Zapis debaty pomiędzy kandydatami do Sejmu: Jerzym Meysztowiczem (Nowoczesna) i Wojciechem Kozakiem (PSL).

 

Sonda: 186

 Jerzy Meysztowicz: Mówi się, że wybory w Polsce zawsze wygrywa koalicjant PSL. Od lat tak jest. Wygrywa PiS. Co dalej?

Wojciech Kozak: Możemy kilka wariantów przyszłego rządu wziąć pod uwagę. Wiem, że dotychczasowo w rządach uczestniczyliśmy jako koalicjant mniejszościowy. Od 8 lat współrządzimy z PO. Przy dzisiejszych notowaniach może dane nam będzie, żebyśmy razem współzarządzali krajem, tworząc szerszą koalicję. Jest to prawdopodobne. Nie biorę pod uwagę samodzielnych rządów PiS. Wobec zaciągniętych obietnic, tych 400 miliardów, ta partia miałaby z tym kłopoty. Mogę powiedzieć – witaj koalicjancie. W sondażach mamy podobne wyniki.

 

W.K: Był pan wojewodą krakowskim i małopolskim, jako przedstawiciel Unii Wolności, potem PO. Na co pan teraz liczy? Realizuje pan program PO lub udaje, że go pan realizuje? Z założenia, nowa partia miała być młoda. Reprezentujemy te same lata. Proszę mi powiedzieć, czy PO i partia Petru są identyczne programowo? Jak się pan utożsamia w nowych okolicznościach?

J.M: Przy prezentacji mojej osoby Ryszard Petru powiedział, że nie tylko młodzi wiekiem, ale także duchem. Załapałem się do tej drugiej kategorii. Rzeczywiście można powiedzieć, że byłem członkiem UW i PO. Wiele osób z Unii Wolności tworzyło PO i miało wpływ na propozycje Platformy. Kiedy Partia Demokratyczna, stworzona na bazie UW, odeszła od założeń programowych, uznałem, że ta partia nie daje żadnej perspektywy działania w moich sektorach. Związałem się z PO i nie odszedłem z ideami od PO. To PO odeszła. My reprezentujemy ludzi zawiedzionych PO, którzy nie chcą po raz kolejny głosować na Platformę. Nie można powiedzieć, że ta partia przez 8 lat nie zrobiła nic. To nieuczciwe. W wielu sektorach są jednak zaniedbania. Trzeba nowego impulsu. Z PO zeszło powietrze i ludzie to zobaczyli. Niektóre nasze priorytety programowe są zbieżne z tym, z czym PO 8 lat temu szła do wyborów. Nie zmieniłem swoich poglądów, to PO zmieniła swoje podejście do rządzenia.

W.K: Łączy nas wiele. PSL też liczy na elektorat niezadowolony z Platformy.

 

J.M: Wrócę do naszego programu. Jednym z elementów, na który kładziemy nacisk, jest koniec przywilejów. One dotyczą między innymi rolników. Będziemy chcieli przeforsować wprowadzenie zasady, że nowi ludzie wchodzący na rynek pracy zostają poinformowani, że nie mogą liczyć na przywileje, które te grupy zawodowe mają do tej pory. Staramy się unikać działania prawa wstecz. Jak młody rolnik zaczyna pracę, nie będzie mógł korzystać z KRUS. My wyjdziemy z taką propozycją, zachowując przywileje wszystkich osób, które do tej pory funkcjonowały w KRUS-ie. Niestety wszyscy, którzy wchodzą na rynek w rolnictwie, będą uczestniczyli w ZUS-ie.

W.K: PSL ma 120 lat historii i też wyszliśmy z propozycją reformy KRUS. W tym miejscu nie zgodzę się z panem. Młody rolnik wywodzący się z Małopolski ma gospodarstwo 5-10 hektarów. Znalezienie się na rynku z obciążeniem ZUS jest trudne. Trzeba reformować KRUS. Trzeba zrobić wyciągi z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa producentów, którzy pracują na roli. Mają dopłaty bezpośrednie. Nawet nie za odłogowanie. Duża grupa zawodowa, pracująca poza sektorem produkcyjnym rolniczym, korzysta z niższej stawki ubezpieczeniowej. Poszlibyśmy dalej, biorąc pod uwagę obecną perspektywę finansową. Młody rolnik i dofinansowanie? Byłyby z tym kłopoty. Na tę chwilę byłoby szkodliwe, to co pan proponuje. Reforma tak. Wskażmy tych, którzy produkują. Oni niech mają KRUS. Całej reszcie podziękujmy. To znaczna grupa. Koniec takiej sytuacji łatwego ubezpieczenia.

J.M: Polska to nie tylko Małopolska. Rolnicy mają w innych regionach po 200 hektarów. Trzeba by się zastanowić, żeby rolnik z 5 hektarami nie był traktowany tak jak ten, który ma 1500. Wiem, że takie próby zostały podjęte, ale trzeba to zrealizować.

W.K: Propozycje tych prób były. Chodziło o degradację ze względu na posiadany areał.

 

W.K: Jak wiem, że pan interesuje się jakością powietrza i zdrowym życiem w Krakowie. Jest pan zaangażowany. Jeśli pan prezydent nie podpisze nowej ustawy antysmogowej, co by pan proponował krakowianom?

J.M: Jedną rzecz. Dlaczego wszystko musi być rozstrzygane ustawami? To nie jest konieczne. Wiele rzeczy można zrobić na bazie rozporządzeń ministerstwa gospodarki czy urzędu technicznego. Można wprowadzić normy dla producentów pieców. Zakaz palenia węglem powoduje, że ci oddychający są chronieni, ale jest to zwiększenie kosztów utrzymania domu i opłat za ogrzewanie dla osób, których nie stać na dobrej jakości węgiel. Rozsądna jest regulacja niedopuszczająca do produkcji kotłów, w których można palić śmieciami. Jesteśmy w XXI wieku. Możemy zadbać o to, żeby urządzenia były dobrze zaprojektowane. Wtedy będą niskie emisje zanieczyszczeń. Do tego nie trzeba ustawy, ale działania ministerstwa i dobrej woli.

W.K: Nie mogę się z panem zgodzić. Normy jakości węgla faktycznie nie mamy, ale prawo ochrony środowiska wskazuje normy jakości kotłów klasy 4 i 5, ze wskazaniem na klasę 5. To powoduje, że włodarze miasta mogą określić jakość paliwa. Liczę, że ta ustawa to reguluje.

J.M: Mamy dowód, że to nie działa. Przypadek Volkswagena pokazuje, że można mieć supernormy, ale jak producent wie, jak to zrobić, to normy ominie i będzie nadal produkował buble.

W.K: Nowoczesna szuka alternatyw.

 

J.M: Jak powiedziała kiedyś pani wicepremier, „sorry, taki mamy klimat”. Ostatnio bywają kataklizmy – ulewy, gradobicia czy susze. Wychodzimy z założenia, że powinno działać się na prostych zasadach wolnorynkowych. Dla mnie rozsądne by było, żeby PSL zadbało o to, żeby rolnicy się ubezpieczali na wypadek suszy czy gradobicia. Jakby to było powszechne ubezpieczenie to składki by były bardzo niskie. Wiem, że to będzie dla niektórych rolników obciążenie. Jednak przy powszechności składki by były niskie. Czy PSL zajmie się tą sprawą, żeby wprowadzić takie ubezpieczenia? Najlepiej jakby to były ubezpieczenia powszechnie, ale nieobowiązkowe. Jak okaże się, że będzie duży opór, to trzeba by to zrobić obowiązkowo. Dlaczego wszyscy podatnicy mają finansować straty? Przychodzą producenci jagody, jabłek i innych. Czemu tego nie zrobić? To proste.

W.K: Mocno przez różowe okulary byśmy musieli na to patrzeć. Przykład - ubezpieczenie od zdarzeń w szpitalach. Ubezpieczyciela można znaleźć, bo jest powszechny a kwoty są nie do przyjęcia. Wiemy, że autocasco ma mieć zapisany przypadek od gradobicia, żeby było zrealizowane, czy przypadek od łamanego konaru drzewa. Na północy mamy gospodarstwa, które padają. Mleczarze będą mieli kłopoty. Powinno to być. Najlepiej by było zebrać ubezpieczycieli i zaproponować im taką możliwość: susza, deszcze nawalne, gradobicie, wymarzanie zbóż i niewykluczone, że da się to zrobić, ale w wypadku powszechności. To musi być w granicach opłacalności dla producenta. Susza spowoduje wyjście naprzeciw, żeby stworzyć warunki ubezpieczenia dla rolnika. Pomysł dobry, musimy go wdrażać, chcąc być czołowym producentem żywności w Europie.

 

W.K: Co pan sądzi o ustawie ministra zdrowia i edukacji zabraniającej w sklepikach szkolnych sprzedaży produktów tradycyjnych, jak obwarzanki czy drożdżówki? Nie mówię o coli czy chipsach. PSL mówi, że młodzieży trzeba podać tradycyjne nasze żywienie. Mówię o obwarzanku, jabłku czy cieście drożdżowym, gdzie jest dwufazowość. Drożdże tam pożerają cukier.

J.M: Mój syn poszedł do gimnazjum w tym roku. On się zapytał, czy jego pierwszym biznesem nie będzie to, że na zewnątrz będzie kupował batoniki i sprzedawał w szkole po wyższej cenie. Niestety jest tak, że my staramy się wprowadzać mądre rozwiązania, ale one są odrealnione. To inaczej wygląda. Dzieciaki wyskakują na przerwie, żeby kupić chipsy w sklepie obok. Czy to przyniesie skutek? Niestety młodzież zawsze uważała, że zakazane lepiej smakuje. Zamysł jest dobry. Trzeba dbać o odżywianie młodzieży. Dzieci potem mają problem z nadwagą. Zasada słuszna, ale trzeba się zastanowić, czy zamiast zakazów nie powinno być edukacji i profilaktyki. To rzeczy, które by wniosły więcej do tej sprawy. Czysty zakaz? Niektóre osoby pozamykały sklepiki szkolne, bo dzieciaki przynoszą słodycze z domu lub kupują je poza szkołą. Dobry pomysł, wykonanie gorsze.

W.K: Za chwilę spotkamy się z tym, że duże samochody będą ustawiały się z branżą spożywczą pod szkołami. Niestety.

 

J.M: Jesteśmy w Krakowie, stolicy Małopolski. Mamy przed sobą 3 lata działania samorządu województwa małopolskiego. Zmiana układu rządowego, może spowodować zawieruchę w sejmikach. Jak PSL by się podjął koalicji z PiS na szczeblu rządu, to się to przełoży na koalicję samorządową?

W.K: Zarządy i marszałek są silnie umocowane. Zwykła większość nie pozwala na odwołanie go. Ustawa tutaj działa dobrze. Mamy umowę koalicyjną z PO i chcemy, żeby koalicja była zachowana. Wiemy, że będzie migracja radnych do Sejmu. Ustawa wskazuje, że kandydujący marszałek z chwilą wyboru przestaje być marszałkiem województwa. Od 26 października być może nie będzie marszałka województwa. Co do realizacji programów? Programy europejskie są pedantycznie rozpisane. Z punktu widzenia dystrybucji Małopolsce nie zagraża nic. Co do ruchów w zarządzie? Na pewno uzupełnienia będą. Czy to będą uzupełnienia poza obecną koalicją? Trudno powiedzieć. PSL kontynuuje misję współzarządzania województwem. Podobnie jak w większość województw, dalej z PO. W samorządach mogę powiedzieć, że odnieśliśmy sukces w okresie 2007-2013.

 

W.K: Jednym z ważniejszych zabezpieczeń w samorządzie jest bezpieczeństwo. Służby mundurowe tworzą górną półkę zaufania społecznego. Z pozycji województwa uruchomiliśmy szereg programów. Wspomagamy policję, realizujemy program uzależnień od komputerów. Jakby pan chciał to udoskonalić, biorąc pod uwagę, że mamy 1400 Ochotniczych Straży Pożarnych, które są fantastycznie doposażone.

J.M: Skoro to tak wspaniale działa, to ja nie widzę problemu. Niech to będzie, jak jest. Bezpieczeństwo jest bardzo istotne. Jesteśmy otwarci na współpracę ze wszystkimi, żeby to było zachowane. Chodzi też o to, żeby racjonalnie wydawać pieniądze. Maksymalny sukces musi być osiągnięty przy jak najmniejszych kosztach.

W.K: Straż miejska także?

J.M: Jestem zwolennikiem likwidacji straży miejskiej i przeznaczenia tych środków na sprawniejsze funkcjonowanie policji.