Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem Nowoczesnej, Jerzym Meysztowiczem.
 

Drugie czytanie nowelizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym w poniedziałek. Mamy jednak propozycję Ruchu Kukiza o zmianie ustawy zasadniczej i rozszerzeniu składu sędziowskiego do 18 osób. Może to byłby kompromis?

- Generalnie nie byliśmy zachwyceni, żeby teraz robić zmiany w konstytucji. Jakby ta zmiana dotyczyła rozwiązania, które pozwoli odpolitycznić TK i wyjść z kryzysu to można się zastanowić nad zapisem, który mówi, że wybór sędziów TK odbywa się większością 2/3 głosów a nie zwykłą większością.

 

Nikt nie ma teraz przewagi 2/3 głosów. Byłby to wybór ponadpartyjny. To możliwe w ogóle?

- Jest to możliwe. My proponujemy jeszcze, żeby nie ograniczać możliwości zgłaszania kandydatur na sędziów tylko do grupy posłów. To mogłoby robić zgromadzenie sędziów, krajowa rada sądownictwa. Żeby to spektrum, które reprezentuje prawo, miało możliwość oddelegowania swoich przedstawicieli do TK.

 

Naprawdę komuś na tym zależy? Walka o TK to paliwo polityczne.

- Ja myślę, że PiS zobaczyło, że to droga donikąd. Łamanie prawa i konstytucji napotkało opór społeczny. To pora, żeby się zastanowić. Notowania PiS spadają. Te 10% powyżej stałego elektoratu to ludzie, którzy czują się teraz oszukani. Oni już przepraszają, że głosowali na PiS.

 

Czyli to przesunięcie drugiego czytania na poniedziałek to może być sygnał, że będzie próba poszukiwania kompromisu?

- Gdyby nie to, że posłowie PiS czmychnęli do domu wczoraj po południu to 2 czytanie mogło się odbyć wczoraj. Komisja była przygotowana. Nie wykluczaliśmy, że może dojść do takiej sytuacji. Większości na komisji PiS nie miał i szybko odwołali posiedzenie komisji.

 

Czyli wszystko wskazuje na to, że będzie drugie czytanie przy zgiełku, ale głosowanie będzie gładkie?

- Zaapelowałem wczoraj do prezydenta, żeby pokazał, że jest prezydentem wszystkich Polaków i żeby odmówił podpisania tej nowelizacji, która jest bublem i wprowadza takie zamieszanie, że paraliżuje działanie TK. To przerażające czym może stać się Trybunał.

 

Nowoczesna nie poparła wprowadzenia podatku bankowego. Tymczasem według profesora Andrzejewskiego z Uniwersytetu Ekonomicznego, tłuste koty wcale nie muszą być aż takie tłuste i mogą się trochę więcej dołożyć.

- My to dokładnie wyjaśniliśmy. Byliśmy za podatkiem bankowym, który obowiązuje w Europie. PiS zaproponowało dużo wyższy podatek. To powoduje, że może dojść do braku równej konkurencji. Sprytnie PiS zapisał też próg, który będzie uzależniał czy podatek zostanie przypisany bankowi czy nie. SKOK-i zostały z tego wyeliminowane. Kapitał banków został określony na 4 miliardy. My proponowaliśmy obniżenie do 2 miliardów. Wtedy podatek objąłby SKOK-i. To było istotne. Trudno nam się było pod tym podpisać.

 

Przy obniżeniu progu Nowoczesna mogłaby to poprzeć?

- Jak najbardziej.

 

Od zawsze się mówi, że Nowoczesna reprezentuje finansjerę.

- Rozsądny podatek jest wskazany. Nie może być jednak tak, że będzie dużo wyższy niż gdzie indziej. To klient zapłaci za ten podatek. Umiarkowany podatek tak, plus obniżenie progu dla banków. SKOK-i są bankiem. To zwykły bank.

 

Przy okazji takich propozycji zawsze pada argument, że zapłacą klienci. Posłanka Bubula z PiS przypomina, że na samą reklamę branża finansowa wydaje rocznie 500 milionów. Jest z czego zaczerpnąć.

- Konkurencja jest duża, ale trzeba brać pod uwagę, że to powoduje spadek ceny usług bankowych. Konkurencja to wymusza. Nie widzę związku. Branża musi się reklamować. Wszyscy się reklamują. To chybiony argument.

 

Czyli Nowoczesna byłaby w stanie to poprzeć jakby próg był obniżony i podatek byłby niższy?

- Tak. Jakby projekt obejmował nasze poprawki to byśmy go poparli.

 

W sobotę znowu na ulicę wychodzi Komitet Obrony Demokracji i opozycja. Nie boi się pan, że raz się to udało. Jak się teraz tego nie powtórzy to może być gorzej?

- Nie. Demokracja jest jedna. Nie ma zgody na deptanie konstytucji. Apelują nie tylko do naszych sympatyków. Marsz organizuje KOD. My też tam będziemy. Sukces marszu w Warszawie pokazał, że ludzie protestują. Ludziom nie podoba się to co robi PiS. Po miesiącu wyprowadzić na ulicę 50 tysięcy ludzi to sygnał, że Polaków nie da się przekupić. Honor został wyceniony na 500 złotych. Nie da się za to kupić wolności. Polacy to pokazali podczas marszu. Mam nadzieję, że jutro pokażą to też we wszystkich miastach. Nie tylko Warszawa ma dosyć. Cała Polska mówi nie.

 

Przez ostatnie 8 lat ludzie też wychodzili na ulicę. Pamięta pan ile osób przyjechało do Warszawy jak było zamieszanie wokół ustawy emerytalnej? I co? Nic.

- Różnica jest taka, że wiele tych manifestacji było organizowanych przez związki zawodowe, które dały wolne i zorganizowały wszystko. Tu jest spontaniczna akcja ludzi. Ich nikt nie namawia. Oni przychodzą z potrzeby serca, żeby wyrazić poglądy.

 

Po kwietniu 2010 roku też ludzie wychodzili na ulice.

- Co innego walka o zapisy w ustawie emerytalnej a co innego ustawa, która knebluje TK i doprowadza do dyktatury w Polsce. To inna skala.

 

Przed nami 4 lata takich akcji i demonstracji. Wcześniej wybory samorządowe. Oprócz 28 osób w Sejmie nie widać zrębów struktur lokalnych Nowoczesnej. Nowoczesna to 28 osób?

- Nie. Nowoczesna liczy ponad 1500 członków. Z Małopolski jest 130 osób. Te osoby są z nami od początku. To koordynatorzy lokalni. Oni startowali z naszych list. To pierwsza grupa. 6 lutego odbędzie się konwencja, na której będą wybory władz regionalnych. Te władze będą mogły przyjmować ludzi do Nowoczesnej. Do nas zgłaszają się duże grupy osób. Chcemy to zrobić na spokojnie. Będą władze regionalne i przyjmowanie członków do Nowoczesnej.