej pomocy w pierwszych miesiącach wojny dość szybko zaczęły słabnąć. Podsycane przez sączone przez rosyjską propagandę i rodzimych nacjonalistów resentymenty, zobojętnienie na doniesienia o kolejnych atakach i ich ofiarach, doprowadziły do tego, że zamiast solidarności mamy falę niechęci i antyukraińskiego hejtu.
Jak napisał Michał Olszewski, dziennikarz Gazety Wyborczej: „łatwo zmęczyć się cudzą wojną”. Gesty wywieszania - właśnie w imię solidarności i moralnego wsparcia - ukraińskiej flagi, powszechne po 22 lutego 2022, są fałszywie interpretowane jako antypolskie! Nic bardziej absurdalnego.
Wolna, niepodległa demokratyczna Ukraina jest niezbędna tak Ukraińcom, jak i nam Polakom. Nie tylko jako bufor pomiędzy Polską a Rosją, o czym już ponad pół wieku temu pisał Jerzy Giedroyć. Bowiem tylko z wolną Ukraina możemy ułożyć sobie dobre sąsiedzkie stosunki. Tylko wolni obywatele mogą otwarcie i uczciwie rozmawiać o przeszłości i przyszłości. Jakkolwiek ta rozmowa nie byłaby trudna i bolesna.
Pamięć nie może usprawiedliwiać nienawiści
Pamięć o polskich ofiarach rzezi na Wołyniu, jak i pamięć o pomordowanych Ukraińcach w Sahryniu jest naszym obowiązkiem. Ale po 80 latach nie może być usprawiedliwieniem nienawiści, podsycanej przez obcą agenturę i polityków, którzy cynicznie wykorzystują tragiczną historię do zdobywania poparcia tu i teraz.
A Ukraińcom, tym w Ukrainie, i tym mieszkającym w Polsce składam w dniu ich święta najlepsze życzenia. Sprawiedliwego zakończenia wojny, trwałego pokoju, bezpiecznego i dobrego życia dla Was i Waszych dzieci i wnuków.