Dr Agnieszka Partridge, historyk sztuki, kurator wystawy „Na piedestale zapomnienia” w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Krakowie przy ul. Rajskiej, w rozmowie z Marzeną Florkowską
- A
- A
- A
Zmarli mnie wzywają. Od lat odkrywa tajemnice cmentarzy wojennych
Brzmi to zupełnie niesamowicie i nieprawdopodobnie w XXI wieku. Może nawet upiornie, ale ja rzeczywiście wychowałam się na cmentarzuWychowała się pani na cmentarzu. Brzmi to zupełnie niesamowicie i nieprawdopodobnie w XXI wieku.
Może nawet upiornie. Otóż rzeczywiście wychowałam się na cmentarzu, na cmentarzu wojennym nr 173 w miejscowości Pleśna. Urodziłam się w Tarnowie, ale wychowałam się w tej właśnie miejscowości i jako harcerka chodziliśmy sprzątać te cmentarze właśnie w tym okresie listopadowym.
W mojej rodzinie żyły jeszcze opowieści na temat ofensywy gorlickiej, która tam się rozegrała, na temat walk żołnierzy, którzy nawet mieszkali w domu mojego pradziadka.
Potem spotkałam przedstawicieli Austriackiego Czarnego Krzyża, którzy przyjeżdżali na początku lat dziewięćdziesiątych, aby w jakiś sposób sprawić, by te cmentarze znowu zaczęły w jakiś sposób wyglądać. One były bardzo zniszczone ponieważ przez prawie 80 lat nikt się nimi nie zajmował. I te piękne nagrobki i całe założenia niszczały.
Gdzie tu jest miejsce na artyzm? Tu jest mowa o cierpieniu, o bólu, o wojnie, o strachu, o tym, że nie można tych poległych po prostu zostawić na polu bitwy. A my nagle mówimy o artystach i o artystach z różnych środowisk, którzy te cmentarze wojenne budują.
Oczywiście jest w pewnym sensie zderzenie, ale z drugiej strony sztuka miała zadanie koncyliacyjne, to znaczy ona miała umożliwiać rodzinom potem po wojnie w jakiś sposób oswojenie się z tą stratą i pokazanie, że państwo dba o tych ludzi, którzy za to państwo zginęli. Więc te rodziny nie tylko, że straciły kogoś, ale oni w pewnym sensie mieli być nawet dumni z tego, że ci żołnierze walczyli i zginęli.
I faktycznie starano się z ogromną pieczołowitością, jeśli to było tylko możliwe, odnajdywać nieśmiertelniki żołnierzy. Groby nie były bezimienne, ponieważ chodziło o to, żeby każdy z tych żołnierzy dostał krzyż pośmiertny w formie pewnego rodzaju odznaczenia.
Panią intrygowali ci artyści. To ich śladami dzisiaj podążamy.
Heinrich Karl Scholz - o nim dziś mówimy i, to jest ważne, nie należy go mylić z Heinrichem Scholzem, który był bardzo znanym niemieckim logikiem, matematykiem.
To on projektował groby wokół Tarnowa i i był rzeźbiarzem. Na tych grobach, na tych cmentarzach jest bardzo dużo przepięknych, monumentalnych rzeźb.
Ale on mnie zafascynował tym, że go nie ma. A nawet jeśli jest, to nie zwraca się na niego uwagę, na to co zrobił. To całe jego dziedzictwo właściwie jest zapomniane. Nigdy nie miał żadnej wystawy. Ta nasza jest naprawdę pierwszą, ponieważ będzie pokazywała go w pełnej krasie. Nie tylko to co zrobił w czasie wojny w Tarnowie i w okolicach Tarnowa, ale to, co zrobił przed i to co zrobił po. Żył bardzo krótko, tylko 57 lat. W roku 1937 zmarł na zawał serca. I to całe jego dziedzictwo zostało właściwie zmarnowane.
Ale co zostawił tutaj w Krakowie? Co zostawił w Tarnowie? Co zostawił tutaj w Małopolsce?
Lata wojny 1915-1918 spędził w Krakowie, jako jednoroczny ochotnik powołany do służby w zachodniogalicyjskim Kriegsgräberabteilung - Oddziale Grobów Wojennych. Został kierownikiem artystycznym VI Okręgu Cmentarnego „Tarnów”, dowodzonym przez por. Siegfrieda Hallera. Wspólnie zbudowali tam ponad 50 cmentarzy wojennych, z czego prawie 40 Scholz deklarował jako samodzielne realizacje.
Tak naprawdę można byłoby zrobić wycieczkę po tych cmentarzach. I chodzić z jednego na drugi bądź też go oglądać z oddali, bo te cmentarze też miały powiązania widokowe.
Heinrich Karl Scholz był bohaterem książki o dobrym wojaku Szwejku.
Tak, to bardzo ciekawa historia, ponieważ faktycznie Scholz został opisany bardzo króciutko i bardzo niesławnie w "Przygodach dobrego wojaka Szwejka" Jarosłava Haska. Te przygody ukazały się w 1922 roku. I widać taką troszkę czeską, można powiedzieć, zawiść do Austriaków. Na wystawie jest także pokazany egzemplarz Szwejka po czesku.
Otwarcie tej wystawy jest jednym z elementów Festiwalu Trakla. To też jest niesamowita historia, bo powinniśmy iść na ulicę Wrocławską i na murze Szpitala Wojskowego obejrzeć tablica upamiętniająca ten fakt, że austriacki poeta tam zmarł.
Trakl to była faktycznie niesamowita postać. To był bardzo wrażliwy człowiek, poeta, który na początku 1914 roku, kiedy zobaczył na własne oczy bitwę pod Gródkiem Jagiellońskim, napisał ten słynny wiersz właśnie „Gródek”, w którym próbował znaleźć spokój. Znalazł się w szpitalu na Wrocławskiej i tam przeżywał załamanie nerwowe. I w tym szpitalu zmarł, został oczywiście pochowany na cmentarzu Rakowickim, ale w roku 1925 właśnie dzięki działaniom Austriackiego Czarnego Krzyża został ekshumowany i przewieziony do Salzburga, do grobu rodzinnego.
Komentarze (0)
Najnowsze
-
22:30
Zmarli mnie wzywają. Od lat odkrywa tajemnice cmentarzy wojennych
-
21:36
Jakie przepisy dotyczące podróży ze zwierzętami obowiązują w Polsce?
-
20:26
O dostępności, determinacji i technologii, która daje widzenie
-
19:35
Gdzie kończy się wolność słowa, a zaczyna cynizm? Sprawa Bogdana Rymanowskiego
-
18:22
Zamieszanie w DPS w Nowodworzu. Zwolniona dyrektorka wraca z nakazem sądu
-
17:33
Zmiana na stanowisku komendanta policji w Tarnowie
-
17:07
"Eresy-sresy niech zlikwidują". Krakowskie postoje taxi zmienią się w miejsca parkingowe?
-
16:31
Stadion w Trzebini Sierszy wystawiony na sprzedaż. Od dwóch lat jest zamknięty z powodu zapadlisk
-
16:27
7 listopada sąd zdecyduje o zażaleniu w sprawie prezydenta Nowego Sącza i jego zastępcy
-
15:55
"Efekt Sławosza". Polski astronauta spotkał się z młodymi w Krakowie
-
15:48
Zabójstwo w Barcicach: 1,7 promila alkoholu u podejrzanego. Śledczy czekają na dalsze wyniki
-
15:29
Śmiertelny wypadek na torach w Małopolsce
-
15:06
Grzyb, przeciekający dach i pękające ściany. Tak wygląda szkoła w... Krakowie