- Dostaliśmy te argumenty i je przeanalizowaliśmy. Nic nie wskazywało na to, że można je uznać. Nie były to argumenty wpływające na zmniejszenie kary. Stąd taka decyzja. Czekamy na przelew. Jak środki nie zostaną przelane, wykorzystamy wszystkie możliwości prawne, żeby pieniądze wyegzekwować - tłumaczy Marek Gancarczyk z MPK.

PESA przekonywała, że opóźnienia wynikały z późnego podpisania umowy, przez co miała mniej czasu na realizację zamówienia. Innym argumentem była... awaria prądu w fabryce, przez co produkcja na jakiś czas została wstrzymana.

Do końca września producent ma podjąć decyzję czy zapłaci 26 milionów kary, czy też odwoła się do sądu. Tymczasem jak twierdzi Gancarczyk, w przyszłości problemów z dostawą nowych tramwajów być nie powinno. Przypomnijmy, że MPK ogłosiło niedawno przetarg na kolejne nowe składy. "Ten poprzedni przetarg był realizowany pod koniec okresu, w którym mogliśmy uzyskać środki unijne. Przy tym ogłoszonym przetargu nie ma takiego ryzyka. Środki unijne są przyznawane do 2020 roku. Firmy mają więcej czasu. My też wpisaliśmy, że zamówienie i dostawy będą realizowane w latach 2018-2019" - podkreśla Marek Gancarczyk.

 

 

 

 

(Maciej Skowronek/ko)