Eurosceptyków i otwartych przeciwników UE nie przekonują ani twarde dane gospodarcze, które świadczą o bezprecedensowym wzroście polskiej gospodarki po akcesji, ani setki kilometrów autostrad, mostów, linii kolejowych i innych obiektów infrastrukturalnych wybudowanych przy wsparciu unijnych funduszy. Za nic mają brak barier celnych, który pozwala na ekspansję polskiego eksportu. Nie chcą pamiętać, że ich czarne scenariusze sprzed 20 lat wieszczące upadek polskiego rolnictwa, przemysłu, kultury i prawie zagłady polskości, okazały się pustą i szkodliwą propagandą.

Dla młodych Polek i Polaków urodzonych niedługo przed lub po akcesji członkostwo Polski w UE jest oczywistością. Studia za granicą, wyjazd na Erasmusa, weekendowy wypad na koncert do Pragi czy Berlina, praca dla europejskich firm, dotacje z europejskich programów na rozwój własnej firmy. Marzenia i aspiracje starszego pokolenia pamiętającego graniczne mury i zasieki oraz kolejki, by zdobyć upragnioną wizę do krajów mitycznego „Zachodu”, spełniły się właśnie tego dnia, 1 maja 2004 roku.

Ale przynależność do UE to nie tylko materialne korzyści i radość ze swobodnego podróżowania. To też, a może przede wszystkim, odpowiedzialność za wspólnotę europejską, której zawsze czuliśmy się częścią, nawet gdy wbrew woli, byliśmy od niej politycznie odseparowani.

Ta odpowiedzialność za europejskie wartości, staje się szczególnie ważna w czasie wojny za naszą (polską i europejską) granicą, w Ukrainie.

Rosyjski imperializm pokazuje każdego dnia, czym są antyeuropejskie wartości. Agresja, przemoc, oparta na kłamstwie propaganda, represje wobec inaczej myślących obywateli, prześladowanie mniejszości, państwowa cenzura.

Tak, ta nasza niedoskonała Unia, szukająca kompromisów w niekończących się debatach i sporach, z uciążliwą czasami biurokracją, dopuszczająca głosy często skrajne i irytujące, jest najskuteczniejszą obroną naszych, zarówno osobistych jak i narodowych wolności i bezpieczeństwa. U podstaw utworzonej w 1952 wspólnoty Węgla i Stali było zapewnienie pokoju, w pogruchotanej II wojną światową Europie. Pokoju opartego na wolnościach obywatelskich, praworządności i poszanowaniu narodowych tożsamości. I wbrew temu, co głoszą przeciwnicy UE, ideały które przyświecały ojcom założycielom, wciąż obwiązują. Narodowe kultury zachowują swoją odrębność i bez trudu odróżnimy francuską prowincję od szwedzkiej, Berlin od Lizbony, I Mazury od Toskanii.

Unia Europejska nie zagraża naszej suwerenności, podobnie jak nie czyha na suwerenność hiszpańską, fińską czy holenderską. Jest naszej suwerenności gwarantem. Musimy jednak przestać widzieć w niej dobrą ciocię „z Zachodu” fundującą prezenty i wakacje. Po dwudziestu latach czas na dojrzałość i wzięcie odpowiedzialności za naszą Europę.

Marta Szostkiewicz