Negocjacje w sprawie kupna Lasu Borkowskiego przez gminę Kraków na dobre utknęły w martwym punkcie. Zaczęło się od kwoty 8 mln zł, potem cena wzrosła do 10 - a wg ostatniego kosztorysu sporządzonego przez właściciela - Las Borkowski wart jest 16 mln zł. Gmina była gotowa zgodzić się jedynie na pierwszą wymienioną stawkę. Wyglądało więc na to, że wykup gruntu przez gminę Kraków to już melodia przeszłości. Wtedy pojawił się pomysł, aby to Lasy Państwowe wykupiły ten teren. Zdaniem Mariusza Waszkiewicza z Towarzystwa na Rzecz Ochrony Przyrody jest to jakieś wyjście.

"Mamy już na terenie Krakowa Lasy Państwowe, choćby w okolicach Tyńca. Nic złego tam się nie dzieje. Mieszkańcy z nich korzystają. Jest to jakaś opcja. Natomiast nie ukrywam, że wolałbym, aby był to teren gminny" - tłumaczy Mariusz Waszkiewicz.

Wykup Lasu Borkowskiego przez leśników jest jednak niemożliwy. Poinformował o tym Radio Kraków Jan Kosiorowski, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krakowie.

"Polityka Lasów Państwowych polega na tym, by rozwiązywać problemy, a nie je nawarstwiać. Nabywamy te grunty, które przylegają do Lasów Państwowych. Tam, gdzie sąsiedztwo jest uciążliwe. Na przykład ktoś ma malutki areał w środku dużego kompleksu leśnego. Wtedy korzystamy z pierwokupu. Kupowanie lasu w centrum Krakowa jest dla nas niecelowe" - wyjaśnia Jan Kosiorowski.

Lasy Państwowe mogłyby wykupić teren w ramach innego trybu - tzw. programu zwiększania lesistości, jednak to także nie jest możliwe, ponieważ teren już jest zalesiony.

Reporter Radia Kraków zapytał więc jednego ze współwłaścicieli Lasu Borkowskiego o dalszy los tego terenu.

"Sporządziliśmy pełną inwentaryzację i możemy wycinać w większości drzewa nawet po nowelizacji słynnej ustawy "lex Szyszko". W związku z tym, że ten temat tak długo trwa, a gmina wciąż gra na zwłokę, jesienią przystąpimy do działań zmierzających do zagospodarowania naszej nieruchomości" - zapowiada w rozmowie z Radiem Kraków Wojciech Ziobrowski.

I takie stanowisko wręcz nie mieści się w głowie Piotrowi Kempfowi - dyrektorowi Zarządu Zieleni Miejskiej w Krakowie. "Sytuacja, w której właściciel szantażuje miasto wycinką na gruncie, na którym i tak nic nie będzie mógł zbudować, bo mówimy o działce nieprzeznaczonej pod zabudowę - jest poniżej jakiejkolwiek krytyki. Tym bardziej, że współwłaścicielem tego terenu jest osoba zajmująca się ochroną środowiska. To kuriozalna sytuacja" - ocenia Piotr Kempf.

Piotr Kemp wspomina tu oczywiścię osobę Szymona Ziobrowskiego - dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego. Choć ten z kolei utrzymuje, że zabrania swoim wspólnikom wycinki i gdyby nie on - to las zostałby już wycięty w ramach obowiązującej do niedawna ustawy o ochronie przyrody zwanej "Lex Szyszko". Tak się jednak nie stało, a przyszłość Lasu Borkowskiego wciąż stoi pod dużym znakiem zapytania.

A jak nieoficjalnie udało się dowiedzieć Radiu Kraków - miasto będzie próbować zablokować wycinkę drzew poprzez zmianę statusu gruntu. W tej chwili jest to tzw. "zieleń urządzona", a więc działki nie można zabudować, ale można wycinać drzewa. Urzędnicy będą próbować przekształcić działkę w teren leśny, co uniemożliwi jakąkolwiek wycinkę. Las Borkowski bowiem w świetle prawa - wcale nie jest lasem.

 

 

(Grzegorz Krzywak/ew)

Obserwuj autora na Twitterze: