Zapis rozmowy Jacka Bańki z wojewodą Małopolski, Piotrem Ćwikiem.

 

Komitet Stały Rady Ministrów przyjął projekt rekompensat dla zakładów energochłonnych. Uda się w ten sposób zachować miejsca pracy w hucie ArcelorMittal?

- Oczywiście Mittal to jeden z zakładów w grupie tych zakładów energochłonnych, które mają problem. Ceny energii są wyższe. To kwestia związana z wysoką ceną opłat emisji dwutlenku węgla. Z 5 euro wzrosło to w rok do 21 euro. Co do Mittala, ważne jest to, że Parlament Europejski nie zrobił nic, żeby ochronić rynek europejski przed tanimi produktami ze wschodu. USA wprowadziło 50% cło na wyroby stalowe. To wszystko wraca na rynek europejski. Mittal nie może być konkurencyjny.

 

Czyli rekompensaty mogą nie zahamować planów związanych z wygaszaniem wielkiego pieca?

- Rekompensaty mają na celu zahamowanie tego procesu. To dopłata z pieniędzy zebranych z opłaty emisyjnych, żeby przedsiębiorstwa mogły utrzymać produkcję. To jednak prywatne podmioty. Rząd rozmawia z Mittalem. Mamy nadzieję, że będzie skutek. Środowisko krakowskie oczekuje na to. Spotykałem się ze związkowcami, przedstawicielami Mittala.

 

Padła już jakaś deklaracja ze strony Mittala?

- Nie jest to formalnie przekazane, ale Mittal przekazuje wizję, że we wrześniu wielki piec może zostać czasowo wygaszony. Ponowne uruchomienie to jednak miliony złotych.

 

Czyli rekompensaty póki co nic nie zmieniły w stanowisku Mittala?

- Nie znam aktualnego stanowiska Mittala. Rozmawiałem z nimi 3 tygodnie temu. To ciekawa propozycja minister Emilewicz i rządu. To dobry sygnał i dobre wyjście dla przedsiębiorstw energochłonnych.

 

Co to zmieni w funkcjonowaniu Azotów? To kolejny energochłonny zakład w Małopolsce.

- Zamysł jest taki, że część środków z opłat emisyjnych wróci do tych, którzy wydają wiele na energię przy produkcji. To ma pomóc tym zakładom. Takich firm mamy 300.

 

Na razie mamy projekt rekompensat. Wypłaty mają być w roku 2020. Teraz czeka nas kolejna tura negocjacji z Mittalem?

- Zapewne będzie się to toczyło dwutorowo. Będzie ustawa w parlamencie i jednocześnie rozmowy z przedsiębiorstwami, które zgłaszały, że mają pomysł na restrukturyzację swojej produkcji. To na przykład Mittal. Rozmowy będą trwały.

 

Krakowscy radni chcą, żeby składowisko odpadów krakowskiej huty zbadała niezależna komisja. Najpierw AGH wykryła tam metale ciężkie, ale według WIOŚ metody naukowców nie były odpowiednie. Co z tym zrobić? Kto ma rację?

- To szerszy temat. Mówimy o całości gruntów w wieczystym użytkowaniu Mittala. Mittal większości nie potrzebuje. Pamiętamy starą konstrukcję z czasów wojewody Millera. To było niemożliwe do zrealizowania. Analizowaliśmy to w 2017 roku. Problemem była między innymi remediacja gruntów. Pewnie trudnym terenem będzie wysypisko Mittalowe.

 

Czyli poprze pan ideę powołania niezależnej komisji, która by zbadała co tam jest?

- Trzeba do tego podejść merytorycznie. Komisja powinna być, ale kto powinien ją powołać, nadzorować, sprawdzać prawidłowość metodologii, która została zastosowana do tego, żeby badania przeprowadzić i kto to sfinansuje? Badanie zawartości wysypiska poprodukcyjnego… Ktoś musi to sfinansować.

 

Radni mówią, że dobrze by było, żeby w badania wszedł WIOŚ, naukowcy i środowiska dysponujące ekspertami.

- Jaki jest cel? Chcemy się dowiedzieć, co się tam znajduje i co dalej?

 

Chcemy wiedzieć, czy to jest skażone, czy nie.

- Jeśli będzie taka inicjatywa Rady Miasta, rozumiem, że Rada Miasta bierze na siebie finansowanie. Jednostki administracji rządowej w Małopolsce są do dyspozycji, w tym WIOŚ. Nie może być jednak to bardzo obciążające czasowo, bo WIOŚ realizuje wiele zadań przy niewielkiej ilości osób.

 

Gdzie jest WIOŚ? Tak krzyczeli mieszkańcy Skawiny, który skarżą się na odór wydobywający się z fabryki Valeo. Nie ma siły na ten smród?

- WIOŚ jest też w tych działaniach. WIOŚ przeprowadzał badania poziomu odoru między innymi przy Valeo. To nie jest jedyny zakład w Skawinie, który odory emituje do środowiska. WIOŚ prowadził badania. Nie ma nawet ustawy odorowej w Polsce, nie ma norm. WIOŚ był na spotkaniach z samorządem Skawiny, mieszkańcami, Skawińskim Alarmem. Cieszę się, że Skawiński Alarm stonował swój przekaz. Ten problem należy rozwiązać. Trzeba prowadzić rozmowy, trzeba pamiętać, że są dwie strony sporu. Ta druga, która prowadzi produkcję, zapewnia pracę dla około 3000 osób. Do tego są miejsca około. Rozmowa tak, dialog tak, szukanie rozwiązania, ale nie ferujmy wyroków, że to są czynniki rakotwórcze, które wpływają źle na nasze zdrowie. To podlega badaniom. WIOŚ w badaniach nie pokazał takich szkodliwych substancji. Też jestem mieszkańcem Skawiny. Trzeba rozmawiać z firmą. Oni szukają technologii, która by zmniejszyła odór.

 

Ktoś na bieżąco negocjuje z firmą? Mieszkańcy chcą unowocześnienia zakładu, żeby odór się nie wydobywał.

- Zakład jest nowoczesny. On powstał niedawno. Chodzi o wyłapanie odorów unoszących się w powietrzu. Zależy to też od ciśnienia, kierunku wiatru. Rozmowy prowadzi burmistrz Skawiny, Urząd Miasta, wiceburmistrz. Jest specjalna rada. Rozmowy są. O szczegóły trzeba pytać burmistrza.

 

Pytam też mieszkańca Skawiny i wojewodę.

- Jestem tym zainteresowany. W Skawinie zawsze było czuć zapachy poprodukcyjne. Mieszkańcy pewnie są trochę przyzwyczajeni, ale można to ograniczyć i poprawić warunki. Rozmawiajmy i stawiajmy wymagania wobec firm, przy udziale WIOŚ. Pomocą będzie ustawa odorowa.

 

Kiedy rozpoczną się prace nad stabilizacją osuwiska w Sułoszowej? Przekazana promesa to tylko zapowiedź finansowania.

- To historia kilku lat. Osuwisko uaktywniło się w roku 2010. To duży teren, jest zagrożenie dla drogi wojewódzkiej i dla zabytkowego kościoła. Dzięki wnioskowi marszałka województwa przekazałem na ręce pana marszałka promesę. Przygotowanie dokumentacji to pewnie kwestia kilku miesięcy. Muszą być badania. W pierwszym rozdaniu środków w roku 2020 będziemy pewnie aplikować o środki na stabilizację tego osuwiska. Powinno to nastąpić w roku następnym.

 

Jak pan ocenia ideę zorganizowania w Krakowie Europejskich Igrzysk Olimpijskich w roku 2023? O takiej idei słyszymy.

- Kiedyś miało być ZIO w Zakopanem. Była taka idea. Kraków się zmienia komunikacyjnie. Wielkie inwestycje są na drogach krajowych i w ramach zadań kolejowych. To otwiera Kraków. Żeby mówić o Igrzyskach trzeba też infrastruktury. Mało jest czasu.

 

Czyli 2023 rok trzeba włożyć między bajki?

- Trudno sobie wyobrazić, żeby w tym natłoku zadań były duże środki na bazę sportową, która pozwoli przeprowadzić największą na świecie imprezę sportową.

 

Ale to Europejskie Igrzyska Olimpijskie. Nie aż tak wielkie.

- Nie śledziłem aż tak mocno tych informacji. Jeśli to jest na poziomie europejskim to jest mniejsza skala, ale też trzeba bazy. Może dla Krakowa byłby to dobry bodziec, żeby promować na poziomie Europy Kraków jako miasto szczególne.