Okazuje się, że mandaty wystawiane są najczęściej w autobusach pokonujących długie trasy lub na liniach przyspieszonych, z których trudniej uciec przed kontrolerem, bo pojazd zatrzymuje się jedynie na wybranych przystankach. "W takiej linii 502 było wystawionych ponad 500 mandatów, także po kilkaset osób przyłapano w jeździe na gapę w autobusach 105, 501, 152, 159" - wylicza Michał Pyclik z ZIKiT-u.
Urzędnicy dziwią się, że dziś, kiedy możliwości zakupu biletu jest mnóstwo, a część kontrolerów jeździ w umundurowaniu, wciąż zdarzają się tacy, którzy ryzykują i dostają mandaty. A taka podróż bez biletu może nas sporo kosztować, bo aż 240 złotych. Za tę kwotę można kupić 63 jednorazowe bilety, a kupując bilet miesięczy jeździć bez obaw przez... 2,5 miesiąca.
O "jazdę na gapę" zapytaliśmy mieszkańców. Wszyscy deklarują, że zawsze jeżdżą z biletem w dłoni, chyba że... "W młodości na pewno. Lub gdy nie było możliwości kupić biletu, bo np. nie działał automat biletowy" - mówią. "Wydaje mi sie, że to trochę brak poczucia solidarności społecznej. W końcu transport publiczny utrzymujemy wspólnie, on służy nam wszystkim. Nie jestem zwolennikiem takiego podejścia" - dodał jeden z przechodniów w rozmowie z reporterką Radia Kraków.
Przypomnijmy tylko, że bilety nie są towarem trudno dostępnym. Oprócz biletów miesięcznych, jednorazowe bilety można kupić w kioskach, automatach na przystankach i w pojazdach oraz korzystając z aplikacji na telefonie.
(Joanna Orszulak/ew)