Zacznijmy od sytuacji międzynarodowej. Czy pana zdaniem Donald Trump zrobił dobrze atakując Iran i wplątując Stany Zjednoczone i ich sojuszników, czyli też Polskę w kolejną wojnę?
Polska nie jest w wojnie, natomiast konsekwencje wojny, która wybuchła na Bliskim Wschodzie dzisiaj trudno przewidzieć. Ona wiąże się z po prostu z faktem tego, że Izrael a w konsekwencji również USA zbombardowały miejsca, w których Iran najprawdopodobniej, bo tak wynika z danych, tworzył bombę atomową. To oczywiście czas zweryfikuje słuszność tych decyzji, natomiast musimy mieć świadomość, że Izrael od szeregu lat był straszony, że zostanie zaatakowany przez Iran właśnie bombą atomową. Liderzy Iranu od dekad straszyli, że zniszczą Izrael i zetrą. Dzisiaj widzimy, że po prostu podjęto decyzję, żeby chronić państwo, niewielki stosunkowo kraj. Natomiast oczywiście konsekwencje dzisiaj są trudne do przewidzenia.
Donald Trump tydzień temu mówił, że Władimir Putin byłby dobrym mediatorem między Iranem a Izraelem. Po bombardowaniu już mówił o tym, że teraz znowu czas na rozmowy. Pan myśli, że to jest realne, czy po prostu tak sobie powiedział?
Musimy mieć świadomość, że dzisiaj, w tym napiętym czasie trwającej wojny padają różne narracje. One oczywiście są też elementem większej strategii krajów. Trzeba powiedzieć jasno, że sytuacja na całym świecie jest niestabilna. Jest szereg napięć poczynając od wojny na Ukrainie, a teraz wojna na Bliskim Wschodzie. Widzimy też napięcia między Pakistanem i Indiami.
Żyjemy w świecie niestabilnym, w świecie, który jest mało przewidywalny. Musimy mieć tego świadomość. Stąd też kiedyś były decyzje Polski o wzmacnianiu bezpieczeństwa, budowaniu mocnej armii, zakupach uzbrojenia. Nasze obserwacje to nie odkrycie dnia dzisiejszego, tego tygodnia, miesiąca, czy nawet tego roku, trwają od co najmniej kilku lat, od kiedy Rosja złamała ład międzynarodowy, atakując Ukrainę. To jest element po prostu braku stabilności na świecie i tego, że dzisiaj już nie ma jednego żandarma, nie ma takiego państwa, które pilnowałoby całego świata.
Wspomniał pan o Rosji i Ukrainie. Czy pana zdaniem Trump, który teraz zaangażował się w Izraelu, całkowicie porzuci Ukrainę? Już teraz do Izraela trafia ta broń, która miała trafić do Ukrainy.
Trump z chwilą zwycięstwa w wyborach podjął szereg starań, żeby zakończyć wojnę na Ukrainie, co jak widzimy nie udało mu się. Natomiast takie próby zostały podjęte i to było prawo Trumpa, żeby starać się zakończyć te wojnę, dlatego, że po prostu ona nie służy ani samej Ukrainie, ani Stanom Zjednoczonym, ani Europie, ani całemu światu. To się nie udało, ponieważ Putin tej wojny nie chce zakończyć. Dzisiaj widzimy, że rozpoczął się drugi konflikt, co tylko potwierdza, że żyjemy w niestabilnym świecie i musimy z tego wyciągać wnioski. Po prostu sami musimy budować odporność naszego kraju, naszego regionu, nie tylko przez zakupy uzbrojenia, ale również poprzez zmianę pewnego podejścia do stylu życia. To jest kwestia wzmocnienia naszych sił Wojsk Obrony Terytorialnej. To jest kwestia obrony cywilnej. Musimy mieć świadomość, że dzisiaj świat wokół nas jest światem po prostu niestabilnym. Musimy też mieć świadomość, że jeśli wybuchnie na Bliskim Wschodzie pełnoskalowa wojna, to Europę znowu zaleje fala migrantów, tym razem z Bliskiego Wschodu.
Jeśli będzie wojna, to uchodźców.
Tak, oczywiście uchodźców. To są oczywiście wyzwania, które są przed nami.
Wróćmy do kraju. W Sądzie Najwyższym jest już około 50 tysięcy wyborczych protestów. Pana zdaniem wybór Karola Nawrockiego jest zagrożony czy nie?
Oczywiście, że nie jest zagrożony. Te protesty są nakręcane przez Romana Giertycha. Rzeczą kabaretową jest to, że na wielu tych protestach, setkach czy tysiącach, jest PESEL Romana Giertycha. To pokazuje, że po prostu jest grupa ludzi, która nie uznaje wyników wyborów, które ogłosiła Państwowa Komisja Wyborcza. Ja od ponad dwudziestu lat uczestniczę w szeregu wyborów i mam jednak zaufanie do ponad 200 tysięcy ludzi, którzy pracowali w ponad 300 tysiącach komisji, którzy liczyli głosy, wysyłali te głosy do PKW. Nawet jeżeli dochodziło w jakichś komisjach do nieprawidłowości, to one oczywiście nie miały żadnego wpływu na wynik wyborów. Biorąc pod uwagę gigantyczną skalę oddanych głosów nieprawidłowości w jednej, dwóch, trzech, dziesięciu czy piętnastu komisjach nie miały wpływu na wynik wyborów. Od tego oczywiście jest Sąd Najwyższy, który to zbada, oceni. Wiemy też, że wiele tych protestów, które były wysyłane, po prostu są protestami w zasadzie „kopiuj wklej” wysyłanymi przez różne osoby, które, dały się podpuścić Giertychowi i politykom Platformy, że PKW w sposób niewłaściwy dokonała przeliczenia głosów. To jest fatalna praktyka Platformy, która nie potrafi pogodzić się z porażką w wyborach i destabilizuje nasze państwo, system wyborczy, podważa demokrację, dlatego że chce po prostu delegitymizować wybór Karola Nawrockiego. To jest bardzo niedobra gra. Ona podważa, destabilizuje, osłabia nasze państwo i osłabi w przyszłości również naszego prezydenta, bo widzimy, że po prostu Platforma z powodów czysto politycznych nie będzie chciała uznać tego wyboru, co jest po prostu fatalne. Ale tę praktykę już znamy. Do dzisiaj przecież Tusk nie uznaje prezydenta Dudy, nie uznaje tego, że przegrał wybory w 2015 roku, 2019 roku. Ta formacja po prostu nie uznaje wyniku wyborów, jeśli ten ten wynik wyborów jest nie po jej myśli.
Akurat w tych wyborach nikt nie powiedział, że są sfałszowane. Nawet Roman Giertych powiedział, że były fałszowane, a nie były sfałszowane. Natomiast to państwo wiele razy domawiali się ponownego przeliczenia głosów. W 2019 roku się państwo domagali, w 2014 roku się państwo domagali. Mało tego, poszli państwo jeszcze znacznie dalej, niż idzie obecna władza. „Z tej najważniejszej w Polsce trybuny muszą paść słowa prawdy. Te wybory zostały sfałszowane” – powiedział w 2014 roku z trybuny sejmowej Jarosław Kaczyński. Andrzej Duda też mówił wtedy: „Głosy powinny być w całej Polsce raz jeszcze przeliczone. Chciałbym, żeby wszystko zostało dokładnie sprawdzone. Nie ma ważniejszego procesu demokracji niż wybory”. To może jest tak, że to państwo w zależności od tego, czy wygrali, czy przegrali, to uznają albo nie uznają. Donald Tusk nie wyszedł jednak na trybunę sejmową i nie powiedział, że z tej najważniejszej trybuny trzeba powiedzieć, że wybory zostały sfałszowane, a Jarosław Kaczyński zrobił to.
Nie wiem ile pan ma lat, natomiast ja pamiętam dobrze 2014 rok, kiedy wprowadzono książeczkę, i miliony nieważnych głosów. To były najczęściej głosy, gdzie ludzie głosowali na książeczkę pod numerem 1 i beneficjentem tych wyborów był PSL. Pozwoliło to utrzymać PSL-owi władzę w praktycznie wszystkich sejmikach w naszym kraju. Wówczas, jak pamiętam, nie przeszkadzało to nikomu Platformie ani PSL-owi, że w wyniku największej liczby nieważnych głosów w historii polskich wyborów utrzymywali władzę. W tamtym czasie, jak pamiętam, że to były anomalie, biorąc pod uwagę miliony nieważnych głosów. Ale w tych wyborach, według mojej wiedzy, bo czytałem takie analizy, było chyba ponad 180 tysięcy nieważnych głosów, co jest jakimś promilem. To jest też powtarzająca się liczba nieważnych głosów, które zostają oddane w wyborach prezydenckich, bo tak było i pięć lat temu, dziesięć lat temu. Nawet ta liczba nieważnych głosów nie miałaby wpływu na wynik wyborów. Natomiast to, co się dzisiaj dzieje, to jest nakręcanie w internecie przez Romana Giertycha i grupkę szaleńców, którzy nie uznają wyników wyborów, bo po prostu je przegrali. A pan w swoim stylu po prostu manipuluje...
Ale w jaki sposób panie pośle?
W taki sposób, że nie mówi pan o kontekście wyborów w 2014 roku.
Tylko puszczam panu nagranie Jarosława Kaczyńskiego, który twierdził, że były fałszowane, a potem państwo rządzili osiem lat i nie było żadnego procesu, nikt za to fałszerstwo nie został ukarany. To dziwne, nie sądzi Pan?
Więc dobrze, żeby Pan również przypomniał, jaka była liczba nieważnych głosów w tamtych wyborach.
Jeśli chodzi o liczbę nieważnych w tych wyborach rzeczywiście było niewiele, ale na trzynaście sprawdzonych komisji kilka tysięcy głosów na Rafała Trzaskowskiego przewędrowało na korzyść Karola Nawrockiego. To może jednak warto przeliczyć wszystkie komisje.
Rozumiem, że opozycja, której pozbawiono finansowania z budżetu państwa, której posłów się zamyka w więzieniu, ściga listami gończymi...
Zamyka się w więzieniu na wniosek prokuratury, prawda?
...ta opozycja dokonała największego fałszerstwa w historii Polski, sfałszowała wynik wyborów. Panie redaktorze, niech pan będzie poważny.
Ale nawet Roman Giertych tego nie mówi.
Niech pan poważnie traktuje słuchaczy Radia Kraków. Bardzo pana o to proszę.
Ale to dlaczego w takim razie nie przeliczyć, jeśli państwo są tak pewni swego?
Państwa Komisja Wyborcza odpowiedzialna za organizację wyborów, ogłosiła kto wygrał wybory. Jest to ogłoszone. Wręczyła certyfikat wygrania wyborów prezydentowi Karolowi Nawrockiemu.
Obecnie trwa procedura rozpatrywania protestów wyborczych przez Sąd Najwyższy, więc prawo działa. Proszę nie zaprzeczać rzeczywistości. Jeśli Sąd Najwyższy podejmie decyzję, że wybory były ważne, proszę się z tym pogodzić i nie podważać wyniku wyborów.
A gdyby prokuratura zdecydowała o podobnym przeliczeniu głosów? Podobno ma na takie prawo. Nie jestem prawnikiem, nie znam się.
I jak pan sobie wyobraża, że wynik wyborów, który był przeliczany przez setki tysięcy ludzi w naszym kraju, będzie teraz przeliczany przez prokuratorów, których jest, nie wiem, 10 tysięcy? Po prostu kompletny absurd. Oczywiście, jeżeli są podejrzenia w jakiejś jednej, dwóch, trzech, pięciu, dziesięciu komisjach, to należy to przeliczyć, oczywiście przy udziale jakiejś komisji. Natomiast to oczywiście nie ma żadnego wpływu na wynik wyborów. Przypomnę, że ta różnica to było ponad 300, 360 czy 380 tysięcy głosów. Tutaj jakiekolwiek zmiany, dziesięć, sto, tysiąc czy nawet dwa tysiące głosów nie będą miały żadnego wpływu na wynik wyborów. Te różnice głosów były po prostu zbyt duże, żeby nieprawidłowości w jednej czy dziesięciu komisjach doprowadziły do zmian w wyniku wyborów. Ale temu właśnie służy rozpatrywanie przez Sąd Najwyższy procesów wyborczych.