
"Moja walka"
Z norweskiego przełożyła Iwona Zimnicka
Wydawnictwo Literackie 2014
Recenzja Marcina Wilka
To powieść, która sprawi problemy. Po pierwsze, samy tytuł. Moja walka, czyli coś jakby nawiązanie do dzieła Hitlera. Temat tabu tutaj wchodzi na inną sferę także - mianowicie, po drugie, pytań zadawanych sobie. Chodzi konkretnie o intymność pisarza. Pisanie wszak - jak wynika z tej książki - jest i bronią i pewnego rodzaju bitwą. Czasem ocala, a czasem pogrąża. Głównego bohatera - nieprzypadkowo nazywającego się tak jak i autor książki, Karl Ove Knausgarda - poznajemy w okolicznościach raczej mało radosnych. Choć pozory oczywiście mogą mylić. Narrator ma trzydzieści parę lat, jest żonaty i ma trójkę dzieci. Dwójkę z nich odwiózł właśnie do żłobka i wszystko powinno niby grać , ale niestety.
"Dal serca życie jest proste: serce bije, dopóki może. Potem się zatrzymuje" - otwiera swoją książkę Knausgard. I już wiemy, że wesoło raczej nie będzie.
Książka "Moja walka" opatrzona cyfrą 1., która w Polsce ukazuje się nakładem Wydawnictwa Literackiego to pierwszy z sześciu tomów autobiografii, którą zachwycali się krytycy na całym świecie - tuż po tym jak została przełożona poza Norwegią.
Sprytnie rozparcelowana fabuła, narastający niepokój, wysmakowana narracja i mnóstwo odniesień do literatury - na czele z "W poszukiwaniu straconego czasu" Prousta sprawia, że "Moja walka" bywa nazywana arcydziełem. Od razu dodajmy, że to ten - wcale nie tak częsty - przypadek arcydzieła, który także jest bestsellerem. Czytelnicy zakochali się bowiem w tej napisanej z całą pewnością z rozmachem i znakomitej fabule. I powiem, czego też nie czynię często, że wcale się im nie dziwię.
Marcin Wilk
Więcej: www.wyliczanka.eu