Szanowni Państwo,
 
Od kilku tygodni, z niepokojem obserwujemy wydarzenia na świecie związane z koronawirusem. Epidemia się rozszerza, kolejne kraje wprowadzają coraz mocniejsze restrykcje. Ograniczenia - które, dotykają nas wszystkich - utrudniają życie, ale są niezbędne w celu powstrzymania złowrogiego wirusa. Nawiasem mówiąc, w mojej ocenie działania władz powinny być znacznie dalej posunięte, mam tu na myśli kwarantannę globalną na             terenie Unii Europejskiej na 1 miesiąc, z bezwzględnym zakazem opuszczania domu i zamknięciem zakładów pracy (za wyjątkiem produkcji artykułów niezbędnych do przeżycia). Prawdopodobnie każdy człowiek poniesie w mniejszym lub większym stopniu konsekwencje epidemii, ale jest branża, która odczuje to w sposób szczególny. Turystyka. W przypadku polskich miast takich jak Kraków, turystyka to duży procent PKB. Nasze miasto, odwiedza rocznie ok 3,5 mln turystów zagranicznych, każdy musi gdzieś spać, coś jeść, zwiedzać i bawić się. To tworzy miejsca pracy, to tworzy przedsiębiorstwa, to napędza gospodarkę, z tego żyją dziesiątki tysięcy ludzi w samym Krakowie. Jeżeli doliczymy do tego Wrocław,             Gdańsk czy Poznań i Warszawę, możemy mieć kilkaset tysięcy ludzi. A pamiętajmy o tym, że do tego dochodzą zawody pośrednie, czyli nie tylko kucharze, kelnerzy i obsługa hotelowa, ale również księgowi, serwisanci urządzeń gastronomicznych, przewoźnicy itd.

Problem branży turystycznej, jest nieco bardziej złożony niż innych. Podróżowanie, zwiedzanie to coś, z czego najłatwiej zrezygnować. Jeść musimy, kredyt spłacać musimy, rachunki zapłacić musimy, do fryzjera iść musimy, dzieciom za szkołę czy przedszkole zapłacić musimy, a podróżować; NIE. Kraków będzie szczególnie poszkodowany, bo tu przyjeżdża się na tzw “city break”, czyli “weekendowy wypad”. Nawet jeśli ludzie będą w stanie przeznaczyć jakieś pieniądze na wyjazd, to w pierwszej kolejności będzie to wyjazd wypoczynkowy, czyli woda i plaża. Wszystkie wolne środki przeznaczą na ten rodzaj wyjazdu, natomiast zrezygnują z weekendowych.
 
Musimy pamiętać, że po zakończeniu epidemii, każda gałąź gospodarki będzie potrzebować jakiegoś okresu, żeby powrócić do obrotów sprzed kryzysu. O ile firmy z większości branż podniosą się w miarę szybko, bo ludzie do fryzjera pójdą, buty kupią, remont domu zrobią. Już po 3-4 miesiącach w większości branż obroty osiągną 70% - 80% tych sprzed wybuchu epidemii. Co innego turystyka. Ludzie nie wsiądą do samolotów od razu, mało tego, nie wsiądą nawet po dwóch miesiącach. Będą się bać, odczekają kilka miesięcy tak na wszelki wypadek. Zresztą wycieczek nie kupuje się na 2 tygodnie przed, tylko na kilka miesięcy (przynajmniej zdecydowana większość ludzi tak robi). Owszem, turystyka ruszy i będzie się rozkręcać stopniowo tak jak inne branże, ale w tym przypadku to stopniowo będzie trwało znacznie dłużej. Oceniam, że może to być 5-6 miesięcy po zakończeniu epidemii, a biorąc pod uwagę że będzie to okres zimowy, to ruch turystyczny w Krakowie wróci na dobre dopiero w kwietniu 2021, a to oznacza katastrofę, bo tak długiego okresu nie przetrwa 90% hoteli i restauracji. W związku z tym, proponuję wdrożenie trzech pomysłów:
 
1) Dopłata do biletów lotniczych 2) Rezygnacja z opłat lotniskowych 3) Reklama na zachodzie
 
Zwracam się z prośbą do władz Rzeczypospolitej o rozpoczęcie rozmów z liniami lotniczymi, na temat dopłat do biletów po zakończeniu epidemii. Dzisiaj, bilet z Europy zachodniej do Krakowa, to koszt 100-150 euro, jeżeli rząd dofinansuje przewoźnikowi te koszty, wówczas jest szansa, że cena biletu np. do Krakowa będzie kosztować 10 lub 20 euro. Uważam, że tylko wtedy ludzie zaczną masowo przyjeżdżać, a wraz z nimi przyjadą ich “portfele”, a to  oznacza uratowanie firm i setek tysięcy miejsc pracy. Należałoby tu wprowadzić ograniczenie, że bilet nie może być zakupiony na fakturę ani przez korporacje, wyłącznie prywatny.
 
Te działania powinny rozpocząć się w miarę możliwości jak najszybciej z tego względu, że po zakończeniu epidemii podczas której turystyka zamarła, wszystkie kraje będą “głodne” gości zagranicznych, więc rozpoczną działania mające na celu ich sprowadzenie. Dlatego my musimy być pierwsi i mieć najmocniejszą ofertę. Zdaję sobie sprawę z tego, że moja propozycja będzie kosztować dużo pieniędzy, ale dzięki temu ocalimy setki tysięcy miejsc pracy i umożliwimy ludziom dalsze godne życie. Dlatego tak ważne jest dofinansowanie biletów lotniczych. Jeżeli będą one po 10 czy nawet 5 euro, turyści z europy zachodniej przylecą. To spowoduje, że hotele ruszą, restauracje ruszą, muzea, przewodnicy, transport.           Przedsiębiorcy będą mieć przychody, więc będą potrzebować pracowników. Będzie z czego wypłacić pensje, płacić zus, podatek itd. Nie będzie konieczności dopłacania do wynagrodzeń albo umorzenia zus, a co gorsze utrzymywania tysięcy ludzi na bezrobociu, bo taki scenariusz dla branży turystycznej jest bardzo realny.
 
Największym problemem turystyki, nie jest sam okres trwania epidemii, bo te kilka tygodni przetrwamy. Problem jest taki, że powrót do normalności będzie trwał znacznie dłużej niż w innych branżach, mówimy tutaj o 5, 6 miesiącach. Lata 2018 i 2019 były w krakowskiej turystyce bardzo dobre, co daje nadzieję, że większość firm z branży ma jakąś rezerwę i przetrwa te parę tygodni. Jeżeli uda się odroczyć Zus, obniżyć pensje na czas kryzysu, to większość firm to przetrwa. Ale bez dopłat do biletów lotniczych, kryzys będzie ciągnął się co najmniej do kwietnia 2021 a tego już nie przetrwa90% hoteli i restauracji. Jeżeli, dopłaty do biletów lotniczych ruszą od razu po zakończeniu epidemii, Ryanair, Easyjet, Norwegian oraz inne linie, będą miały możliwość sprzedawać bilety do Krakowa, Gdańska czy Wrocławia po 5, 10 czy 20 euro. Dodatkowo jeżeli pomożemy im sfinansować reklamę, wówczas skusimy spragnionych podróżowania Brytyjczyków, Francuzów czy Skandynawów, żeby do nas przylecieli. Proszę pamiętać, że linie lotnicze będą po epidemii w poważnym kryzysie (odwołanie większości lotów). O ile linie państwowe, takie jak Lot, Lufthansa czy British Airways, dostaną dofinansowania z budżetów swoich Państw, tak linie prywatne jak Ryanair, Easyjet czy Wizzair nie mają na co liczyć, a to one głównie dostarczają nam klientów. Sami przewoźnicy nie udźwigną na swoich barkach promocji na bilety i reklamy połączeń. Musimy im w tym pomóc, a nawet wyręczyć. Pamiętajmy, że jeżeli linie lotnicze nie przywożą nam turystów, to oznaczać to  będzie koniec krakowskiej turystyki na kilka lat. W zeszłym roku Kraków odwiedziło ok 3,5 mln turystów zagranicznych. Jeżeli policzmy dopłatę 100 euro do każdego biletu, uzyskujemy 350 mln euro czyli 1,5 miliarda złotych. Jeżeli do tego doliczymy zwolnienie z wszelkich opłat lotniskowych i podatków a także kampanię promocyjną, otrzymamy ok 2 mld złotych.Owszem, na pierwszy rzut oka kwota  zwalająca z nóg, ale jaki to jest procent z 200 mld Tarczy Antykryzysowej? Niecały 1%. Warto zwrócić uwagę na fakt, że dzięki tym 2 mld złotych firmy będą mieć klientów, a co za tym idzie będą płacić podatki, a pracownicy otrzymają pensje. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że w 2019 roku 3,5 mln turystów zostawiło w Krakowie ok 4 miliardów złotych.
 
Mając na uwadze powyższe, zwracam się z prośbą do Władz Rzeczypospolitej o rozważenie możliwości dopłat, a nawet sfinansowania linią lotniczym biletów do Krakowa oraz kampanii propocyjnych w zachodnich mediach. Te działania, powinny zostać podjęte jak najszybciej i            muszą być bardzo zintensyfikowane. Mocna reklama, tanie bilety i krakowska turystyka ruszy. W mojej ocenie, zaproponowane przeze mnie rozwiązanie, będzie znacznie bardziej korzystne i efektywne dla gospodarki i niż dopłaty 40% do pensji, której nawiasem mówiąc żaden przedsiębiorca nie przyjmie, bo wiąże się to z gwarancja utrzymania zatrudnienia, a turystyka jak już wspomniałem, będzie odradzać się przez bardzo długi okres.
 
Zwracam się również z prośbą do Władz Miasta Krakowa i Województwa Małopolskiego. Jeżeli moja sugestia, odnośnie do przeznaczenia pieniędzy na dopłaty do biletów lotniczych i reklamy na zachodzie Europy, nie znajdzie uznania wśród rządzących krajem (a jest duże ryzyko, że tak się stanie gdyż oni mają na głowie cały kraj, a my mówimy o jednym mieście), uważam że sami powinniśmy jako miasto i województwo zadbać o to, żeby “sprowadzić turystów zagranicznych do Krakowa”. Zdaję sobie sprawę z faktu, że taki wydatek dla miasta, samorządu jest ogromny, ale myślę że jeżeli policzymy rachunek zysków i strat, to  wyjdzie że warto. Być może wielu się ze mna nie zgodzi, ale w mojej ocenie, miasto - w celu znalezienia pieniędzy na dofinansowania linii lotniczych - powinno nawet zrezygnować lub przynajmniej zawiesić, na jakiś czas realizację niektórych inwestycji, niestety również tych strategicznych, takich jak “przebudowa AL. 29 Listopada, ul. Kocmyrzowskiej, czy Tramwaju na Górkę Narodową. Na wymienione inwestycje czekamy od 15 lat więc jeżeli poczekamy kolejne 2, to miasto się nie zawali. Jako restaurator, przeprowadziłem “wywiad” w 40 hotelach na terenie Krakowa. Nie ma żadnych, podkreślam ŻADNYCH rezerwacji na najbliższe miesiące….  
 
 
Łączę wyrazy szacunku,

Michał

 

/pisownia oryginalna/