W jednej z sal Muzeum Czynu Niepodległościowego rzeczywiście jest wystawiona czaszka - rzekomo z dołu katyńskiego - oraz prochy generała Leopolda Okulickiego i wicepremiera Jana Jankowskiego. Szczególnie w przypadku czaszki kontrowersyjna jest forma jej eksponowania. Jest to akwarium, a nie gablota muzealna.
Natomiast w przypadku prochów - znajdują się one w drewnianym pudełku po łusce armatniej.
"Dochodzenie jest w toku, ale z uwagi na dobro postępowania nie możemy ujawniać szczegółów sprawy" - mówi Sebastian Gleń, rzecznik małopolskiej policji. "Dochodzenie powinno wszestronnie wyjaśnić skąd miały pochodzić ludzkie szczątki i czy mamy tu do czynienia z przestępstwem znieważenia zwłok, ludzkich prochów lub też znieważenia miejsca spoczynku zmarłego".
Sprawę dochodzenia skomentował też dla Radia Kraków Komendant Związku Legionistów Polskich, który jest odpowiedzialny za ekspozycję Muzeum Czynu Niepodległościowego. "To są przedmioty, które stanowią symbole i są złożone w miejscu godnym ich przechowywania" - wyjaśnia Krystian Waksmundzki. "Każdy wie, że generał został skremowany. Otrzymaliśmy te prochy z Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Moskwie, podobnie jak symboliczne prochy wicepremiera Jankowskiego, którego miejsce pochówku znane jest jedynie w przybliżeniu. Stamtąd Ambasada RP komisyjnie pobrała ziemię. W roku 1990 zostało to do nas dostarczone" - dodaje komendant ZLP.
(Magdalena Zbylut/ew/mt)