Czy są jeszcze inne wady takiego rozwiązania? 

Wbrew powszechnej opinii nie jest to rozwiązanie najtańsze, ani najmniej pracochłonne. Przecież pod trawnik trzeba oczyścić podłoże z chwastów i resztek pobudowlanych, trzeba je uprawić, użyźnić, przekopać glebogryzarką, potem wyrównać, rozłożyć siatkę przeciw kretom, przysypać kolejną warstwą ziemi, a potem jeszcze zwałować. To niemało pracy, ale pracy koniecznej, aby trawnik nie stał się zakałą naszego ogrodu, źródłem zgryzot, problemów i dodatkowych kosztów. Trzeba także dobrać odpowiednią mieszankę nasion traw lub ewentualnie zdecydować się na rozłożenie trawy z rolki. Aby utrzymać trawnik w idealnym stanie należy go jeszcze nawozić, regularnie – raz w tygodniu przy sprzyjającej pogodzie – kosić, wiosną wertykulować. Jeśli jest sucho, nie pada deszcz, to trzeba też pomyśleć o systemie nawadniającym, by nie tracić czasu i sił na podlewanie ręczne. 
 
 

Czy znajdziemy zalety jeśli w taką minimalistyczną wersję zagospodarowania przestrzeni zechcemy wprowadzić inne rośliny? 

Oczywiście. Po pierwsze będzie trzeba mniej czasu w cotygodniowym grafiku rezerwować na koszenie. Po drugie przestrzeń stanie się bardziej atrakcyjna, będzie można zniwelować jej mankamenty, a także tak wymodelować, by nie było nudno. Dzięki dodatkowym roślinom w ogrodzie będzie można lepiej chronić swoją prywatność, ograniczać przeciągi i spowolnić wiatr, zasłaniać mało atrakcyjne widoki czy nawet ograniczać kurz czy hałas z pobliskich dróg. A także cieszyć się kwiatami i kolorami. 

Może się nawet zdarzyć, że w ogrodzie trawnika nie będzie wcale, co jest dobrym rozwiązaniem w małych miejskich ogródkach. Wtedy jego miejsce zajmą tarasy drewniane lub z kostki, a rośliny je okalające będą rosły w gruncie czy w donicach – będą atrakcyjne i wygodne w pielęgnacji. Z trawnika można, a nawet trzeba zrezygnować wszędzie tam, gdzie trawnik trudno utrzymać w dobrej kondycji, czyli w miejscach bardzo silnie zacienionych lub pod dużymi drzewami. W takim przypadku możemy korzystać z różnych roślin zadarniających i okrywowych, które zazwyczaj nie są wymagające czy trudne w pielęgnacji. 

 

W takim razie co zamiast trawnika? 

Po pierwsze rabaty, skomponowane z roślin trwałych – wolno rosnących krzewów i małych drzew, tworzących szkielet rabaty. Przestrzenie pomiędzy nimi niech wypełnią byliny lub rośliny jednoroczne, posadzone na sposób stosowany w ogrodach angielskich, czyli w grupach, amfiteatralnie – wyższe z tyłu a niższe bliżej brzegu. Można też skomponować rozległe rabaty z samych bylin, które można zestawić tak, by stale coś na nich kwitło od wiosny do późnej jesieni. Jeśli działkę mamy dużą to część trawnika może być po prostu łąką kwietną, koszoną raz lub dwa razy w sezonie. Dzięki takiemu rozwiązaniu pszczoły i inne owady zapylające będą miały co jeść, a środowisko będzie nam wdzięczne. 

Warto także pomyśleć o przeznaczeniu części terenu na warzywnik czy ogród ziołowy – smak warzyw i owoców z własnego ogrodu nie ma sobie równych. Nie ma tu w zasadzie znaczenia wielkość ogrodu, bo uprawiać je możemy w skrzyniach bez dna lub jako rabaty podniesione, co jest szczególnie korzystnym rozwiązaniem jeśli z ogrodu korzystają osoby starsze lub dzieci. Uprawa roślin w skrzyniach jest też bardzo korzystnym rozwiązaniem, jeśli w ogrodzie mamy kiepską glebę (suchą lub podmokłą, jałową, bardzo gliniastą czy kamienistą), bo możemy je odizolować włókniną, kartonami, siatką przeciw kretom, wypełnić drenażem, a potem podłożem odpowiednio żyznym. Nie ma w takim przypadku także problemów ze ślimakami. 
 

 

 


Barbara Błaszczyk i Anna Łoś