Zeszłoroczna, bardzo upalna wiosna trochę nas rozpuściła. W tym roku również zakładaliśmy, że już od kwietnia będzie równie ciepło. A tu niespodzianka! Przyroda wróciła do starych zwyczajów. Uważa się, że najbardziej wrażliwą na przymrozki częścią roślin są kwiaty. To smętny widok, kiedy po mroźnej nocy widzi się zwarzone, pobrązowiałe czy poczerniałe kwiaty. Jeśli  dotyczy to drzew owocowych, to niestety możemy spodziewać się słabszego owocowania, bo na szczęście rośliny nie rozwijają wszystkich kwiatów równocześnie. Te, z których powstały już zawiązki, niestety też są najczęściej uszkadzane. Ale nadzieja w tych, które jeszcze się nie rozwinęły.
 
Da się je jakoś uratować?

Stopień uszkodzeń bywa zaskakująco różny, bo nawet gdy czasem notuje się 3-4 stopnie poniżej zera, rośliny wychodzą praktycznie bez szwanku, a niekiedy nawet temperatury około 0  powodują prawdziwy kataklizm. Łagodniejsze efekty mrozu są wtedy, gdy mrozy nadciągają po dniach wilgotnych czy po deszczu. Jeśli w dzień był deszcz, a w nocy przemroziło, to wszechobecna woda, zamarzając oddaje ciepło. Dlatego też nocne podlewanie ogródka, jakkolwiek dziwnie by wyglądało, może uratować sytuację kryzysową.
Ponoć chroni też rośliny podlewanie preparatem z kozłka lekarskiego, czyli sokiem wyciskanym z kwiatów latem. Przechowujemy go w ciemnych buteleczkach, a potem w razie potrzeby dajemy 10 kropli na 10 litrową konewkę i podlewamy rośliny, by je rozgrzać.
 
A co jeśli nie udało nam się zapobiec zniszczeniom i już zmarzły?

Jeśli uszkodzone są liście i kwiaty, to całe rośliny są osłabione, więc należałoby po pierwsze opryskać je płynnymi nawozami mineralnymi z dodatkiem miedzi (np. Zielony busz). Można też zastosować opryski jednym z preparatów biostymulujących, które wzmocnią siły witalne roślin i pobudzą je do regeneracji i wzrostu. Zawsze stosujmy się do stężeń, dawkowania i częstotliwości oprysków, podanych w instrukcjach na opakowaniach. Oczywiście z zachowaniem wszelkich stosownych środków ostrożności – mam tu na myśli ochronę naszego zdrowia.
Po kilku zabiegach rośliny powinny wzmocnić się na tyle, że odbudują kondycję, wypuszczą nowe liście, a wkrótce zawiążą nowe pąki kwiatowe.
 
Podczas przymrozków trzeba mieć oko szczególnie na pomidory i paprykę, ogórki i oberżyny (jeśli nie rosną w tunelach czy szklarniach), a także cukinie, dynie, fasole. Z kwiatów najbardziej cierpią z powodu zimna dalie, kanny, cantedeskie, oleandry, datury, lilie, niecierpki. Jeśli uprawiamy je w donicach, to na czas mrozów trzeba je wnieść do pomieszczeń (np. garażu) lub ustawić w jak najbardziej zacisznym miejscu i okryć białą, cienką włókniną.
 
A czy zimno nie szkodzi pelargoniom? Czy można je już wystawić na balkony i tarasy?

Obserwuję w tym roku, że w wielu skrzynkach balkonowych rosną już pelargonie, petunie i inne kwiaty letnie. Posadzone zbyt wcześnie, kiedy pogoda jest niesprzyjająca, jest zimno i pochmurnie, a temperatury oscylują w okolicach 8-10 st, odchorują ten czas, będą miały zahamowany wzrost i dopiero za jakiś czas zbiorą się na tyle, że znów będą rosły. Dlatego radziłabym nie spieszyć się z wystawianiem ich na zewnątrz, dopóki nie minie niebezpieczeństwo przymrozków, czyli po tradycyjnych „zimnych ogrodnikach” i po „zimnej Zośce”. Jeśli jednak nie mamy takiej możliwości, to przynajmniej wtedy, kiedy synoptycy zapowiadają przymrozek, przykrywajmy rośliny cienką agrowłókniną lub papierem.