- Trzeba pamiętać o tym, że ustawa o finansach publicznych nie pozwala miastu kupować terenów powyżej ich rzeczywistej wartości. Nie można tu zatem mówić o zakupie za taką kwotę. Nie zamyka to jednak drogi do dalszych rozmów - mówi Monika Chylaszek.

Urząd Miasta Krakowa wysłał także do właściciela terenu pismo, w którym informuje, że na terenie Lasu Borkowskiego występują gatunki ptaków chronionych oraz ich lęgowiska i próba wycinki drzew - a taką w wyniku niewykupienia terenu przez miasto deklarował właściciel - będzie naruszeniem ustawy o ochronie przyrody.

Wojciech Ziobrowski - jeden ze współwłaścicieli lasu - uważa, że miasto zwleka z decyzją, bo tak jest urzędnikom wygodnie. Dodatkowo - jego zdaniem  - pismo mowiące o tym, że ewentualna wycinka będzie złamaniem prawa, jest straszeniem, co poważnemu partnerowi w trakcie negocjacji nie powinno się zdarzyć. Mimo to Ziobrowski nie chce odchodzić od stołu i wierzy, że las uda się sprzedać i to nie deweloperowi, ale miastu. Jest skłonny obniżyć cenę, zlecił nawet przygotowanie nowej wyceny. Sprawa wykupu lasu Borkowskiego, choć mocno się skomplikowała, wciąż jest możliwa do realizacji.

Mieszkańcy jasno i stanowczo podkreślają, że wykup jest niezbędny, ponieważ wiele innych zielonych terenów w Borku Fałęckim zostało już zabetenowanych, a las Borkowski to jedna z ostatnich enklaw zieleni w południowym Krakowie.


 

Przypomnijmy, o wykup tego 16-hektarowego terenu apelowali mieszkańcy, aktywiści i ekolodzy. Ich zdaniem gmina Kraków po wykupie lasu, powinna stworzyć ogólnodostępny park.

Niedawno właściciel Lasu Borkowskiego zabrał na antenie Radia Kraków głos w sprawie wycieku dokumentów negocjacyjnych. We wtorek do lokalnych mediów trafiły materiały mówiące o tym, że podniósł on cenę tego terenu z 10 do 15 milionów złotych i przedstawił ultimatum, że jeśli do 2 czerwca miasto nie zgodzi się na zakup - wytnie cały las.

Wojciech Ziobrowski jasno podkreślił, że nie podoba mu się wyciek dokumentów, który - jego zdaniem - miał miejsce w jasno określonym celu. "Dokumenty, które zostały ujawnione mediom, przekazane zostały w bardzo ograniczonym zakresie. To pierwsza i dwie ostatnie strony, które jasno sugerują, że my stawiamy miasto pod ścianą. Tak naprawdę nie jest" - mówi jeden z właścicieli Lasu Borkowskiego.

Jak dodaje Ziobrowski, ujawniono tylko 3 z 14 stron dokumentu. To, czego urzędnicy nie udostępnili to uzasadnienie tego, dlaczego właściciele chcą 15 a nie 10 milionów złotych. Jak tłumaczy Wojciech Ziobrowski, cena wzrosła, bo poprzednia wycena była robiona jakiś czas temu, a ceny gruntów wzrosły. Dodatkowo działka powiększyła się o kilka gruntów, dlatego cena także się zmieniła. (CZYTAJ WIĘCEJ)

 

 

 

(Grzegorz Krzywak/ko)